W piątek o 20:30 w Łodzi rozpoczęło się prawdziwe spotkanie na szczycie w I lidze. Lider ŁKS Łódź podjął trzecią w tabeli krakowską Wisłę, co zwiastowało olbrzymie emocje. Łodzianie wyszli na prowadzenie już w 11. minucie spotkania. Kwadrans później wydarzyło się coś niebywałego.
Była 26. minuta spotkania, kiedy Tachi zdecydował się na dośrodkowanie w pole karne ŁKS-u Łódź. Piłka leciała w stronę napastników skaczących do główki, jednakże ostatecznie trafiła w ręce strzegącego łódzkiej bramki Aleksandra Bobka.
I kiedy wydawało się, że bramkarz zneutralizował zagrożenie, to nagle... upadł, a piłka wypadła z jego rąk i trafiła prosto pod nogi Angela Rodado. Ten wykorzystał sytuację i trafił do siatki. Łodzianie domagali się odgwizdania przewinienia, bo upadając bramkarz oparł się na koledze z drużyny i jednym z piłkarzy Wisły. Jednakże sędzia uznał, że nie było faulu i wskazał na środek boiska. Po 26. minutach meczu na tablicy wyników było 1:1. Dla Hiszpana było to szóste trafienie w bieżących rozgrywkach.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
Brak faulu potwierdziły także powtórki telewizyjne. Bramkarz sam wpadł na jednego ze swoich kolegów z drużyny, a później niefortunnie wypuścił piłkę z rąk. Bobek miał w tej sytuacji olbrzymiego pecha, bo samo dośrodkowanie było przez niego wyłapane niemal perfekcyjnie.
Oprócz Rodado gola dla Wisły strzelił Luis Fernandez. Dla ŁKS-u trafili z kolei Piotr Janczukowicz, Pirulo oraz Bartosz Szeliga. W tabeli ŁKS Łódź ma już sześć punktów przewagi nad drugim Ruchem Chorzów, który jeszcze nie rozegrał swojego meczu w tej kolejce. Trzecia Wisła ma na koncie 51 punktów.