Abu Dhabi United Group, czyli prywatna spółka należąca do szejka Mansoura, członka rodziny królewskiej z Abu Zabi, zainwestowała w Manchester City w 2008 roku. Qatar Sports Investments zarządzany przez Nassera Al-Khelaifiego wpompowuje miliony dolarów w PSG od 2011 roku. Nastawieni na sukcesy swoich europejskich drużyn Arabowie dostali je, ale na razie tylko na krajowych podwórkach. W Lidze Mistrzów City do tej pory nie doszedł nawet do finału, paryżanie pierwszą szansę na zdobycie pucharu mieli dopiero w poprzednim sezonie, ale przegrali z Bayernem. Stawka środowej potyczki PSG z City będzie wysoka. Ale środowy półfinał to nie tylko rywalizacja sportowa, ale i geopolityczna. Jeszcze kilka miesięcy temu byłby traktowany jak wojna. Do stycznia tego roku w Zatoce Perskiej trwał bowiem kryzys dyplomatyczny. Skończył się po niecałych czterech latach. Walka o wpływy, dominację i wzajemne złośliwości nie ominęły też świata sportu.
Sandałem w piłkarza
Kryzys miał kilka powodów. Katar był oskarżany o podsycanie konfliktów na Bliskim Wschodzie i wspieranie terroryzmu. Chodziło głównie o zbliżenie się do Iranu i próby nawiązania współpracy gospodarczej z tym krajem. Punktem zapalnym była depesza, która pojawiła się na stronie Katarskiej Agencji Prasowej z rzekomym przemówieniem emira tego kraju Tamima bin Hamada Al-Thaniego. Emir Kataru i jednocześnie właściciel PSG na jednej z uroczystości w szkole wojskowej miał oznajmić, że Hamas reprezentuje wszystkich Palestyńczyków, że warto mieć dobre stosunki z Izraelem, że wrogość w stosunku do Iranu jest niesłuszna. Strona katarska szybko zaprzeczyła treści depeszy, zwracając uwagę, że emir na tej uroczystości nawet nie przemawiał. O pojawienie się komunikatu oskarżono hakerów. Nie zatrzymało to jednak mechanizmu zdarzeń, który poskutkował zerwaniem stosunków dyplomatycznych z Katarem przez Arabię Saudyjską, Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA), Bahrajn, Jemen, Egipt i Malediwy. Zawieszono połączenia lotnicze z tym krajem, a Arabia Saudyjska zamknęła jedyną granicę lądową z maleńkim, choć bogatym w surowce państwem.
"Washington Post" po jakimś czasie doniósł, że za agencyjnego fake newsa odpowiadali przedstawiciele ZEA. Przez ostatnie cztery lata wykorzystywano niemal każdą okazję na wzajemne dopiekanie i ostracyzm między zwaśnionymi stronami. Znakomicie nadawał się do tego choćby Puchar Azji w piłce nożnej w 2019 r. Katar był przed imprezą wyjątkowo zmobilizowany. W grupie najpierw 2:0 pokonał Arabię Saudyjską, a w półfinale upokorzył 4:0 ZEA. A że to właśnie Zjednoczone Emiraty Arabskie były gospodarzem, po meczu w stronę Katarczyków poleciały z trybun sandały. To wyraz najwyższej pogardy.
Fani gospodarzy już przed meczem wygwizdali hymn Kataru. Po spotkaniu władze ZEA dalej szukały sposobu, by odwrócić wynik rywalizacji. Chciały walkoweru. Do Azjatyckiej Konfederacji Piłki Nożnej (AFC) wpłynął protest motywowany rzekomym nieuprawnionym wystawieniem przez Katarczyków dwóch graczy. Władze ZEA dotarły do dokumentów wykazujących, że dwaj piłkarze rywali (jeden z Sudanu, drugi z Iraku) nie mieszkali przez pięć lat w Katarze i grać w kadrze nie powinni. Zaczęła się potyczka na przepisy, ale AFC nieprawidłowości się nie dopatrzyła. Rozpędzony Katar pierwszy raz w historii wygrał cały turniej, pokonując w finale Japonię.
W Arabii Saudyjskiej i ZEA media o tym sukcesie nie poinformowały, a przedstawiciele piłkarskich federacji tych krajów odmówili wzięcia udziału w ceremonii dekoracji zwycięzców. Katarscy piłkarze po powrocie do kraju byli witani na czerwonym dywanie. Witał ich spragniony futbolowych sukcesów emir i właściciel PSG.
Sportowe piractwo wszech czasów
W innych przypadkach konflikt przybrał formę cynicznej wojny medialnej, przez którą mały kraj stracił grubo ponad miliard dolarów. Zaczęło się od sportu. Ponieważ nabywcą praw na terytorium arabskim do najważniejszych wydarzeń sportowych był katarski koncern BeIn Sports, z powodu blokady handlowej i finansowej kibice w będących w sporze z Katarem państw stracili możliwość kupowania dekoderów platformy i opłacania dostępu do jej usług. Było to równoznaczne z brakiem możliwości oglądania piłkarskich MŚ, najważniejszych lig europejskich, zawodów Formuły 1 i wielu innych cieszących się tam zainteresowaniem sportów.
Arabia Saudyjska, by zrekompensować straty obywatelom i zmniejszyć ich niezadowolenie, stworzyła satelitarną platformę, która przechwytywała sygnał Katarczyków i rozpowszechniała go jak własny. Platformę nazwano beoutQ (Be out Qatar). Dostęp do niej był tańszy, a z kolejnymi miesiącami do oferty włączano nowe kanały. Oczywiście nielegalnie. Oryginalne loga stacji katarskich zakrywano swoimi. Proceder uderzał nie tylko w Katarczyków, ale i właścicieli i sprzedających prawa, które z powodu kradzieży traciły na wartości.
Oficjalnie rząd Arabii Saudyjskiej zaprzeczał, by pomagał lub brał udział w pirackim procederze, ale tak duża i zaawansowana technologicznie operacja nie mogła być prywatną inicjatywą. Arabia Saudyjska niespecjalnie też ścigała piratów, mimo że międzynarodowi eksperci wskazywali, że nielegalne transmisje prowadzone są z satelity Arabsat, która siedzibę ma w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej. Wprowadzenia sprawy na drogę sądową nie chciała podjąć się żadna kancelaria w tym kraju. O sportowym piractwie wszech czasów pisaliśmy już dwa lata temu.
Nieufność pozostała, ale mundial będzie mniej wrogi
W czasie katarskiego kryzysu dyplomatycznego być może szczęśliwie nie doszło do starć między PSG i Manchesterem City. Ostatni dwumecz tych drużyn odbył się w kwietniu 2016 roku. Wygrało City (1:0, 2:2), awansując do półfinału Ligi Mistrzów. Teraz w dobie pandemii spotkanie będzie rozegrane bez kibiców. Arabscy fani Anglików i katarscy miłośnicy paryskiego futbolu będą je oglądać w zaciszu domów. Jedni zapewne w BeIn Sports, inni w beoutQ, bo platforma wciąż działa. Choć stosunki między Katarem i kilkoma państwami arabskimi wracają do normalności, to zdaniem ekspertów proces ich normalizacji będzie trwał dłużej, a wzajemna nieufność między zwaśnionymi stronami ciągle jest widoczna. Środowy mecz dla szejków na pewno ma przez to dodatkowy podtekst.
- Napięcie będzie bardziej odczuwalne w trakcie meczów kadry niż klubów wspieranych przez arabskie kraje - mówił jeden z ekspertów, anonimowo oceniając sprawę dla "L’Equipe". Ale środowy mecz jest też okazją na sprawdzenie sił, ma dodatkowy smaczek. Zdaniem eksperta koniec kryzysu politycznego na pewno ułatwi kibicom przeżywanie i branie udziału w MŚ 2022, które odbędą się w Katarze. Powietrzne, morskie i lądowe granice tego kraju są już odblokowane, zniknęły też inne utrudnienia. W kontekście mundialu teraz bardziej należy martwić się o rozwój pandemii koronawirusa niż wewnętrzne arabskie i polityczne spory.
Mecz PSG – Manchester City w środę o 21.00. Rewanż 4 maja w Anglii.