Najpierw na scenę wyszli piłkarze, a potem trener Czesław Michniewicz. Jemu też dostało się z trybun, bo choć pojawiły się brawa, to gwizdy też były słyszalne. Krótkie, bo po chwili spiker wyczytał nazwisko Lucjana Brychczego, czyli klubowej legendy, której w niedzielę na dekoracji zabrakło. Później medale odebrali inni członkowie sztabu, a na koniec władze klubu. Na czele z Dariuszem Mioduskim, który podczas wchodzenia na scenę nie doczekał się braw, tylko gwizdów i okrzyku z Żylety: "Chcemy pucharów, Mioduski, chcemy pucharów".
Legia w głównej fazie pucharów nie gra od sezonu 2016/17. W tym odpadła w decydującej rundzie z Karabachem Agdam. Michniewicz był już wtedy trenerem Legii, ale rozgrywał mecze bez kibiców, którzy w październiku przywitali go przy Łazienkowskiej transparentem z przekreśloną twarzą i hasłem "Chórzysto, nigdy nie będziesz legionistą", a wcześniej okrzykiem: "Chcemy trenera, nie poznańskiego frajera".
Tak było w październiku, w trakcie meczu z Cracovią o Superpuchar Polski (0:0, 4:5 po rzutach karnych), kiedy kibice Legii nie oszczędzili Michniewicza, choć nie było go wtedy na ławce rezerwowych, bo jeszcze łączył pracę w Legii z funkcją selekcjonera reprezentacji Polski do lat 21, która grała wówczas z Serbią i Bułgarią.
A potem trybuny zostały zamknięte. Aż do ostatniej kolejki, w trakcie której stadiony ekstraklasy znowu mogły zapełnić się maksymalnie w 25 procentach. I się zapełniły. Przynajmniej przy Łazienkowskiej, gdzie w niedzielę w trakcie meczu żaden obraźliwy transparent na Michniewicza się nie pojawił. A gwizdy po meczu też nie były jakoś przeraźliwie głośne, bo kiedy trener Legii wraz z piłkarzami pojawił się pod Żyletą, usłyszał z zasadzie to samo, co Mioduski, czyli że "mistrza już mamy, na puchary czekamy".
Dla Michniewicza jest to drugie mistrzostwo w pracy trenerskiej. Pierwsze zdobył 14 lat temu, w sezonie 2006/2007, kiedy wygrywał ligę z Zagłębiem Lubin. Teraz wygrał z Legią, dla której to 15. mistrzostwo Polski. Albo jak liczą kibice Legii, którzy nie uznają tytułu Lecha Poznań z 1993 roku zdobytego w bardzo podejrzanych okolicznościach, 16.
Ale nawet i 15. tytuł sprawia, że Legia jest najbardziej utytułowanym klubem w historii rozgrywek. Już na pewno jako jedyna, bo przed rokiem, kiedy zdobywała mistrzostwo z trenerem Aleksandarem Vukoviciem, wyrównała historyczny rekord Ruchu Chorzów i Górnika Zabrze, które w swojej historii zdobyły po 14. mistrzostw Polski.