Dyskusja trwa od lat i ożywa niemal co zgrupowanie. Mówi się, że Krychowiak z wiekiem stracił największe atuty, że jest statyczny, ociężały, powolny, niezbyt sprawny w rozegraniu piłki. W dodatku często ratuje się faulami i dostaje żółte kartki, co szczególnie w przypadku defensywnego pomocnika bywa groźne. Przykładem jest pierwszy mecz Euro 2020 ze Słowacją, w którym Polska ostatnie pół godziny grała w osłabieniu i przegrała 1:2.
We wrześniu - po meczach z Holandią i Walią nie było inaczej. Bardzo słabo w rozegraniu spisywał się nie tylko Krychowiak, ale też jego partnerzy w środku - najpierw Karol Linetty, później Szymon Żurkowski. Mateusz Klich zagrał 21 minut w pierwszym meczu i w Cardiff siedział na trybunach, a Jakub Piotrowski nawet nie zadebiutował. Polska - czego należało się spodziewać - została absolutnie zdominowana przez Holandię. Kilka dni później, już ze znacznie słabszą Walią, która w środku pola miała Joe Morrella - zawodnika z League One, czyli trzeciej ligi angielskiej, była bardzo przewidywalna i mało kreatywna.
Ale co z następnymi latami? Pod kątem poszukiwania następcy Krychowiaka obejrzeliśmy spotkanie reprezentacji Polski do lat 21. Niestety, na zapleczu na razie również nie widać obiecującego kandydata, a problemy z rozegraniem piłki są tam jeszcze większe niż w dorosłej kadrze.
To przecież nie upartość czy fanaberia Czesława Michniewicza sprawia, że w sercu reprezentacji wciąż występuje 32-letni Krychowiak. Gdy w marcu, w decydującym o awansie na mundial meczu ze Szwecją, selekcjoner miał do dyspozycji Krystiana Bielika, Jacka Góralskiego i Jakuba Modera, posadził Krychowiaka na ławce rezerwowych i wpuścił dopiero w drugiej połowie, a on - bazując na doświadczeniu - sprytnie wywalczył wówczas rzut karny. Teraz jednak tych trzech piłkarzy nie mogło przyjechać na zgrupowanie. Bielik odzyskuje meczowy rytm po kontuzji, Góralski powoli wraca do treningów, a Moder kontynuuje rehabilitację po zerwanych więzadłach krzyżowych przednich i do gry wróci dopiero w przyszłym roku.
Sprawnego technicznie defensywnego pomocnika brakuje kadrze od dawna. Narzekanie na Krychowiaka trwa nieprzerwanie od mundialu w Rosji. To już ponad cztery lata. Bielik przez kontuzje nigdy w reprezentacji nie zaistniał na dłużej. Karol Linetty uzbierał już 42 mecze, w pewnym momencie sięgał po niego każdy selekcjoner - od Adama Nawałki, przez Jerzego Brzęczka i Paulo Sousę, po Michniewicza. Ale też każdy z niego rezygnował. Brzęczek był przekonany do Klicha, Sousa już mniej. Michniewicz stawia na Żurkowskiego, mimo że ten ma od kilku tygodni problemy z występami we Fiorentinie. W czerwcu raz jeszcze sprawdzał też Damiana Szymańskiego, ale miał zastrzeżenia do jego zbyt wolnej gry. Co jednak istotne - to wciąż zawodnicy grający obok Krychowiaka, a nie za niego. Alternatywy nie widać. Ani w ekstraklasie, ani za granicą. Nadzieją pozostaje Bielik, ale to piłkarz mający niewiarygodnego pecha do odnoszenia kontuzji.
Jasnym jest, że do Kataru nikt nowy się nie objawi. Ale skoro sam Krychowiak przebąkuje, że ten mundial najpewniej będzie jego ostatnim, rozejrzeliśmy się na zapleczu - w młodzieżowej kadrze, która rozgrywa pierwsze mecze po zmianie selekcjonera. Nie jest dobrze. Michał Probierz w spotkaniu z Łotwą wystawił trzech środkowych pomocników - Mateusza Łęgowskiego, który tę przerwę reprezentacyjną zaczął u Michniewicza, zadebiutował w spotkaniu z Holandią i dopiero po nim przeniósł się na zgrupowanie młodzieżówki, Jakuba Kałuzińskiego z Lechii Gdańsk i Fryderyka Gerbowskiego ze Stali Mielec.
Zdecydowanym faworytem tego spotkania była Polska. Łotwa ustawiła się bardzo blisko swojego pola karnego, często broniła się wewnątrz niego. Zespół Probierza w pierwszej połowie miał wyraźną przewagę - znacznie dłużej posiadał piłkę, atakował pozycyjnie, wymieniał sporo podań, a rywale długo ograniczali się do biegania za piłką. Warunki do poszukiwania następcy Krychowiaka były zatem idealne.
Reprezentacja Probierza dopiero się formuje, zagrała raptem drugi mecz. Na pozycji defensywnego pomocnika rotowali się wszyscy trzej środkowi pomocnicy. Problemy pozostawały jednak te same. Jednym słowem? Nuda. Mało które podanie wykraczało poza schemat i było nieprzewidywalne. Łotysze bez większych problemów nadążali za piłką. Problemy mieli, gdy dryblował Mariusz Fornalczyk, najaktywniejszy w pierwszej połowie, ale nie, gdy piłka była u rozgrywających. Dostrzec można było podobne ograniczenia, jak u starszych kolegów z pierwszej reprezentacji. Do opanowania piłki potrzebne im były dwa lub trzy dotknięcia piłki. Tracili zatem czas. I nawet na tle tak słabego rywala brakowało im spokoju i pewności siebie. W klubach, występując w ekstraklasie, każdy z nich potrafi grać znacznie lepiej. Tam jednak najczęściej mają do pomocy starszego rozgrywającego. Tutaj takiego lidera zdecydowanie im brakowało.
Jeśli już któryś z nich brał na siebie większą odpowiedzialność, to był to Łęgowski - kapitan tej kadry. To on kilka razy przyspieszył akcję Polski, ale też jemu przytrafił się poważny błąd, który doprowadził do straty bramki. Problem - znów - wziął się ze złego przyjęcia. Gdy pomocnik Pogoni poprawiał piłkę, zdążyło do niego doskoczyć kilku rywali. Odcięli mu drogi do podania i skłonili do podjęcia ryzyka. Łęgowski zdecydował się podać do środka - do obrońcy, a wówczas jeden z Łotyszy przejął piłkę, podał ją prostopadle do Kristiansa Kauselisa, który strzelił gola.
Odpowiedź Polaków przyszła niecały kwadrans później, gdy gola podarował im łotewski bramkarz. Bartłomiej Kłudka skorzystał z prezentu, a do końca spotkania wynik już się nie zmienił. Rezultat, choć wstydliwy patrząc na poziom Łotwy, w meczu sparingowym ma drugorzędne znaczenie. Znacznie bardziej martwić może gra młodzieżowej reprezentacji Polski, w której jak na dłoni widać wiele zaniedbań polskiego systemu szkolenia. Nawet biorąc poprawkę na wczesny etap budowy tej drużyny i wynikający z tego brak zgrania, niepokoją indywidualne techniczne braki młodych zawodników. Pod tym względem w meczu z Łotwą wyróżniał się stoper - Ariel Mosór, skrzydłowy - Mateusz Musiałowski, wspomniany wcześniej Fornalczyk czy wprowadzony w drugiej połowie Kacper Kozłowski.
Ale defensywnego pomocnika, pasującego do opisu Czesława Michniewicza, próżno szukać również na zapleczu. - Najważniejsze jest trzymanie pozycji. To ma być zawodnik, który cały czas będzie przed środkowymi obrońcami i będzie nas zabezpieczał i rozgrywał akcje. Takie zadania wypełnia Locatelli w kadrze Włoch czy właśnie Busquets w Hiszpanii i w Barcelonie. W Polsce takich zawodników nie mamy - powiedział.
Wygląda na to, że Krychowiak nie tylko nie ma zastępcy tu i teraz. Na razie nie widać go również wśród młodzieżowców. Reprezentacja Polski podobne problemy z rozgrywaniem piłki jak obecnie, może mieć przez lata.
Komentarze (35)
Nie ma lepszego od Grzegorza Krychowiaka. I jeszcze parę lat może nie być. "Nuda"
Ale wyszło jak wyszło. Dobrze że chociaż ten medal zdobyliśmy i tytuł króla strzelców w Barcelonie. Brawo Andrzej Juskowiak. Rzecz nieosiągalną dla naszego aktualnego kapitana .
Ale wyszło jak wyszło. Dobrze że chociaż ten medal zdobyliśmy i tytuł króla strzelców w Barcelonie. Brawo Andrzej Juskowiak. Rzecz nieosiągalną dla naszego aktualnego kapitana na wszystkich Mistrzostwach na których on zagrał.
Ale wyszło jak wyszło. Dobrze że chociaż ten medal zdobyliśmy i tytuł króla strzelców w Barcelonie. Brawo Andrzej Juskowiak. Rzecz nieosiągalną dla naszego aktualnego capitana na wszystkich Mistrzostwach na których on zagrał.