- To była fajna historia. Życzyłbym czegoś takiego każdemu młodemu piłkarzowi - mówił w programie Sport.pl Live Maciej Rosołek, przypominając sobie to, co wydarzyło się na stadionie przy Łazienkowskiej w październiku 2019 roku. 25 tysięcy kibiców na trybunach, prestiżowy mecz z Lechem, 74 minuta i remis 1:1. Dla niego było to pierwsze spotkanie w seniorskiej drużynie Legii. 18-letni wówczas napastnik cieszył się, że w ogóle dostał szansę. Dwie minuty po wejściu utonął w objęciach kolegów. Legia wygrała 2:1.
Warto przypomnieć, że rok później podobny scenariusz przeżył 19-letni Kacper Skibicki. Też strzelił gola podczas debiutu w ekstraklasie. Legia również grała wtedy z "Kolejorzem".
- Przy kolejnych meczach z Lechem ten dzień i ta sytuacja rzeczywiście mi się przypomina. Trochę czasu jednak minęło. Wypadałoby napisać nową historię i strzelić Lechowi kolejnego gola - uśmiecha się Rosołek. Jest na to szansa, bo w ostatnim meczu Legii z Miedzią Rosołek wrócił do wyjściowego składu.
- Zagrałem przyzwoite zawody. Starałem się wykorzystać przerwę na reprezentację, daję z siebie wszystko na treningach. Chciałbym zagrać w meczu z Lechem od pierwszych minut. Jeśli nie od początku, to z ławki. Ja też to doceniam i cieszę się nawet z kwadransa gry, bo to też okazja do pokazania się i dania czegoś dobrego drużynie.
Rosołek przyznaje, że trener Kosta Runjaić bardzo na niego liczy i docenia, że 21-letni piłkarz może grać na kilku pozycjach. Gdzie szkoleniowiec widzi Rosołka i jak ten odnajduje się w różnych miejscach, można sprawdzić na materiale wideo. Rosołek głośno mówi też o tym, o czym przy Łazienkowskiej głośno się nie wypowiada, czyli celach Legii na ten sezon.
Sam Rosołek wciąż czeka na pierwszą bramkę w tym sezonie. - Jestem piłkarzem ofensywnym, wiec wypadałoby wreszcie zaliczać jakieś liczby. Na razie, niestety, nie jest z tym najlepiej. Mogę powiedzieć, że jestem przez to na siebie zły, ale staram się ciężko pracować na treningach, żeby odpłacać się trenerowi i dawać coś drużynie - opisywał napastnik.
Legia, przygotowując się do meczu z Lechem (1 października o 17:30), miała komfortową i niespotykaną do tej pory sytuację. Na przerwę związaną z meczami kadry wyjechało z Warszawy tylko dwóch piłkarzy - Filip Mladenović i Kacper Tobiasz.
- To prawda, mieliśmy więcej czasu, by potrenować jako drużyna. Jak zwykle na reprezentację wyjeżdża 10 osób, to trudno na treningach coś przećwiczyć, a skład na pierwszy ligowy mecz nie jest potem optymalny, bo chłopaki z reprezentacji wracają w różnej formie. Teraz mieliśmy sporo czasu, by przetestować różne schematy. Cały czas docieramy się też i poznajemy z trenerem Runjaiciem. Myślę, że wykorzystaliśmy ten czas dobrze - mówi nam Rosołek.
Młody napastnik Legii, który miał okazję trenować przy Łazienkowskiej z obecnym selekcjonerem kadry Czesławem Michniewiczem przyznaje, że przy meczach biało-czerwonych wpadają mu w oko schematy czy rozwiązania, które zna z treningów ze szkoleniowcem.
- Rzeczywiście parę schematów się powtarzało. Jest takich kilka klasycznych sztuczek, które widzę, że trener Michniewicz też używa w kadrze. Jest wśród nich m.in. włoska sztuczka. Kto pracował z trenerem Michniewiczem, ten wie, o co chodzi - uśmiecha się napastnik, który z Legią związany jest od siedmiu lat.
Hit 11. kolejki ekstraklasy w sobotę o 17.30. Warszawianie są liderem ligi. Lech po słabszym początku sezonu odrabia straty i przesuwa się w stronę podium tabeli.