- Nic nie iskrzy między nami. To była decyzja Roberta. Rozmawialiśmy wcześniej, dokonaliśmy zmiany. Uspokajam, że nie ma żadnego konfliktu - powiedział Jerzy Brzęczek przed kamerami TVP Sport po meczu Polska - Holandia (1:2). Selekcjoner był pytany o zmianę Roberta Lewandowskiego. Kapitan kadry zszedł w przerwie, a zastąpił go Krzysztof Piątek.
Normalnie dziennikarze nie szukaliby drugiego dna w tej zmianie. Ale sytuacja normalna nie jest. W niedzielę po spotkaniu z Włochami (0:2) Lewandowski zarzucił Brzęczkowi słaby poziom treningów i przygotowania do meczu. Po spotkaniu z Holandią pytany przez TVP Sport o zmianę przyznał, że w Reggio Emilia miał problem z mięśniem i dlatego zagrał krócej z Holendrami. - Nie wyciągajmy daleko idących wniosków - zapewniał.
Lewandowski uspokajał także twórców teorii spiskowych, którzy w środę interpretowali jego zachowanie w stosunku do Brzęczka w czasie pierwszej połowy. Selekcjoner sugestywnie próbował mu coś wytłumaczyć, a kapitan kadry stał tyłem, w końcu odwrócił się, kiwnął głową i poszedł dalej. - Trener przekazywał informacje dotyczące Mateusza Klicha. Nie wiem, co można było w tym wyczytać. Nie wiem, czy powinienem się śmiać, czy płakać, że takie pytanie otrzymuję - dodał Lewandowski.
Obie strony zapewniają, że nie ma konfliktu. Ale jednocześnie mija piąta doba od pomeczowego wywiadu Lewandowskiego w Reggio Emilia, a kapitan wciąż nie wycofał się z tamtych słów. Na pewno widział, jak były interpretowane. Podobnie jak jego milczenie przez dziewięć sekund. Mimo to nie wraca do wypowiedzi i zachowania z niedzieli. Nie próbuje przekonać dziennikarzy i kibiców, że ich interpretacje są błędne. Przez to nadal mogą się zastanawiać, czy nie brakuje chemii między nim a Jerzym Brzęczkiem. Chemii, której reprezentacja Polski potrzebuje, jeśli chce osiągnąć sukces.
W niedawnej autobiografii selekcjoner przyznał, że Lewandowski potrzebował czasu, by zaakceptować jego metody szkoleniowe. "W kontaktach ze mną jest już inny. Zmienia się. A na początku, po pierwszym treningu, może nawet próbował mnie ustawiać. Chciał sprawdzić, czy mam pojęcie o piłce, czy nie, a wszyscy patrzyli" - takie słowa mogliśmy przeczytać w książce "W grze" autorstwa także Małgorzaty Domagalik. Zaskakiwała szczerość, bo zwykle trenerzy, jak już się przyznają do takich historii, to po zakończeniu kariery, a przynajmniej pracy z kadrą. A Brzęczek zdradził jeszcze przed Euro, że właściwie to najważniejszy piłkarz reprezentacji podważał jego zatrudnienie. W niedzielę po meczu z Włochami podważał jego warsztat trenerski.
Zbigniew Boniek pytany w czwartek przez TVP Sport, "czy widzi, że jest chemia między selekcjonerem a drużyną", odpowiedział: Nie wiem i prawdę mówiąc, to bez znaczenia. To nie jest towarzystwo wzajemnej adoracji. Pogada pan z Mateuszem Klichem, to panu powie, że Bielsa [trener Klicha w Leeds United - przyp. red.] z nim nigdy słowa nie zamienił, tylko wymaga od niego gry.
Cztery lata temu w finale mistrzostw Europy mieliśmy najlepszy przykład, jak lider zespołu i selekcjoner mogą ze sobą współpracować. Cristiano Ronaldo wpierał Fernando Santosa przy linii bocznej po tym, jak musiał opuścić boisko w 25. minucie. Na skutek starcia z Dimitrim Payetem doznał urazu uda. Ronaldo nie poddał się, nie zszedł do szatni. Został i motywował kolegów, stojąc przy ławce. Z piłkarza przeobraził się w tamten wieczór w grającego drugiego trenera.
Zachowanie Ronaldo przyniosło efekt. Portugalia pokonała po dogrywce Francję 1:0 i została mistrzem Europy. - Najpierw to był mój najgorszy dzień w karierze, ale potem stał się najlepszy. Zawsze wierzyłem w moich kolegów - mówił po latach były piłkarz Realu Madryt, dziś Juventus.
Po meczu w szatni Portugalczyków zapanowała euforia. Ronaldo przemawiał kilka minut. Wszyscy go słuchali. W pewnym momencie spojrzał na Fernando Santosa i powiedział: Chciałbym podziękować temu człowiekowi.
Gdy Argentynie nie szło na mundialu w Rosji dwa lata temu, zareagowali Leo Messi i jego przyjaciele z szatni. Prasa w Buenos Aires nazwała ich "mesa chica" ("małym stolikiem"). Do stolika należeli oprócz Messiego: Marcos Rojo, Gonzalo Higuain, Angel Di Maria, Javier Mascherano, Segio Aguero i Lucas Biglia. Wymusili na selekcjonerze Jorge Sampaolim zmiany w składzie na ostatni mecz grupowy z Nigerią. Zmiany, które dały zwycięstwo 2:1 i awans do fazy play-off.
Argentyna zaczęła MŚ od remisu z Islandią 1:1, potem przegrała z Chorwacją aż 0:3. Jedną nogą była poza turniejem. Wtedy do akcji wkroczyli Messi i przyjaciele. Wszyscy oprócz Biglii zagrali przeciwko Nigeryjczykom. Krytykowany za występ z Islandczykami Rojo strzelił nawet zwycięskiego gola. Po meczu obrońca Manchester United przyznał, że piłkarze rozmawiali z trenerem Sampaolim o taktyce i składzie na ostatni mecz w grupie. - Czasami ego nie pozwala zrozumieć selekcjonerowi, co dzieje się w szatni. Wtedy głos muszą zabrać piłkarze. To nie był czas na eksperymenty. Trener przyjął to do wiadomości i wiedział, że mamy rację. Gdyby tak nie było, nie wyszlibyśmy wtedy z grupy - opowiadał Rojo po dwóch latach w rozmowie z serwisem Infobae.
W Polsce słowa Lewandowskiego nie zostały odebrane jak troska o reprezentację. Zarzucono mu, że jako kapitan nie powinien był się tak zachowywać. - My wszyscy byliśmy rozczarowani tym, co działo się na boisku, nie tylko Robert. To zachowanie było jednak niefortunne, tym bardziej że jest kapitanem drużyny - mówił Jerzy Brzęczek przed meczem z Holandią. Wsparł go Zbigniew Boniek. - Nie jest powiedziane, że jeśli Robert Lewandowski coś powie, to ma zawsze rację (...). Jako dojrzały człowiek powinien zdawać sobie sprawę z tego, że na kapitanie ciążą pewne obowiązki. A najważniejszy polega na tym, by zespół cementować, a nie rozmontowywać. Jeśli ma uwagi i przekonanie, że te uwagi są słuszne, niech wybierze inny sposób komunikacji z opiekunami reprezentacji, czyli trenerem Brzęczkiem lub ze mną (...). Powtarzam: nawet jeśli Robert ma rację, to niech ją mądrze sprzedaje, bo tylko pogorszy sytuację i na końcu do niego kibice też będą mieli pretensje - powiedział szef PZPN w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".