Gdybyśmy chcieli wyobrazić sobie sport funkcjonujący w idealnym świecie, byłby on pozbawiony rasizmu i dyskryminacji na stadionach. Oraz - być może przede wszystkim - niewmieszany w politykę. Ale to utopia.
Sport nie jest wolny od polityki, a momentami sam staje się polityką. Najlepszym tego przykładem były mistrzostwa świata w Katarze, gdzie polityczne układy FIFA zamiotły pod dywan takie problemy jak śmierć imigrantów przy budowie stadionów, prześladowanie mniejszości seksualnych czy brak wolności słowa.
Aktualnie jednym z najgłośniejszych tematów politycznych w futbolu jest sprawa Kosowa, które jest niepodległym państwem od 2008 r. Wcześniej było ono częścią Serbii oraz dawnej Jugosławii. FIFA i UEFA przyczyniły się do rozwoju futbolu w Kosowie, w 2016 r. przyjmując kraj w struktury, przez co Kosowo może rywalizować w pojedynkach międzynarodowych. Serbia jest jednak jednym z kilku krajów, który nie uznaje Kosowa jako oddzielnego i niepodległego państwa.
Podobnie do tej sprawy podchodzi Cypr. Przy okazji meczu z Kosowem w Lidze Narodów na trybunach pojawił się transparent "Kosowo jest serbskie". Gracze Kosowa zeszli wtedy z boiska na kilkadziesiąt minut i przekazali sędziemu, że nie wrócą do momentu, aż transparent nie zniknie. Po interwencji policji mecz został wznowiony i dokończony - Kosowo wygrało 4:0. Najpewniej Cypr zostanie za to ukarany przez UEFA, bo w podobnej sytuacji sporą karę otrzymała Rumunia.
W trakcie wrześniowej przerwy reprezentacyjnej Albania i Ukraina rozegrały mecz w Lidze Narodów. Wtedy Albańczycy wywiesili transparent "Kosowo jest albańskie", ale mecz był kontynuowany i nie było żadnej reakcji ze strony organizatora czy delegata UEFA. Serbowie byli oburzeni. "Był to haniebny transparent i haniebne zachowanie" - pisał portal kurir.rs.
Aby zrozumieć, z czego wynika takie podejście UEFA do sprawy Kosowa i brak reakcji po zachowaniu Albańczyków, porozmawialiśmy z dr. Sewerynem Dmowskim, doradcą ds. komunikacji, a także specjalistą od historii politycznej Polski i piłki nożnej. - Zwróciłbym uwagę na to, że UEFA niejednokrotnie dowiodła już pewnej ślepoty na jedno oko. To jest organizacja, która za wszelką cenę unika kłopotów i problemów. Ja zawsze pokazuję tutaj przykład agresji Rosji na Ukrainę. Te pierwsze reakcje UEFA były takie, żeby nic nie zrobić, nie wyciągnąć konsekwencji, w jakiś sposób to wszystko rozmyć - mówi Dmowski.
- Niespójność jest wdrukowana w kunktatorską politykę UEFA. To są takie absurdy "uefowskie", pewnego rodzaju hipokryzja, niekonsekwencja, trochę działanie na zasadzie "my tu rządzimy, my tu decydujemy, niezależnie od tego, czy w naszych działaniach jest jakaś logika, czy nie". Dlaczego UEFA inaczej reaguje na takie sytuacje? Bo może - dodaje ekspert. I przypomina, w jaki sposób UEFA podchodziła do wydarzeń w Alkmaar z udziałem Josue, Radovana Pankova czy Dariusza Mioduskiego, właściciela Legii Warszawa. Wtedy skończyło się na niewielkiej karze dla Holendrów.
Czy Kosowo jest bardziej albańskie, czy serbskie? Jak podejść do tego zagadnienia? - Można powiedzieć, że Kosowo jest albańskie w tym sensie, że większość mieszkańców Kosowa przyznaje się, że przynależy i identyfikuje się z kulturą albańską. Kosowo wcześniej znajdowało się w strukturach terytorialnych i politycznych Serbii. Można by na upartego szukać wyjaśnienia, że stwierdzenie "Kosowo jest albańskie" jest stwierdzeniem faktów, choć jest to wymierzone w Serbię. A drugie stwierdzenie nawiązuje do postulatu zmiany granic. Współczesny sport jest kolejną areną emanacji polityczności - tłumaczy Dmowski.
Czy FIFA i UEFA dysponują narzędziami, by elementy politycznej manifestacji zniknęły ze stadionów? Czy jest to w ogóle możliwe? - Może jakimś pomysłem jest, żeby delegaci przerywali mecze w takich sytuacjach przy treściach niewłaściwych. Schody zaczynają się w momencie, kiedy trzeba orzec, co jest treścią niewłaściwą. W większości cywilizowanego świata jest zgoda, że np. wywieszenie swastyki jest absolutnie niedopuszczalne i karygodne. A wywieszenie sierpa i młota? Czy będzie taka zero-jedynkowa reakcja? Moim zdaniem nie - mówi Dmowski.
- Co, jeśli kibice specjalnie wywieszaliby banery, bo toczą wojnę z zarządem swojego klubu po to, by go narazić np. na bankructwo? To scenariusz lekko fikcyjny, ale nie absurdalny, bo mógłby mieć miejsce we współczesnym sporcie. Tu się zaczyna zabawa w kotka i myszkę, jest tak samo, jak z pirotechniką. Te środki można przemycać na stadion. Odłam ultrasowski, taki antysystemowy, tylko czeka, by ktoś im tego zabronił. Jestem bardzo sceptyczny co do szans, by skutecznie, bezstronnie wyeliminować taki przekaz z trybun - opowiada ekspert.
- To kontrowersyjna perspektywa, nie będę usprawiedliwiał żadnych okrzyków, ale jeśli Albańczyk z Kosowa faktycznie nienawidzi Serba i chciałby mu wykrzyczeć w sposób bezkarny, że go nienawidzi, to jakie ma dzisiaj możliwości? Może napisać to w internecie lub pójść i to wykrzyczeć na stadionie - zauważa Dmowski.
- Piłka nożna nie wygenerowała konfliktu w Kosowie i nie przysłużyła się temu konfliktowi. Futbol przyciąga zainteresowanie, dlatego ludzie na stadionie dokonują ekspresji swojej tożsamości. To, co obserwujemy naokoło organizacji meczów, jest wtórne. Gdyby zniknął spór, to zniknęłoby takie zagadnienie. Spór o przynależność państwową Kosowa trwa od kilku stuleci, jest bardzo złożony - tłumaczy nam ekspert.
Zgodnie z przewidywaniami profilu "Football Meets Data" na portalu X, Polska może znaleźć się w drugim koszyku przy okazji eliminacji do mistrzostw świata w 2026 r. W podobnej sytuacji znajduje się Serbia, więc te drużyny raczej nie trafią na siebie w losowaniu - chyba że Polska trafi do pierwszego koszyka, grając w play-off Ligi Narodów. Kosowo będzie za to losowane z czwartego koszyka.
Jak Polska mogłaby się przygotować na ewentualny mecz z Kosowem, czy nawet na sparing z Serbią, by zmniejszyć prawdopodobieństwo wystąpienia takich politycznych manifestacji i prowokacji?
- Jestem sceptycznie nastawiony do możliwości egzekwowania stanowiska przez organizatora. Wszystkie organy, które odpowiadają za bezpieczeństwo meczu, czyli organizator meczu, organizator rozgrywek, też różnego rodzaju podmioty publiczne jak policja, dokonują takiej analizy. Jeśli mamy sytuację, gdy mecz ma się odbyć między drużynami, których kibice są zwaśnieni, to te ryzyka są większe i poziom czujności organizatora jest większy. Jeśli chodzi o kwestie polsko-serbskie, to Polska jest członkiem NATO - komentuje Dmowski. Warto dodać, że Polska uznała niepodległość Kosowa w 2008 r.
- NATO było zaangażowane w wojnę domową w Jugosławii. W dużej mierze dzięki interwencji sił NATO Kosowo jest niepodległym państwem. W Serbii do dziś pamiętają bombardowania. Jeżeli popatrzymy na pejzaż polskich kibiców klubowych, to generalnie oni stoją na stanowisku, że Kosowo jest serbskie i w tym konflikcie bardziej opowiadają się po stronie Serbów, co jest paradoksalne z tego powodu, że to Serbom aktualnie jest najbliżej do Rosjan. Czy dałoby się wyeliminować ich prowokacje? Moim zdaniem nie. Jeżeli osoby czy grupy będą chciały takie prowokacje przedsięwziąć, to to zrobią - podsumował ekspert.