Podczas ubiegłotygodniowego pojedynku Rumunia - Kosowo w ramach eliminacji do przyszłorocznych mistrzostw Europy, które zostaną rozegrane w Niemczech, doszło do dużego skandalu. - Szesnaście minut - tyle czasu spędzili na boisku piłkarze Rumunii i Kosowa, zanim wtorkowy mecz nie został przerwany. Rumuńscy kibice co rusz skandowali hasło: "Kosowo to Serbia". Wypisali je także na wielkim banerze. W momencie, gdy jeden z piłkarzy rumuńskich ostro starł się z rywalem zaraz pod trybuną pełną najbardziej zagorzałych fanów, antykosowskie okrzyki wybrzmiały raz jeszcze. Mecz mimo to udało się dokończyć, co nie oznacza, że Rumuni uniknęli problemów - pisał Sport.pl.
UEFA po dość długiej zwłoce wszczęła oficjalne śledztwo przeciwko Rumuńskiemu Związkowi Piłki Nożnej w związku z opisanymi wyżej incydentami. Po dziesięciu dniach UEFA wreszcie zajęła głos w tej sprawie. Przedstawiła również, jakie wymierzyła kary.
Rumuńska federacja otrzymała karę 40 tys. euro grzywny oraz zakaz gry z udziałem kibiców w jednym meczu. Rumuni bez dopingu fanów zmierzą się zatem w kolejnym spotkaniu eliminacyjnym do Euro - 15 października z najsłabszą drużyną grupy - Andorą. Pojedynek zostanie rozegrany w stolicy Rumunii - Bukareszcie.
Antykosowskie hasła miały duże znaczenie polityczne. Kosowo, które ma niepodległość od 2008 roku, wciąż nie jest uznawane przez wszystkie państwa świata, w tym trzy z Unii Europejskiej. Wśród nich jest m.in. Rumunia (oprócz niej Hiszpania oraz Cypr). Mimo to kosowska federacja piłkarska w 2016 r. została włączona do struktur UEFA.
Rumunia po sześciu kolejkach zdobyła dwanaście punktów i zajmuje drugie miejsce w grupie I. Ma dwa punkty straty do prowadzącej Szwajcarii. Natomiast Kosowo zdobyło dotychczas cztery punkty i jest na przedostatniej pozycji.
W następnej kolejce Rumunia zmierzy się 12 października na wyjeździe z Białorusią, a Kosowo również na wyjeździe zagra z Andorą (oba mecze o godz. 20.45).