Tuż po ostatnim gwizdku Czesław Michniewicz zalał się łzami. I nie było co się dziwić, bo dopiero co objął kadrę Polski, a ta pokonała w barażach Szwedów 2:0 i awansowała na mundial, gdzie dotarła aż do 1/8 finału. Tamten mecz był także ważny dla naszych rywali, bo reprezentacyjna piłka szwedzka się właśnie wtedy posypała.
Co prawda jeszcze w czerwcu Szwedzi ograli 3:0 Słowenię w Lidze Narodów, ale później zanotowali komplet rozczarowujących wyników.
I tym samym Szwedzi zajęli dopiero czwarte miejsce w grupie 4 Dywizji B Ligi Narodów. A co gorsze, skandynawski zespół zawalił także eliminacje do Euro 2024 w Niemczech. Po sześciu meczach Szwedzi mają zaledwie siedem punktów i nie zagrają na mistrzostwach Europy. Taka sytuacja zdarza się po raz pierwszy od 25 lat, gdy Szwedzi nie zagrali w dwóch wielkich turniejach z rzędu.
Szwedzka prasa bezlitośnie oceniła własną reprezentację. "Niebiesko-żołty upadek" - brzmiał tytuł w portalu fotbollskanalen.se. "Już ciemno. Szwecja jest zdruzgotana" - wtórowało mu "Expressen". Przy okazji Szwedzi stracili wielkie pieniądze.
- Podczas Euro 2021, kiedy w 1/8 finału zmierzyli się z Ukrainą, zarobili łącznie prawie 150 mln koron (około 57 mln zł). Sam awans na turniej dał nam duże środki, których teraz zabraknie - piszą dziennikarze "Expressen".
A przecież mówimy o kadrze, gdzie nie brakuje uznanych piłkarzy, jak m.in.: Alexander Isak (Newcastle United), Dejan Kulusevski (Tottenham), Victor Lindelof (Manchester United), Mattias Svanberg (Wolfsburg), czy Emil Forsberg (RB Lipsk). 61-letni selekcjoner Janne Andersson poprowadził kadrę w 91 meczach, ale wygląda na to, że jego czas minął.
Komentarze (2)
Porażka z Polską zaczęła ich koszmar. Upadek reprezentacji