"Te łzy po meczu mówią wszystko! To, co zrobił Michniewicz, było szalone"

Dawid Szymczak
Te łzy po meczu mówią wszystko! Przeciwko kontuzjom, przeciwko rywalom, ale z głową i wyczuciem - tak Czesław Michniewicz wywalczył ten awans. Selekcjoner podjął szereg nieoczywistych, ale trafnych decyzji, którymi pomógł reprezentacji Polski zwyciężyć 2:0 w barażowym finale ze Szwecją.

W ostatnich dniach, gdy rosły przedmeczowe emocje, zaczęło nam umykać, jak trudne zadanie miał Czesław Michniewicz. Dopiero pod koniec stycznia przejął zdradzoną reprezentację Polski, więc dostał raptem kilka tygodni, by oblecieć całą Europę i spotkać się z piłkarzami, a później do dyspozycji miał ledwie parę treningów i jeden sparing. Dużo miał tylko kontuzji i pecha. To co zrobił, było szalone. Tak, jak wzruszające były jego łzy po meczu. 

Zobacz wideo Ivan zabrał piłkę i uciekł z mamą do Polski. "Syn pyta: mój dom jeszcze stoi?"

Czesław Michniewicz zrobił wszystko, żeby Szwedom zakręciło się w głowie

Olbrzymia stawka nie sprzyjała podejmowaniu nieoczywistych decyzji, tymczasem Polska wyszła na finał baraży bez skrzydłowych ani wahadłowych, choć ostatni raz grała w ten sposób za Jerzego Brzęczka - w meczu z Włochami, raptem przez 45 minut. Michniewicz spotkanie ze Szwecją zaczął z Bartoszem Bereszyńskim na lewej obronie, z Jackiem Góralskim i Krystianem Bielikiem, którzy pierwszy raz w życiu spotkali się w środku pola, za to z Grzegorzem Krychowiakiem na ławce, choć ten ostatni ważny mecz, w którym mógł zagrać, przegapił w 2012 r.

Michniewicz zrobił wszystko, żeby Szwedom zakręciło się w głowie. Zabawił się na konferencji prasowej, gdy najpierw przekonywał, że o rywalach wie wszystko - nawet to, który piłkarz ubiera psa w reprezentacyjną koszulkę, a później wiele razy zapewniał, że jego zespół zagra trzema stoperami. W wywiadzie w dniu meczu stwierdził już, że ustawienie będzie się zmieniać. Grafika w przedmeczowym studiu pokazała, że Polska wystawi trzech środkowych obrońców. Grafika tuż przed meczem - że jednak obrońców będzie czterech. Ustawienie do końca pozostało zagadką. Dopiero kolejne minuty meczu pokazały, że częściej Polacy grali klasycznie: w środku z zaciskającym zęby, kontuzjowanym Kamilem Glikiem i Janem Bednarkiem, z Mattym Cashem po prawej i Bereszyńskim po lewej stronie. 

Polski selekcjoner chciał zaserwować Szwedom wszystko, czego nie lubią, dlatego zagęścił środek pola, kazał bardzo uważnie pilnować groźnego Emila Forsberga. Polacy grali agresywnie i byli dobrze zorganizowani taktycznie. Nie dali sobie zrobić krzywdy po stałych fragmentach gry, którym przygotowaniu trenerzy poświęcili w ostatnim tygodniu sporo czasu. Szwedzi zagrażali polskiej bramce głównie po indywidualnych błędach, gdy groźne straty przytrafiły się Cashowi i Bielikowi. Ale wówczas dobrze interweniował Wojciech Szczęsny. 

Jacek Góralski wytrzymał do 38. minuty. W porę został zmieniony

Michniewicz wyciągnął też sporo wniosków z towarzyskiego meczu ze Szkocją. Najsłabszy na boisku Arkadiusz Reca został na ławce rezerwowych, tracący piłkę Krychowiak również. Sebastian Szymański, który w Glasgow zagrał całkiem nieźle, przeciwko Szwecji wystąpił od początku i spisał się bardzo dobrze. Selekcjoner zupełnie zaskoczył wystawieniem Jacka Góralskiego. Można nawet powątpiewać, że Szwedzi mieli go przeanalizowanego, wszak ostatni mecz w kadrze rozegrał w listopadzie 2020 r. przeciwko Włochom w Lidze Narodów. - Oby tylko wytrzymał jak najdłużej i nie zobaczył kartki - życzył sobie przed meczem Michniewicz.

I tylko tutaj można się do decyzji selekcjonera przyczepić, bo Góralski wytrzymał tylko do 38. minuty. Wtedy bardzo ostro sfaulował Jespera Karlstroma i miał mnóstwo szczęścia, że sędzia Daniele Orsato pokazał mu tylko żółtą kartkę. - Na szkoleniach byłaby rekomendacja, żeby pokazać czerwoną, bo atak korkami był wysoko, pod kolanem - powiedział Sport.pl Marcin Borski, były sędzia międzynarodowy. Gdyby podjął podręcznikową decyzję, mógł całkowicie zmienić przebieg tego meczu. Michniewicz w porę zareagował i już w przerwie za nieobliczalnego Góralskiego wpuścił Krychowiaka. 

Szczęście nie opuściło Polaków po zmianie stron. Wreszcie! Bo po kolejnych kontuzjach bardzo ważnych piłkarzy można było tylko bezradnie rozkładać ręce. Wprowadzony na boisko Krychowiak wbiegł w polu karnym Szwedów przed jedynego przedstawiciela ekstraklasy w tym meczu - Karlstroma z Lecha Poznań i został przez niego sfaulowany. Robert Lewandowski, który do tamtej pory przede wszystkim walczył, ale okazji miał mało, dostał taką, jakiej nie zwykł marnować. W autorskim stylu wykorzystał rzut karny i dał Polsce prowadzenie. A drużyna dobrze wiedziała, jak tym wynikiem zarządzać. Nie dała sobie zrobić krzywdy. Ba, Szwedzi mieli raptem jedną dogodną okazję do strzelenia gola. 

Turbulencje nie ominęły Czesława Michniewicza, ale wylądował bezpiecznie

Wiele obiecywaliśmy sobie po taktycznym zmyśle Michniewicza i jego uwielbieniu do analizy. Po jego umiejętności zasypywania różnic w umiejętnościach. Właśnie nieoczywistymi pomysłami potrafił zatrzymywać silniejsze reprezentacje prowadząc młodzieżówkę, ogrywał lepsze kluby trenując Legię Warszawa. I nieoczywistymi decyzjami pomógł Polsce awansować na mistrzostwa świata w Katarze. Bereszyńskiemu prawonożność nie utrudnia gry po lewej stronie, opłaciło się zostawienie niewidocznego w pierwszej połowie Piotra Zielińskiego niemal do końca meczu, bo strzelił gola na 2:0. Bielik - z wyjątkiem jednej groźnej straty - rządził w środku pola. Michniewicz wystawił czterech obrońców i zachował czyste konto. W porę zastąpił Góralskiego Krychowiakiem. W przerwie zadziałał tak, że druga połowa była świetna. Zaufał za to Glikowi, który sam zdecydował, że mimo bólu i kontuzji odniesionej już w 3. minucie, rozegra cały mecz.

To awans im. Czesława Michniewicza. Lot do Kataru był pełen komplikacji. Poprzedni pilot - Paulo Sousa - uczył się sterować tą reprezentacyjną maszyną już po starcie. Później był zawód podczas Euro. Następnie zabrakło paliwa z Węgrami i konieczne było międzylądowanie w barażach. I nikt się nie spodziewał, że ten pilot postanowi oddać stery komuś innemu. Michniewicz za ten ster chwycił. Turbulencje go nie ominęły, ale wylądował bezpiecznie. To czas, by bić brawo.

Więcej o:
Copyright © Agora SA