To zawodnicy Kamerunu byli faworytami tego pojedynku. Aż pięć razy wygrywali oni już Pucharu Narodów Afryki (w latach 1984, 1988, 2000, 2002 i 2017), a Gambia debiutuje w turnieju. - Moi piłkarze śpią po sześciu w jednym pokoju. Niektórzy w tym samym łóżku! W czasach koronawirusa! Pracuję w Afryce 14 lat, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Niech mistrzostwa rozstrzygną się na boisku, a nie w hotelach - grzmi jej selekcjoner, nazywany "poszukiwaczem przygód" - pisał o Gambii Dawid Szymczak, dziennikarz sport.pl.
W sobotnim ćwierćfinale Gambia zaprezentowała się jednak słabo. W całym meczu oddała zaledwie jeden celny strzał na bramkę (rywale siedem). Kamerun miał sporą przewagę, ale udokumentował ją dopiero w drugiej połowie. Najpierw w 50. minucie Karl Toko Ekambi sfinalizował strzałem głową dośrodkowanie Collinsa Faiego. Siedem minut później Toko Ekambi strzelił drugą bramkę po podaniu Martina Hongla.
Zawodnik Olympique Lyon awansował na drugie miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych. Ma pięć goli, jednego mniej od prowadzącego, też Kameruńczyka Vincenta Aboubakara.
Kamerun został pierwszym półfinalistą Pucharu Narodów Afryki. Teraz zmierzy się ze zwycięzcą pojedynku: Egipt - Maroko (mecz zostanie rozegrany w niedzielę, 30 stycznia o godz. 16). W sobotę w drugim ćwierćfinale Burkina Faso zmierzy się z Tunezją.