• Link został skopiowany

O'piłki Marciniaka. Jan Bednarek w Southampton. Jak wygląda lepszy piłkarski świat?

Dystans dzielący nas od najlepszych jest ogromny. Miałem okazję się o tym przekonać, gdy odwiedziłem Jana Bednarka i zobaczyłem jak funkcjonuje ośrodek Southampton w Staplewood - pisze Krzysztof Marciniak, dziennikarz Canal+ Sport.
Jan Bednarek
Źródło: Kuba Atys/ Agencja Wyborcza.pl

Wywiady z piłkarzami mają swoje stałe, powtarzalne elementy. Pytania dziennikarzy są podobne, więc i odpowiedzi rzadko zaskakują. Odstępstwa od reguły oczywiście się zdarzają, ale zdecydowana większość takich rozmów przebiega według przewidywalnego scenariusza. Po zmianie klubu piłkarz jest zazwyczaj pozytywnie zaskoczony atmosferą, w szatni jest wesoło, chociaż na treningach pracuje się ciężko, jak nigdy dotąd. Swoją drogą, czy kojarzycie wywiad, w którym piłkarz powiedział, że u nowego trenera pracuje się mniej intensywnie niż u poprzednika? Na takie wyznanie dotąd nie trafiłem, a już kilka rozmów w życiu przeczytałem i przeprowadziłem.

Zawodnicy pracują więc coraz ciężej, a organizacja w klubach jest bliska perfekcji. Gdy kamera lub dyktafon przestają rejestrować ta opinia czasem się nieco zmienia, ale nic w tym zaskakującego. W końcu narzekanie mogłoby być naszym sportem narodowym. Zachwyt i ekscytacja warunkami w klubie jest szczególnie wyczuwalna u zawodników, którzy Ekstraklasę zamienili na ligę mocniejszą piłkarsko i finansowo. Dziś nie oznacza to tylko kierunku zachodniego i lig z TOP5, w kompleksy mogą nas wpędzić także ekipy z Turcji, Bułgarii, Białorusi czy Azerbejdżanu. Zderzenie z nowymi realiami bywa mocno frustrujące, bo szybko przychodzi refleksja, że w wielu kwestiach infrastrukturalnych świat nam odjechał.

„Nie kupujemy sukcesu, my go hodujemy”

„Nie kupujemy sukcesu, my go hodujemy”

Dystans dzielący nas od najlepszych jest ogromny. Miałem okazję się o tym przekonać, gdy odwiedziłem Jana Bednarka i zobaczyłem jak funkcjonuje ośrodek Southampton w Staplewood. Polski piłkarz przywykł już do wyśrubowanych standardów klubu, który w Anglii nie jest regularnym kandydatem do tytułów, ale wyznacza trendy w kwestii szkolenia i formowania piłkarzy. W stołówce drużyn młodzieżowych na ścianie jest potężny napis: „Nie kupujemy sukcesu, my go hodujemy”. Wokół hasła imiona i nazwiska zawodników, którzy szkolili się w Southampton, a później grali, lub nadal grają na profesjonalnym poziomie. Cała masa dowodów na umiejętność wyławiania talentu i pracy nad jego oszlifowaniem. Kiedyś Alan Shearer i Matt Le Tissier, później Gareth Bale, Adam Lallana, Luke Shaw i James Ward-Prowse. Większość z nich grało w pasiastej koszulce Southampton, a potem za niemałe pieniądze trafiali do jeszcze większych klubów.

Jerzy Brzęczek: Jakub Błaszczykowski jest traktowany poniżej krytyki od lat

Technologia na pomoc

Sukces „Świętych” wykuwa się na 14 idealnie przygotowanych boiskach. Każde ma identyczne parametry, jak główna murawa St. Mary’s – trawa ma tę samą długość i przycięta jest w identyczny wzór. Dwie płyty położone najbliżej klubowego budynku są wyłącznie do dyspozycji pierwszego zespołu. Mark Hughes nie musi więc wzorem kolegów z Ekstraklasy robić zimą objazdu po okolicy szukając boiska zdatnego do użytku. Gdy spadnie śnieg nie chwyta łopaty, by przygotować boisko do treningu, tylko idzie pod pneumatyczny balon i spokojnie pracuje. Inny piłkarski świat. Momentami trochę przypominający ten, w którym znalazł się główny bohater „Truman show”. Każde zajęcia są pierwszego zespołu monitorowane, służy to tego 11 kamer rozmieszonych wokół boiska. Obraz jest analizowany przez współpracowników trenera, więc każde zaniechanie zostanie szybko wychwycone i przekazane szefowi. Gdyby ludzkie oko zawiodło to z pomocą przychodzi technologia. Dane fitness z pasków, w których trenują piłkarze są analizowane w czasie rzeczywistym. Jeśli ćwiczenie trzeba wykonać z określoną intensywnością to bardzo łatwo można zweryfikować, kto pracuje pełną parą, a kto na pół gwizdka. Nic nie da się ukryć.

Legia Warszawa. Arkadiusz Malarz "odstrzelony" przez Ricardo Sa Pinto? Portugalczyk: Nie skreślam go

Profil, w którym jest wszystko

Wrażenie robi też proces wybierania zawodników, którzy mogą zasilić klub. Southampton nie może się licytować z najbogatszymi klubami z Londynu czy Manchesteru, więc musi działać sprytnie. Przegląda uważnie rynki mniej oczywiste (być może dlatego tak często w tym klubie grał jakiś Polak: Saganowski, Rasiak, Hajto, Kosowski, Białkowski, Boruc) i starannie selekcjonuje kandydatów. Bednarek był zdumiony, gdy już po transferze skauci pokazali mu jego profil. Było tam wszystko: analizy meczów z ostatnich kilku lat, konkretne zachowania z rozgrzewki, wywiad środowiskowy na jego temat, nawet raport o aktywności w mediach społecznościowych. Polskie kluby też w tej mierze starają się profesjonalizować, ale zdecydowanie łatwiej znaleźć przykład transferu na podstawie wycinków akcji i rekomendacji znajomego menedżera niż popartego tak gruntowną analizą. Zresztą w jednym z klubów Ekstraklasy pełen dobrych chęci prezes powtarza, że koniecznie musi sprawdzić profil piłkarza na Instagramie, choć w rzeczywistości ma na myśli platformę InStat. Najważniejsze, że są chęci!

Inny piłkarski świat – tak można w skrócie podsumować to, co pokazał nam Jan. Gdy oprowadzał nas po kolejnych pomieszczeniach i opowiadał o organizacji klubu można było popaść w kompleksy. Michał Probierz jakiś czas temu słusznie zauważył, że najlepsze warunki do pracy są na stadionach Ekstraklasy, a więc w miejscu, gdzie zespół pracuje przez dwie godziny, raz na dwa tygodnie, w trakcie ligowego meczu. Boiska treningowe, gdzie wykonuje się codzienną robotę są zazwyczaj w dużo gorszym stanie. Bywa i tak, że od stycznia do połowy marca drużyna nie ma żadnego treningu na naturalnej nawierzchni, bo żadne boisko się do tego nie nadaje. Zamiast zachwycać się lepszym piłkarsko światem spróbujmy go zbudować u siebie. Euro 2012 było kołem zamachowym postępu, którego zazdroszczą nam choćby Włosi. Większość klubów gnieździ się na starych i niefunkcjonalnych obiektach (ten w Bolonii pamięta czasy Mussoliniego), gdy w Polsce nowe areny mają nawet kluby z trzeciego poziomu rozgrywek. Witryna jest okazała, nie trzeba się jej wstydzić. Teraz czas, by uporządkować zaplecze. 

Piotr Zieliński w Realu Madryt? Jest zainteresowanie

Więcej o: