Mistrzyni i rekordzistka świata ujawnia. "Mój ojciec w amoku spalił mi cały sprzęt"

Mistrzyni i rekordzistka świata w biegu na 100 m przez płotki - Tobi Amusan - była jedną z największych, o ile nie największą gwiazdą zakończonych w niedzielę lekkoatletycznych mistrzostw świata. 25-letnia Nigeryjka zdradziła, że przez chore ambicje ojca mogła nigdy nie rozpocząć zawodowej kariery.

- Kiedy mój tata dowiedział się, że w tajemnicy przed nim biegam, strasznie się wściekł. W amoku spalił mój cały sprzęt treningowy. Chwilę później powiedział mojej mamie, że to był ostatni raz, kiedy widział mnie na stadionie - opowiedziała mistrzyni świata w biegu na 100 m przez płotki, Tobi Amusan.

Zobacz wideo Pia Skrzyszowska: Celuję w finał i liczę na poprawienie rekordu życiowego

Podczas zakończonych w niedzielę mistrzostw świata Nigeryjka dwukrotnie biła rekord świata. W półfinale uzyskała czas 12.12 s. To wynik lepszy aż o 0.08 s od poprzedniego rekordu, należącego do Amerykanki Kendry Harrison. Jak wyliczył znany w mediach społecznościowych statystyk i pasjonat lekkoatletyki "Nedops", w tej konkurencji nikt nie pobił rekordu świata aż tak wyraźnie jak Amusan od 1980 roku, gdy z 12.48 na 12.36 przesunęła go nasza Grażyna Rabsztyn.

W finale Amusan pokazała, że to wcale nie jest koniec jej możliwości. Złoto wygrała z wynikiem 12.06! Szkoda, że to nie jest oficjalny, nowy rekord świata, bo podczas biegu wiał zbyt mocny, sprzyjający wiatr (+2,5 m/s a maksymalny dozwolony to 2 m/s).

Po zdobyciu złotego medalu Amusan rozmawiała z dziennikarzami i opowiedziała, że nie wiele brakowało, by nigdy nie rozpoczęła kariery zawodowej biegaczki. - Moi rodzice są nauczycielami i oboje bardzo przestrzegają dyscypliny. Oboje mieli też poczucie, że przede wszystkim powinnam się skupić na szkole. Rodzice bardzo się obawiali, że zbłądzę, zdekoncentruję się i zejdę na złą drogę - mówiła Nigeryjka.

Trudne początki mistrzyni i rekordzistki świata

I dodała: - Moja mama jako pierwsza zobaczyła jednak, że jest we mnie coś więcej i że może warto dać mi szansę. Za każdym razem upominała mnie, bym jej nie zawiodła. Kiedy byłam na treningu, mama mówiła tacie, że byłam w kościele. Kiedy wyjeżdżałam na zawody daleko od domu, mówiła mu, że byłam na międzyszkolnej debacie. Tak to wszystko się zaczęło.

- Szczerze mówiąc, mój ojciec dalej mnie nie wspiera w mojej karierze. Po prostu czuje, że w życiu chodzi o coś więcej niż tylko bieganie. Za każdym razem, kiedy do niego dzwonię z zawodów, mówi: "Daj z siebie wszystko, a Bóg ci pomoże". To wszystko - kontynuowała Amusan.

- Teraz jest mój czas, bo jestem nie tylko mistrzynią, ale też rekordzistką świata. Jeszcze to do mnie nie dotarło, ale wiem, że dzięki temu, że uwierzyłam w siebie, wszystko stało się łatwiejsze. W jednym zgadzam się z ojcem: Bóg mi pomógł. To dzięki niemu jestem zdrowa, to on zdecydował, że to mój czas. Jestem za to bardzo wdzięczna - zakończyła.

"Amusan zrobiła wspaniały progres. Była czwarta na ubiegłorocznych igrzyskach w Tokio, była czwarta na poprzednich MŚ - w 2019 roku w Dausze. A teraz jest królową. Kto wie, czy nie największą królową tych mistrzostw. Wcześniej rekord świata biła w Eugene tylko Sydney McLaughlin w biegu na 400 m przez płotki" - o Nigeryjce pisał Łukasz Jachimiak ze Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.