Kilka lat temu Kirył Tereszyn zasłynął na świecie z wielkich bicepsów. Nie osiągnął ich jednak na siłowni. Rosjanin wstrzyknął sobie po trzy litry wazeliny w każde ramię. Jak sam twierdzi, wtedy nie zastanawiał się nad możliwymi skutkami tego czynu. - Poddałem się operacjom, aby pozbyć się tego koszmaru. Kiedy miałem 20 lat, zrobiłem to z powodu własnej głupoty. Nie myślałem o konsekwencjach – mówi Kirył.
Teraz w jego rękach zalega stwardniała wazelina, a tkanka mięśniowa w tricepsie jest martwa. Do poddania się operacjom namówiła go Alana Mamajewa, działaczka na rzecz ofiar nieudanych operacji plastycznych, a prywatnie żona rosyjskiego piłkarza, Pawła Mamajewa.
Kirył Tereszyn walczy o życie i pełną sprawność
Na stół operacyjny Kirył trafił w 2019 roku, ale jego operacje opóźniła w 2020 roku pandemia koronawirusa. Kirył zdradził, że lekarz, który się nim zajmuje, Dmitrij Mielnikow, ostrzegł 24-latka, że jeżeli wazeliny nie uda się usunąć, to Rosjanin może nawet umrzeć. A nawet jeśli przeżyje, to może skończyć jako niepełnosprawny.
- Najtrudniejsza operacją będzie ta w moim bicepsie. Wewnątrz jest nerw odpowiedzialny za wrażliwość ramion. Jeżeli, nie daj Boże, coś się z nim stanie, to nie będę mógł ruszać ręką. Bardzo się boję. Wiem, że powinienem był pomyśleć o tym wcześniej. Sam jestem sobie winny – powiedział Kirył. Na skutek wstrzyknięcia sobie wazeliny do rąk zmagał się później z wysoką gorączką, silnym bólem i osłabieniem.
- Mam 24 lat i mój układ odpornościowy radzi sobie jak na razie ze stanem zapalnym, ale nie wiem, co będzie dalej. Cieszę się, że są lekarze, którzy się mną przejęli – powiedział Rosjanin, który w tym roku ma przejść kolejne zabiegi.
Kirył Tereszyn dzięki swoim monstrualnym bicepsom był rozpoznawalny na całym świecie. Spróbował nawet swoich sił w MMA, ale przegrał po trzech minutach.