Mistrz olimpijski i świata pilnie trafił do szpitala. "To nie może być prawda"

W 2016 roku Gianmarco Tamberi musiał zrezygnować ze startu w igrzyskach olimpijskich, mimo że był murowanym faworytem - wykluczyła go kontuzja. Teraz, na trzy dni przed startem zmagań w Paryżu, pech znów dopadł Włocha. Mistrz olimpijski trafił do szpitala, a diagnoza nie jest optymistyczna. "Jedyne co mogę teraz począć, to po prostu czekać i się modlić..." - pisał na Instagramie. Jego występ na igrzyskach stanął pod znakiem zapytania.

Tegoroczne igrzyska olimpijskie zaczęły się pechowo dla Gianmarco Tamberiego. Podczas ceremonii otwarcia lekkoatleta zgubił obrączkę. Ta ześlizgnęła mu się z palca do Sekwany w momencie, gdy machał do kibiców. Włoch pełnił wówczas zaszczytną rolę - był chorążym swojej reprezentacji. Wierzył, że na tym limit jego pecha się wyczerpał. Jednak w poniedziałek zawodnik przekazał druzgocące informacje. Nie wiadomo, czy w ogóle wystartuje w Paryżu.

Zobacz wideo Sukces siatkarzy? "Przełamanie klątwy to początek drogi"

Koszmar Gianmarco Tamberiego. Lekkoatleta trafił do szpitala na trzy dni przed startem rywalizacji. "Nie zasługuję na to"

Tamberi jest wielkim faworytem do złota. W końcu przed trzema laty Włoch wywalczył tytuł mistrza olimpijskiego w Tokio i przyjechał do Paryża z myślą o jego obronie. Eliminacje skoku wzwyż zaplanowano na środę. Tyle tylko, że nie wiadomo, czy 32-latek będzie w stanie do nich przystąpić. Wszystko przez poważne kłopoty zdrowotne.

W poniedziałek Tamberi poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych, że trafił do szpitala. "To niewiarygodne... To nie może być prawda. (...) Ostry dyżur, tomografia komputerowa, USG, badania krwi i diagnoza... To prawdopodobnie kamica nerkowa. Na trzy dni przed igrzyskami, dla których poświęciłem wszystko, leżę bezradny w łóżku, z prawie 39-stopniową gorączką" - relacjonował na Instagramie lekkoatleta. Musiał nawet odwołać lot do Paryża.

Wydaje się, że jego stan zdrowia uniemożliwia mu obecnie rywalizację, ale Włoch nie zamierza się poddawać i złożył jasną deklarację. "Jedno mogę obiecać. Nie wiem, jak się tam dostanę, ale będę na tych igrzyskach i dam z siebie wszystko aż do ostatniego skoku, w jakimkolwiek bym nie był stanie. Przysięgam to Wam i sobie!" - pisał. 

Tamberi nie ukrywał rozżalenia takim obrotem spraw. "Jedyne co mogę teraz począć, to po prostu czekać i się modlić... Nie zasługuję na to wszystko, co mnie teraz spotyka. Zrobiłem wszystko dla tej olimpiady, dosłownie wszystko. Naprawdę na to nie zasługuję" - podkreślał. 

 

Tamberi jest już w Paryżu. Co z jego startem?

Ostatecznie Tamberi udał się w podróż do Paryża. We wtorek rano opublikował zdjęcie z pokładu samolotu. Jednak dotarcie na miejsce zawodów to jedno, a udział w rywalizacji to drugie. Nie wiadomo, czy zdrowie pozwoli Włochowi na start. 

Jeśli Tamberi ostatecznie nie wystartuje, będzie to dla niego wielki cios. Tym bardziej że w przeszłości opuścił już igrzyska z powodu kłopotów zdrowotnych. Mowa o imprezie w Rio de Janeiro w 2016 roku. Wówczas był w znakomitej formie - tego samego roku w Portland wywalczył halowe mistrzostwo świata, a później dołożył mistrzostwo Europy w Amsterdamie. W Brazylii się jednak nie pojawił z powodu urazu kostki. 

Teraz znów znajduje się w bardzo dobrej formie - ma mistrzostwo świata z Budapesztu (2023) czy mistrzostwo Europy z Rzymu (2024) - i znów na drodze może stanąć zdrowie. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.