Paweł Fajdek zajął piąte, a Wojciech Nowicki – siódme miejsce w finale rzutu młotem na igrzyskach olimpijskich Paryż 2024. To pierwsze igrzyska od 2012 na których żaden z tej dwójki nie zdobył medalu. Szczególnie boleśnie przeżywa to Nowicki, mistrz olimpijski sprzed trzech lat, z Tokio.
Nowicki rzucił w niedzielę na Stade de France tylko 77,42 m. To bardzo słabo jak na miotacza, który w tym sezonie przekraczał 80 metrów i przyjechał na igrzyska z drugim wynikiem na świecie. Do podium Nowickiemu zabrakło dużo – brązowy medal Ukraińcowi Kochanowi dał wynik 79,39 m.
Dla Nowickiego to pierwsza w karierze wielka impreza, na której nie zdobył medalu. Wcześniej miał serię 11 występów na imprezach mistrzowskich i 11 zdobytych krążków.
Bardzo przykro patrzeć, jak Nowicki cierpi i słuchać jego pełnych żalu do samego siebie wypowiedzi.
- Nie wiem, co nie zagrało. Nie mam bladego pojęcia. Czułem się przygotowany, dobrze nastawiony psychicznie, ale w kole miałem zero czucia. Nie wiem, nie mam bladego pojęcia, dlaczego. Nawet się nie będę usprawiedliwiał, wiem, że start był kompletnie poniżej oczekiwań. Przykro mi, że zawiodłem. Podium olimpijskie było w zasięgu, ale nie poradziłem sobie technicznie. Przepraszam. Wiem, że dałem ciała. Po całości. Co mogę więcej powiedzieć? – słyszymy.
- Czułem, że nie mogłem się rozpędzić w kole. A jak się nie rozpędzisz, to nie zrobisz dobrego wyniku. Była kompletna pustka, zero czucia i dlatego mimo usilnych starań nic nie potrafiłem poprawić. Jeszcze raz przepraszam kibiców, że zawiodłem – mówi Nowicki.
Mistrz olimpijski z Tokio zapewnia, że solidnie przygotował się do walki o kolejny medal. - Czułem się dobrze, a nawet fantastycznie. Może Asia [trenerka Joanna Fiodorow] mi powie, co robiłem źle. Ja kompletnie nie wiem. Pustka, kompletna pustka. Trenerka mi coś doradzała, a ja niczego nie czułem. Próbowałem, ale nic się nie zmieniało – mówi.
- Skończyła się pewna epoka, skończyła się passa przywożenia medali. Chciałbym usiąść, porozmawiać z Asią i te błędy poprawić. Za rok będą MŚ, chciałbym się przygotować, bo jeszcze nie chcę się poddawać, nie chcę oddawać pozycji. Teraz nie wyszło, szkoda, że na najważniejszej imprezie, ale jeszcze nie chcę kończyć kariery.
Nowicki nie chciał wybiegać myślami do następnych igrzysk. - O Los Angeles nie myślę. Mam 35 lat i mam świadomość, że nie wiem, co będę robił za cztery lata. Od ostatnich dwóch lat plany układamy tylko z roku na rok. Nie oszukujmy się, dziś na podium olimpijskim są 22-, 23- i 26-latek, a ja mam 35 lat. Sezon pokazał, że jeszcze jestem w stanie daleko rzucać. Ale nie wiem, jak długo jeszcze będę – mówi.
- Była nędza. Przykro mi. Naprawdę przepraszam. Z czego wyszło, że nie wyszło? Nie mam bladego pojęcia. Jeżeli jakieś negatywne komentarze będą, to będę musiał to przełknąć, wezmę to na klatę, bo wiem, że nie podołałem. Czułem niemoc. Do ostatniej kolejki starałem się coś dorzucić do wyniku, ale oddałem sześć rzutów po prostu beznadziejnych – dodaje.
- Wszystko na sprawdzianach wyglądało obiecująco. Czułem, że przyszła forma. Byłem lekki, dynamiczny. Ale nie mam bladego pojęcia, dlaczego tu kompletnie nie czułem sprzętu. Chciałem dać wszystkie siły, całą energię, a kompletnie mi nie wyszło. Przykre to. Muszę sobie to jakoś poukładać w głowie i pracować dalej. Jeszcze się nie poddaję, wierzę, że jeszcze mnie stać na rzucanie na poziomie 80 metrów. Tylko muszę spokojnie porozmawiać z trenerką. Wiem, że już się powtarzam – kończy Nowicki.