Oto najszybszy człowiek na świecie! Wygrał złoto o 0,005 sekundy

Finał olimpijski na 100 metrów mężczyzn na Stade de France z pewnością przejdzie do historii jako jeden z najbardziej wyrównanych biegów w historii sprintów. Cała finałowa ósemka zmieściła się w zaledwie 12 setnych sekundy, a o złotym medalu zadecydowało jedynie pięć tysięcznych sekundy. Ten nieprawdopodobny finał wygrał ostatecznie Noah Lyles. Amerykanin zaliczył co prawda słaby start, ale zdołał to wyszarpać.

Noah Lyles aspiruje do miana nowej największej gwiazdy lekkiej atletyki. Z pewnością biegi sprinterskie potrzebują showmana, którym był Usain Bolt. Lyles potrafi przyciągnąć uwagę swoim stylem, zachowaniem i ogromną pewnością siebie. Już rok temu w Budapeszcie wywołał burzę swoimi słowami związanymi z NBA.

Zobacz wideo Anita Włodarczyk przetestowała kartonowe łóżko w wiosce olimpijskiej. Zobaczcie jak wypadł test

Jest nowy mistrz olimpijski na 100 metrów

Trzy lata temu w Tokio sensacyjnie mistrzem olimpijskim został reprezentant Włoch Marcell Jacobs. W Paryżu pobiegł w finale, ale nie był faworytem. Walka miała się rozstrzygnąć między dwoma Amerykanami - Noah Lylesem i Fredem Kerleyem. Przeszkodzić im mogli biegacze z Afryki i Jamajki.

Najlepszą reakcję startową miał Kerley, niemalże na granicy falstartu. Ale to nie on prowadził po pierwszych 20-30 metrach. Z przodu był Kishane Thompson, który był w stanie od razu się rozpędzić. Lyles był na tym etapie na ostatnim miejscu. W Paryżu ma słabsze starty, to było widać w eliminacjach i półfinale. Potrafił jednak odrobić straty na dystansie.

Lyles po 50 metrach miał najwyższą zmierzoną prędkość ze wszystkich, zrównał się resztą stawki, która goniła Thompsona i Kerleya, a potem dołączył do prowadzącej dwójki. Aktualny mistrz świata zaczął wysuwać się minimalnie na prowadzenie.

Na metę wszyscy wpadli niemalże w tym samym momencie. Najbardziej wychylił się do przodu Lyles, któremu zmierzono czas 9.79 sek. Taki sam miał Thompson. Tu nie ma możliwości, żeby obaj zajęli ex aequo pierwsze miejsce. Musiały rozstrzygnąć tysięczne części sekundy. Po sprawdzeniu tych ułamków sekundy ogłoszono, że mistrzem olimpijskim został Lyles. Wyprzedził Jamajczyka o zaledwie pięć tysięcznych! To jego rekord życiowy. Brąz zdobył Kerley z czasem 9.81, to jego najlepszy wynik w sezonie. Broniący tytułu Jacobs skończył piąty z czasem 9.85.

Lyles, celebrując złoto, odpiął kartkę z nazwiskiem od swojego stroju, podniósł do góry i pokazywał publiczności, by zapamiętała jego nazwisko. 27-latek pragnie zostać nowym królem sprintu i być jednym z najlepszych w historii. Krzyczał potem do kamery: "Ameryko, mówiłem ci. Mam to!"

To był bardzo wyrównany finał, bowiem różnica na mecie między pierwszym Lylesem a ostatnim Obliquiem Sevillem z Jamajki wynosiła zaledwie 0.12 sek. Byłaby mniejsza, gdyby nie fakt, że Seville odpuścił finisz, wiedząc kilka metrów przed metą, że medal wymknął mu się z rąk.

Noah Lyles ma na koncie sześć złotych medali mistrzostw Świata - dwa z Dohy 2019 (200 metrów i sztafeta 4x100 m) jeden z Eugene 2022 (200 m) i trzy z Budapesztu 2023 (100 m, 200 m i sztafeta 4x100 m).

Jego nazwisko zapadło bardziej kibicom w pamięci podczas czempionatu w stolicy Węgier, kiedy wbił szpilkę graczom NBA.

- Wiecie, co boli mnie najbardziej? Że oglądam finały NBA, a nad ich głowami widzę napis: mistrzowie świata. Mistrzowie świata czego? Stanów Zjednoczonych? Nie zrozumcie mnie źle. Kocham Stany Zjednoczone - ale to nie jest cały świat. To my (tu, w Budapeszcie - red.) jesteśmy światem. Każdy kraj tutaj walczy, prezentuje się i wywiesza swoją flagę, żeby pokazać, że reprezentuje swoją ojczyznę. W NBA nie ma flag - mówił w sierpniu 2023 r. Jego wypowiedź stała się viralem. Choć w jego słowach było sporo racji, to gracze NBA kpili z niego w odpowiedziach.

Noah Lyles wystartuje jeszcze na 200 metrów i w sztafecie sprinterskiej. Jego celem jest zdobyć komplet trzech złotych medali tak jak Usain Bolt w Rio de Janeiro i Londynie. Słynny Jamajczyk w Pekinie tez miał trzy złota, ale po latach stracił tytuł w sztafecie przez doping jednego z kolegów z reprezentacji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.