Zawody triathlonowe na igrzyskach w Paryżu to jedna z największych kompromitacji organizatorów. Ci założyli sobie, że pływanie odbędzie się w Sekwanie i nie przygotowali żadnego planu B. Problem w tym, że od dłuższego czasu stan wody w rzece nie spełniał wymaganych norm. Tak też było w pierwszych dniach trwania igrzysk. Z tego powodu odwołano dwa treningi, a zawody mężczyzn przełożono z wtorku na środę. W dodatku sportowcy dowiedzieli się o tym o... 5 rano. W środę rywalizacja doszła do skutku, choć na sam koniec wydarzył się wyjątkowo nieprzyjemny incydent.
Badania próbek wody wykazały, że stężenie bakterii E. coli jest na tyle małe, że zawodnicy i zawodniczki mogą pływać bez obaw o swoje zdrowie. O 8:00 rano na trasę ruszyły panie i po prawie dwugodzinnych zmaganiach triumfowała reprezentantka gospodarzy Cassandre Beaugrand. Znakomite 13. miejsce zajęła natomiast Polka Roksana Słupek. Tuż po nich na starcie pojawili się panowie.
W zawodach mężczyzn najlepszy okazał się Brytyjczyk Alex Yee. Sporo kontrowersji wywołał jednak dziewiąty w całych zmaganiach reprezentant Kanady Tyler Mislawchuk. Po zakończonym biegu, który jest ostatnim etapem rywalizacji po pływaniu i jeździe na rowerze, zaczął wymiotować. Kamery uchwyciły, jak robi to tuż za linią mety.
Trudno jasno wyrokować, czy reakcja Kanadyjczyka spowodowana była jakością wody, czy też ekstremalnym wysiłkiem. Wielu zawodników miało problemy z ukończeniem zawodów. On sam w rozmowie z portalem olympic.ca przyznał, że nie spodziewał się tak wysokiego miejsca. - To było absolutnie wszystko, co mogłem zrobić. Wymiotowałem 10 razy po wyścigu. Na ostatnich okrążeniach zgrzałem się do maksimum. Jestem dumny z wysiłku, jaki włożyłem. Chciałoby się więcej, ale to wszystko, na co było mnie stać - mówił. Jak na razie inni uczestnicy nie zgłaszali podobnych problemów zdrowotnych.