Reprezentacja Polski po dziewięciu dniach rywalizacji ma zdobyte dwa medale, co daje jej 31. miejsce w klasyfikacji generalnej. Biało-czerwoni zdobyli złoty medal w sztafecie mieszanej 4x400 m (Karol Zalewski, Natalia Kaczmarek, Justyna Święty-Ersetic oraz Kajetan Duszyński) i srebrny w wioślarstwie w czwórce podwójnej kobiet (Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann). Jedną z naszych nadziei medalowych w rzucie młotem jest Anita Włodarczyk.
W niedzielę odbyły się eliminacje do finału rywalizacji w rzucie młotem. Aby awansować do finału, należało uzyskać wymagane minimum, ustalone na poziomie 73,5 m albo znaleźć się w czołowej dwunastce. Anicie Włodarczyk wystarczyła jedna próba, aby załatwić sprawę awansu. Dwukrotna złota medalistka igrzysk olimpijskich rzuciła młotem na odległość 76,99 m i osiągnęła najlepszy wynik spośród wszystkich zawodniczek w eliminacjach.
Amerykanka DeAnna Price, jedna z głównych rywalek Włodarczyk, awansowała do finału, natomiast nie osiągnęła wymaganego minimum – jej wynik to 72,55 m, który dał jej dziewiąte miejsce w eliminacjach. 28-latka jest jedyną zawodniczką, która w tym roku osiągnęła wynik powyżej 80 m, a po eliminacjach zdradziła dziennikarzom, że od trzech tygodni zmaga się z urazem prawej stopy, który uniemożliwia jej normalną rywalizację. Ciężko zatem spodziewać się, że Amerykanka będzie rywalizować o złoty medal.
- Jestem po prostu szczęśliwa, że awansowałam - powiedziała Price ze łzami w oczach. - Mogę tylko dać z siebie wszystko. Na szczęście ból nie jest tak wielki, jak wcześniej, więc to już jest dobra informacja.
Poza Anitą Włodarczyk w finale rywalizacji rzutu młotem znalazły się Malwina Kopron oraz Joanna Fiodorow, które również nie osiągnęły wymaganego minimum, ale znalazły się w czołowej dwunastce. Polki oddały rzuty na odległość odpowiednio 73,06 i 72,32 m.