28-letnia tajwańska bokserka Lin Yu-Ting była jedną z tych zawodniczek na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, o której polskie i światowe media rozpisywały się najczęściej. Wielu ekspertów i kibiców twierdziło, że Tajwanka nie powinna zostać dopuszczona do walki o medale. To efekt tego, że bokserska federacja IBA zdyskwalifikowała ją na ubiegłorocznych mistrzostw świata po tym, jak w jej organizmie rzekomo wykryto chromosomy XY, a także podwyższony poziom testosteronu. MKOl nie uznał jednak tych testów za wiarygodne i pozwolił jej wystąpić w Paryżu.
Lin Yu-Ting w Paryżu odniosła największy sukces w karierze - zdobyła złoto, pokonując w finale Polkę Julię Szeremetę. Mimo to spekulacje na temat jej płci i słuszności rywalizacji z kobietami wciąż nie ustają i Tajwanka ciągle jest na ustach dziennikarzy. Obecnie bokserka czeka na wyniki badań hormonalnych.
- Wiem, że zarówno Yu-Ting, jak i Imane Khelif, były badane po finałowych walkach igrzysk. Na wyniki badań hormonalnych czeka się około trzech miesięcy - powiedział na początku września Tomasz Dylak, trener Szeremety w rozmowie z WP SportoweFakty. Sprawę komentowała też sama Szeremeta. - Trzeba to wyjaśnić. Ale ja nie jestem od wyjaśniania. Ja nie przeprowadzę testów i nie powiem "koniec tego". MKOl powinien przeprowadzić testy i one powinny wyjść na światło dzienne. Te przeciwniczki mają testy z IBA, których nie przeszły - mówiła w podcaście "Jurasówka".
Cały czas jest zatem szansa, że to jednak Polka otrzyma złoty medal IO w Paryżu. - Jakby się okazało, że zostanę mistrzynią olimpijską, to na pewno będzie to już trochę inne uczucie, bo co innego tam stać, a dostać teraz medal. Też by było to wspaniałe uczucie, jak to się wydarzy. Na takie informacje trzeba poczekać trzy miesiącach, jak przyjdą testy płci - przyznała Szeremeta na taką ewentualność w programie "Dziennik Sportowy".
Wydaje się, że sama Lin Yu-Ting nie bardzo przejmuje się wynikami testów i stara się ucinać od plotek. Na początku września wzięła udział w sesji zdjęciowej, w której pokazała zupełnie inną odsłonę, bardziej kobiecą, co wywołało ogromne poruszenie. "Czy jest jakieś antidotum na omdlenia?", "Jestem w pracy, nie kuś mnie" - pisali fani. Potem pięściarka zdecydowała się na kolejny krok. Wystąpiła bowiem w kolejnej sesji, tym razem promującej Tydzień Mody na Tajpej. Do tego wydarzenia zaprosiło ją samo... Ministerstwo Kultury, o czym głośno w całym kraju.
Teraz Lin Yu-Ting zdecydowała się wziąć udział w biegu ulicznym, który został rozegrany w Tajpej. Obok niej biegł m.in. tajwański aktor - Xiu Jiekai. Tajwanka ukończyła bieg i była bardzo szczęśliwa, bo przyznała, że jej wynik poprawił się o prawie 15 minut i była bardziej zrelaksowana niż podczas poprzednich biegów. Lepszy czas był też efektem tego, że dostała harmonogram treningów biegowych. - Było bardzo fajnie i mogłam poćwiczyć bieganie z trenerem. Mogłabym biegać z wieloma osobami, które kochają to robić - mówiła na mecie.
Zdradziła również różnicę w treningu biegowym i tym w boksie. - Lin Yu-Ting powiedziała również, że podróżując po różnych krajach, należy zwracać uwagę na klimat, ukształtowanie terenu i wysokość. Na przykład w Tajpej, gdzie klimat jest gorący i wilgotny, należy zwracać większą uwagę na nawodnienie. Żartowała też, że ma nadzieję, że w przyszłości będzie miała okazję wystartować w półmaratonie, ale nie w trakcie swojej kariery bokserskiej, ale kiedy będzie miała czas, aby skupić się na treningach - czytamy w tajwańskich mediach.