Julia Szeremeta nie należała do faworytek, a jednak na igrzyskach olimpijskich w Paryżu zaprezentowała się znakomicie i wywalczyła srebrny medal w kategorii do 57 kilogramów. W finale uległa Lin Yu-Ting, a więc zawodniczce, która przez całe igrzyska budziła ogromne kontrowersje.
Yu-Ting na mistrzostwach świata w 2023 roku została zdyskwalifikowana, a federacja IBA - której szefem jest Rosjanin Umar Kremlow - poinformowała, że u Tajwanki rzekomo wykryto chromosomy XY (to para chromosomów obecna u większości mężczyzn) i podwyższony poziom testosteronu. Dowodów na to jednak do tej pory nie pokazano. MKOl uznał badania za nierzetelne, miał wręcz wątpliwości, czy one w ogóle istnieją. O całej sprawie wciąż jest głośno.
Ostatnio sytuację podgrzała sama Szeremeta. - Jest taka szansa. Nie skupiałam się na tym, ale jest taka szansa. Zobaczymy w przyszłości, jak to wyjdzie i jak to wszystko się rozwiąże - mówiła Polka o ewentualnej dyskwalifikacji rywalki i zabraniu jej złota. Kibice zaczęli liczyć na to, że faktycznie Szeremeta może zostać złotą medalistką igrzysk.
Teraz głos w tej sprawie zabrał trener polskiej pięściarki i wyjaśnił bardzo ważną kwestię. - Wiem, że zarówno Yu-Ting, jak i Imane Khelif, były badane po finałowych walkach igrzysk. Na wyniki badań hormonalnych czeka się około trzech miesięcy - powiedział Tomasz Dylak w rozmowie z WP SportoweFakty.
Dylak skupia się raczej na przyszłości, ale nie wyklucza, że może nastąpić zmiana werdyktu, która poskutkuje przyznaniem złota jego podopiecznej. - Wiemy, że sprawa jest dość kontrowersyjna, więc jakiś procent szans na zmianę ostatecznych wyników jest. Ale my na pewno się tym nie zajmujemy, nawet w żaden sposób nie możemy. Wszystko jest po stronie MKOl, to oni przeprowadzali badania - podsumował szkoleniowiec.
Jeśli oczekiwanie na wyniki potrwa trzy miesiące, to świat powinien poznać je już w listopadzie. Na razie Julia Szeremeta jest srebrną medalistką igrzysk olimpijskich w Paryżu, a Lin Yu-Ting cieszy się złotym medalem.