W miniony czwartek Stephen McMullan, reprezentujący barwy Newington ABC, stoczył walkę w wadze ciężkiej w finałach Mistrzostw Ulsteru z Charliem Boyle'em. Po trzech trzyminutowych rundach sędziowie orzekli, że McMullan przegrał. Po zejściu z ringu czuł się dobrze i nie potrzebował pomocy. Wydawało się, że wszystko jest w porządku. Wydawało się tylko, bo jego stan pogorszył się dzień później. Chodzi o uraz mózgu. Irlandzki związek - Irish Amateur Boxing Association (IABA), poinformował, że bokser poczuł się źle w domu, został odwieziony do szpitala, a teraz znajduje się na oddziale intensywnej terapii.
"Belfast Telegraph", powołując się na słowa rodziny pięściarza, informuje, że Irlandczyk może leżeć w szpitalu przez kilka tygodni. Zawodnik próbował się kontaktować z rodziną przez mruganie. - Módlcie się za niego! - apelują najbliżsi.
Jeśli wgłębić się w smutną historię boksu, to będzie ona zatrważająca. Portal Boxrec prowadził statystyki dotyczące śmierci pięściarzy związane z tym sportem (zgony po walkach lub w trakcie treningów). Baza zawierająca dane z ponad 100 lat nie jest już od jakiegoś czasu aktualizowana, lista sportowców zatrzymała się na 1121 nazwiskach. Według tych danych ponad 80 procent tragedii pięściarzy wiązała się z urazami głowy. W kilkunastu procentach dotyczyły one problemów z sercem.
Do tych, którzy w wymianie ciosów tracą swoje życie, trzeba dodać jeszcze tych, których życie po ciosach zmienia się w sposób okrutny i bezpowrotny. Choćby za sprawą "encefalopatii bokserów", przypadłości dotyczącej wszystkich sportowców uprawiających dyscypliny kontaktowe. Polega ona na pojawianiu się zmian w głębokich strukturach mózgu, gdzie dochodzi do licznych mikrokrwotoków. Więcej przeczytacie w tekście Kacpra Sosnowskiego, dziennikarza Sport.pl.