W 1986 roku, w wieku 20 lat, Mike Tyson został mistrzem świata w wadze ciężkiej. Był najmłodszym mistrzem w historii. Pociągnęło to za sobą wielką sławę i pieniądze, które Tyson roztrwaniał na wiele sposobów.
Bokser miał m.in. problemy z narkotykami i alkoholem. Przyczyniła się do tego również śmierć jego córki w 2009 roku. W 2011 roku ogłosił, że jest czysty, ale trzy lata później wyznał, że okłamał opinię publiczną i "jest na skraju śmierci".
Tyson nadal jest wielbicielem marihuany, ale jak się okazuje, to już mu nie wystarcza. Tyson przyznał się, że teraz świadomie przyjmuje jad ropuchy. – Przy pierwszym razie umarłem. Widziałem, że śmierć jest piękna. Ropucha nauczyła mnie, że nie będę na tym świecie zawsze – powiedział Tyson cytowany przez "New York Post".
- Zażywałem ciężkie narkotyki, więc czemu nie miałbym spróbować ropuchy? To inny wymiar. Zanim spróbowałem, byłem wrakiem. Byłem dla siebie najtrudniejszym przeciwnikiem. Miałem niską samoocenę. To się zmieniło – przekonuje.
Bokser dodał, że to dzięki jadowi udało mu się zrzucić 45 kilogramów i wrócić do boksowania. Ponownie nawiązał również kontakt ze swoją rodziną. - Ludzie widzą różnicę. Jeśli ktoś znał mnie w 1989 roku, znał inną osobę. Moje życie znacznie się poprawiło. Głównym celem ropuchy jest wykrzesanie z ciebie maksymalnego potencjału. Teraz mam inne podejście do świata – mówi Tyson.
Jad, który zażywa Tyson, wytwarza ropucha kalifornijska. Przez siedem miesięcy ten płaz żyje pod ziemią, a kiedy wychodzi, wydziela jad. Jest on substancją psychoaktywną. Wywołuje halucynacje, które mogą trwać nawet kilkadziesiąt minut. Przestrzegamy jednak - zażywanie substancji psychoaktywnych może mieć skutki uboczne. Zażywanie narkotyków może wiązać się z uczuciem niepokoju, lęku i paniki. Przyjmowanie jadu ropuchy jest szczególnie niebezpieczne.