Rywalem Michaela Coffiego był Darmani Rock (17-1, 12 KO). Trudno było wskazać faworyta, bo choć Coffie uchodzi za utalentowanego zawodnika, to Rock również ma imponujące cv. W końcu to młodzieżowy wicemistrz olimpijski oraz młodzieżowy mistrz świata z 2014. Lepszy okazał się jednak Coffie. I to zdecydowanie lepszy. Już w trzeciej rundzie Rock nie był w stanie się podnieść, więc sędzia przerwał pojedynek, zanim doliczył do 10.
- Planowałem wygraną przez nokaut, ale nie nastawiałem się na tak szybkie zwycięstwo. Jestem już teraz w gronie pretendentów do mistrzostwa, to jest właśnie mój poziom. Zasłużyłem na to. Walka to nie tylko doświadczenie w ringu, ja mam duże doświadczenie życiowe. Mam serce do walki i nie tracę podczas niej głowy - powiedział Coffie. I dodał: - Sparingi z Deontayem Wilderem, który jest znany z nokautów jednym uderzeniem, wiele mi dały. Nauczyłem się lepiej poruszać głową, rozumieć znaczenie dystansu i timingu. Mam moc w pięści, umiem się poruszać między linami. Nie chcę zabrzmieć arogancko, ale naprawdę niewiele brakuje mi do wysokiego poziomu. Chcę poważnych testów, pojedynków z gośćmi w rodzaju Geralda Washingtona, Dominica Breazeale'a i Charlesa Martina. Wtedy będę wiedział, czy jestem gotowy na kolejny krok, czyli walkę o pas.
Adam Kownacki (20-1), który przygotowuje się do rewanżowej walki z Robertem Heleniusem dobrze zna Coffiego. Przed walką z Geraldem Washingtonem Polak sparował właśnie z Amerykaninem. Ale wtedy bilans Coffiego to było (5-0).