O GP Arabii Saudyjskiej będzie mówiło się jeszcze długo po zakończeniu zawodów. W piątek kibice zebrani na trybunach zobaczyli w oddali gęsty, czarny dym. To efekt eksplozji, do jakiej doszło zaledwie kilkanaście kilometrów od toru Jeddah Corniche Circuit. W sąsiadującym z Arabią Saudyjską Jemenie od wielu lat trwa wojna domowa, gdzie bojownicy Huti walczą z siłami rządowymi. W konflikt zamieszana też jest Arabia Saudyjska, którą ruch Huti uważa za organizację terrorystyczną. I to właśnie z powodu zaangażowania w wojnę Arabii Saudyjskiej, jemeńscy szyici atakują cele na jej terytorium. W piątek Huti wystrzelili rakietę w budynek nieopodal toru. Zaatakowanym obiektem okazała się placówka Aramco, największego eksportera ropy naftowej na świecie.
"Podczas pierwszej sesji treningowej weekendu poza torem widoczne były kłęby dymu i ogień, a kierowcy i dziennikarze obecni na miejscu zgłaszali, że podczas jazdy czuć spaleniznę. Wtedy w większości nie byli jednak świadomi, że ten zapach nie ma związku z samochodami, czy jakimiś problemami bezpośrednio na torze" - pisał na Sport.pl Jakub Balcerski.
To spowodowało, że całe wydarzenie stanęło pod dużym znakiem zapytania. Według doniesień medialnych, kilku kierowców nie chciało brać udziału w zawodach. Jak informują media, wszyscy zawodnicy spotkali się w padoku toru w Dżuddzie. Momentami udział w naradzie brali również szefowie zespołów i całej Formuły 1 - Stefano Domenicali i Ross Brawn. Szefowie zespołów i serii byli za tym, żeby kontynuować zawody zgodnie z planem, natomiast kierowcy w kilku przypadkach byli przeciwni.
To najprawdopodobniej pierwsza taka sytuacja od 1982 roku - później kierowcy nie sprzeciwiali się decyzjom władz F1. Wówczas kością niezgody były nowe zasady superlicencji i zbyt dużą władzą, którą chciała sobie przywłaszczyć FIA. Wtedy też odbyło się spotkanie kierowców, ustalono nowe warunki, przekazano je federacji i po ich akceptacji przystąpiono do rywalizacji. Miało to miejsce przy okazji GP RPA.
Spotkanie trwało około 4,5 godziny, a zakończyło się około trzeciej nad ranem czasu lokalnego. Ostatecznie podjęto decyzję, że GP Arabii Saudyjskiej odbędzie się zgodnie z planem.
"Organizatorzy wyścigu pozostają w bezpośrednim kontakcie z saudyjskimi służbami, a także z F1 i FIA, aby zapewnić, że wszystkie niezbędne środki bezpieczeństwa będą nadal wdrażane w celu zagwarantowania bezpieczeństwa wszystkim odwiedzającym tor podczas Grand Prix Arabii Saudyjskiej, w tym wszystkim kierowcom, zespołom i interesariuszom. Harmonogram będzie kontynuowany zgodnie z planem. Bezpieczeństwo wszystkich naszych gości nadal jest naszym głównym priorytetem i nie możemy się doczekać powitania fanów" – czytamy w oświadczeniu Saud Motorsport Company, firmy odpowiadająca za wyścig F1 w Arabii Saudyjskiej.
"Formuła 1 i FIA mogą potwierdzić, że po rozmowach ze wszystkimi zespołami i kierowcami GP Arabii Saudyjskiej odbędzie się zgodnie z planem. Po incydencie, jaki wydarzył się w Dzudzdzie w piątek, odbyła się szeroka dyskusja pomiędzy interesariuszami, saudyjskimi oficjelami i służbami bezpieczeństwa, którzy zapewnili, że wydarzenie jest zabezpieczone" - to z kolei wspólne oświadczenie Formuły 1 i FIA (Międzynarodowej Federacji Samochodowej).
W sobotę o godzinie 15 ma odbyć się trening, a od 18. kierowcy będą ścigać się w kwalifikacjach. Wyścig odbędzie się w niedzielę 27 marca o godzinie 19.