Absolutny koszmar Red Bulla. Pierwszy wyścig sezonu F1 dla Ferrari

Charles Leclerc z Ferrari wygrał pierwszy wyścig sezonu Formuły 1, który odbył się w Bahrajnie. To pierwsza wygrana włoskiego zespołu od 2019 roku. Prawdziwy koszmar w niedzielę przeżyli kierowcy Red Bulla, którzy nie ukończyli rywalizacji.

Start do wyścigu miał dosyć spokojny przebieg i nie doszło na nim do przetasowań na czołowych pozycjach. Leclerc, Verstappen i Sainz utrzymali bezproblemowo swoje lokaty. Nienajlepiej natomiast spisał się Sergio Perez, który stracił czwarte miejsce na rzecz Lewisa Hamiltona, a po chwili został wyprzedzony także przez świetnie ruszającego Kevina Magnussena. Duńczyk był nawet bliski tego, by skutecznie zaatakować Hamiltona w czwartym zakręcie, lecz Brytyjczyk był w stanie się utrzymać przed kierowcą Haasa.

Zobacz wideo Właściciel Wisły Kraków wyznaje. "Trzeba było dokonać tego wcześniej"

Fatalny start zaliczyli kierowcy Alfy Romeo - Valtteri Bottas stracił aż osiem pozycji i był 14. po pierwszym okrążeniu, a Zhou spadł na sam koniec stawki. Zawodnicy ekipy z Hinwil szybko jednak byli w stanie zabrać się za odrabianie strat - Bottas uporał się z Mickiem Schumacherem, natomiast Zhou w krótkim okresie zdołał wyprzedzić Ricciardo, Strolla, Norrisa, Hulkenberga, Latifiego i Schumachera. Niemiec na pierwszym kółku zaliczył natomiast pełny obrót wokół własnej osi po kontakcie z Oconem, ale obaj kontynuowali zmagania. Francuz wkrótce otrzymał jednak pięciosekundową karę czasową.

W ciągu kilku kolejnych okrążeń nie obserwowaliśmy zbyt wiele akcji. Kevin Magnussen stracił pozycję na rzecz Pereza a później także i George'a Russella po tym, jak Duńczyk pojechał zbyt szeroko w pierwszym zakręcie. Były to jedyne zmiany w układzie czołowej dziesiątki do czasu zjazdu Lewisa Hamiltona do alei serwisowej na 12. okrążeniu. Siedmiokrotny mistrz świata został wyposażony w twarde opony i wyjechał na 11. pozycji, lecz popełnił błąd w pierwszym zakręcie, co wykorzystał Guanyu Zhou i wyprzedził kierowcę Mercedesa. Hamilton wkrótce znalazł nieco więcej przyczepności i na kolejnym okrążeniu odzyskał pozycję straconą nieco wcześniej na rzecz debiutanta.

Verstappen kontra Leclerc: pierwsze starcie

Na 14. okrążeniu Max Verstappen i Carlos Sainz zjechali do pit lane po świeży komplet miękkich opon. Holender błyskawicznie zaczął kręcić najlepsze czasy poszczególnych sektorów, na co już po dwóch kółkach zareagowało Ferrari, ściągając na stanowisko serwisowe lidera wyścigu - Leclerca. Monakijczyk powrócił na tor przed Verstappenem, jednak jego przewaga nad kierowcą Red Bulla była minimalna. Na pierwszy pojedynek tej dwójki nie trzeba było długo czekać - już na kolejnym okrążeniu Verstappen wyprzedził Leclerca na prostej startowej, lecz zawodnik Scuderii zdołał skutecznie odpowiedzieć rywalowi na dojeździe do zakrętu numer cztery.

Okrążenie później doszło do powtórki z rozrywki - ponownie to Leclerc ostatecznie był górą w pojedynku z mistrzem świata. Na 19. kółku Verstappen spróbował szczęścia w pierwszym zakręcie raz jeszcze, lecz tym razem próba ataku była zbyt optymistyczna i skończyła się ona zblokowaniem prawego przedniego koła. Po tym zdarzeniu Leclerc zaczął oddalać się od kierowcy Red Bulla i na 25. okrążeniu wynosiła ona już ponad 3,5 sekundy. Podobny dystans dzielił Holendra od trzeciego Sainza, który z kolei miał nieco ponad dwie sekundy przewagi nad Sergio Perezem. Kierowcy Mercedesa zdawali się nie liczyć już w walce o najwyższe lokaty - piąty Hamilton tracił do Meksykanina już ponad 15 sekund.

Ferrari ucieka, nerwy w Red Bullu

Na 28. kółku po raz drugi w boksach pojawił się Lewis Hamilton, którego wyposażono w pośrednie opony. Trzy i cztery okrążenia później tak samo postąpiły kolejno Red Bull i Ferrari w przypadku Verstappena i Leclerca. Holender ponownie jednak znalazł się za kierowcą Ferrari, lecz tym razem różnica między nimi była większa i wynosiła dwie sekundy. Po postojach Sainza i Pereza sytuacja w czołówce wróciła do normy i tym sposobem znów na prowadzeniu znajdował się Leclerc przed Verstappenem, Sainzem i Perezem, a na kolejnych punktowanych pozycjach podążali Hamilton, Russell, Magnussen, Gasly, Alonso i Ocon.

Charles Leclerc otrzymał informację o tym, że jego opony ulegają mniejszej degradacji niż te u Maxa Verstappena. Teza inżyniera Ferrari znajdowała odzwierciedlenie w tabeli, gdyż Monakijczyk oddalił się od drugiego Holendra już na ponad pięć sekund. Komfortową przewagę nad Perezem miał również Carlos Sainz. Red Bull postanowił zaryzykować i ściągnął Maxa Verstappena na trzeci postój i wyposażył swojego lidera w miękkie opony, by spróbować wywalczyć dodatkowy punkt za najszybsze okrążenie. Aktualny mistrz świata zgłaszał zespołowi problemy z samochodem, jednak był w stanie utrzymywać mocne tempo.

Pożar w AlphaTauri, koszmar Verstappena i Pereza

Na pierwszego pechowca, który wycofa się z wyścigu w sezonie 2022 trzeba było poczekać do 44. okrążenia. Wówczas doszło do widowiskowej awarii jednostki w bolidzie Pierre'a Gasly'ego. Francuz zatrzymał samochód na poboczu na wyjściu z trzeciego zakrętu i potrzebna była pierwszy w tym roku wyjazd samochodu bezpieczeństwa. Ferrari wykorzystało ten moment, by ściągnąć obu swoich kierowców na trzeci postój. Podobnie postąpiła znakomita większość stawki, a wyjątkiem był Mick Schumacher. Niemiec dzięki temu znalazł się na dziesiątej pozycji.

Restart nastąpił na siedem kółek przed końcem i czekał nas emocjonujący sprint do samej mety. Leclerc błyskawicznie oddalił się od Verstappena, który musiał bardziej skupić się na obronie swojej pozycji przed Carlosem Sainzem. Hiszpan był bliski wyprzedzenia Verstappena w pierwszym zakręcie, lecz ostatecznie Holender zdołał się obronić. Obrona pozycji przed Sainzem to był jednak - jak się okazało - najmniejszy problem Red Bulla w tamtym momencie. Verstappenowi coraz bardziej dawały się we znaki problemy z jednostką napędową, czego dowodem była utrata pozycji na rzecz Sainza w drugim sektorze, by ostatecznie drastycznie zwolnić i zjechać do pit lane z końcem 54. okrążenia.

Na trzecie miejsce awansował Perez, lecz Meksykanin również znalazł się opałach, jako iż tuż za plecami miał naciskającego Lewisa Hamiltona oraz ze względu na fakt, że sam też zgłaszał problemy z utratą mocy! 31-latek bronił się przed Hamiltonem zaledwie jedno okrążenie, by wreszcie obrócić bolid na ostatnim kółku w wyniku usterki wału napędowego.

Lewis Hamilton tym samym niespodziewanie - jakkolwiek to nie brzmi - znalazł się w czołowej trójce. Uwaga wszystkich skupiona była jednak na Ferrari, które pomknęło po pierwszy dublet od Grand Prix Singapuru 2019! Leclerc sięgnął po swoje trzecie w karierze zwycięstwo, Carlos Sainz finiszował drugi, natomiast podium uzupełnił Lewis Hamilton.

Pozostali kierowcy, podobnie jak Hamilton, bez wątpienia skorzystali na dramacie Red Bulla. Jako czwarty linię mety minął George Russell, za finiszowała jedna z największych sensacji tego weekendu - powracający Kevin Magnussen. Na kolejnych pozycjach dojechali Bottas, Ocon, Tsunoda, Alonso, a ostatni punkt powędrował w ręce debiutującego Guanyu Zhou.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.