Iga Świątek wykonała zadanie i jest już w ćwierćfinale wielkoszlemowego Rolanda Garrosa, choć z pewnością Polka nie chciałaby, aby odbyło się to w takich okolicznościach. Nasza mistrzyni spędziła na korcie zaledwie 29 minut. Wszystko przez niedyspozycję jej rywalki Łesi Curenko (66. WTA). Ze zrozumiałych względów nie było mowy o wielkim świętowaniu.
Polka rozpoczęła mecz zdecydowanie lepiej. Szybko wygrała cztery pierwsze gemy, więc zapowiadała się błyskawiczna wygrana w całym secie. Kolejny gem padł już łupem Ukrainki, ale zaraz po nim stało się coś niepokojącego. Cureko poprosiła o przerwę medyczną. Długo rozmawiała ze swoim fizjoterapeutą, zmierzyła także ciśnienie. Po chwili wróciła do gry, ale tylko na moment. Po kolejnym przegranym gemie bardzo ciężko oddychała, podeszła do sędziego i przy stanie 5:1 poddała mecz.
Iga Świątek zachowała się w tej sytuacji z klasą godną prawdziwej mistrzyni. Nie myślała o zwycięstwie ani o kolejnej rywalce, ale z wyraźnym zaniepokojeniem na twarzy podbiegła do siatki. Polka wyściskała swoją przeciwniczkę i odbywała z nią krótką rozmowę. Widać było u niej prawdziwą troskę o koleżankę z kortu. Nie sposób zaś było się dopatrywać żadnych oznak radości. Świątek jeszcze długo pozostawała zmartwiona.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Okoliczności awansu z pewnością nie były dla Igi Świątek przyjemne. Nie musiała jednak o tym opowiadać, bo tradycyjny pomeczowy wywiad tym razem się nie odbył. Polka udała się zatem do szatni i już niedługo będzie mogła spokojnie przygotowywać się do występu w ćwierćfinale. Ten odbędzie się w środę 7 czerwca. Rywalką Świątek będzie tym razem Amerykanka Coco Gauff (6. WTA).