O Sofii Żuk zrobiło się ostatnio głośno za sprawą konta, które założyła na portalu, na którym użytkownicy mogą udostępniać zdjęcia, filmy oraz przeprowadzać transmisje na żywo. Platforma stała się popularna m.in. w branży pornograficznej. - Nie pokazywałam się nago. Byłam tylko w kostiumach kąpielowych, jak na Instagramie. No i nagle mam 130 fanów, którzy wykupili subskrypcję - opowiada była rosyjska tenisistka.
Wypowiedź ta pochodzi z wywiadu, którego udzieliła serwisowi Sports.ru. Rozmowa dotyczyła jednak przede wszystkim kariery sportowej 23-letniej dziś Żuk. Kariery zniszczonej przez jej własnych rodziców.
Świat tenisa zaczął śledzić poczynania Sofii Żuk od 2015 roku, gdy w wieku zaledwie 15 lat wygrała Wimbledon juniorek. Nie została jednak gwiazdą rozgrywek kobiecych, a swój ostatni mecz rozegrała przed 20. urodzinami. Dlaczego?
- Myślę, że mogłabym dłużej grać w tenisa, gdybym nie miała takiej presji ze strony rodziców. Mój agent również popełnił wiele błędów. Chcieli, abym w ciągu jednego tygodnia wskoczyła na najwyższy poziom. Byłam jeszcze dzieckiem, a mimo to znajdowałam się pod nieustanną presją - mówi Żuk.
- Zazdrościłam Amerykankom, które przyjeżdżając na turnieje, śmiały się, rozmawiały ze wszystkimi, wychodziły na miasto. Ich życie toczyło się dalej, oprócz tenisa miały też inne sprawy. Ja musiałam być skupiona wyłącznie na tenisie, nic nie mogłam zrobić - dodaje.
Sofia Żuk przyznaje, że w pewnym momencie nawiązała kontakt z Biancą Andreescu, mistrzynią US Open 2019. - Bianca zawsze była trochę obojętna wobec tenisa: jak idzie, to dobrze, jak nie idzie, to nic się nie dzieje. Jej rodzice chcieli tylko, żeby odczuwała radość z gry, ale nie tworzyli takiej presji. Była wolna, zupełnie inaczej niż ja - podkreśla Rosjanka.
Żuk ma wielkie pretensje do rodziców. Twierdzi, że przejmowali prawie wszystkie nagrody pieniężne, które wywalczyła na korcie. - Po karierze sportowej został mi tylko samochód, który "wyrwałam" mamie. Postawiłam jej warunek co do zakupu auta, o którym marzyłam. Do tego zachowałam jeszcze nagrody wywalczone w Roland Garros i Wimbledonie 2019, na którym występowałam już bez mamy u boku - wskazuje była tenisistka.
Według jej wyliczeń to raptem 20 tysięcy dolarów. Resztę przejęli jej rodzice. - Po wyrwaniu się od nich poszłam do biura WTA i powiedziałam: "Zmieniam numer konta z mojej mamy na własne". Można powiedzieć, że odeszłam z tenisa z pustymi rękoma. Musiałam zaczynać wszystko od nowa - wskazuje Rosjanka.
Była tenisistka ma także żal do swoich agentów. - Po każdej porażce przychodził SMS o treści: "Patrz, dziewczyna w twoim wieku idzie dalej, a ty z kim przegrałaś?". To samo powtarzała moja mama. Dziecko słyszące takie komunikaty ze wszystkich stron przez cały czas może oszaleć - podkreśla Żuk.
Rosjanka opowiada o tym, by pokazać rodzicom i młodym tenisistom, jak można zniszczyć karierę dziecka. - W czasach juniorskich lubiłam grać w tenisa. Z czasem jednak przyszły załamania nerwowe, wiele razy chciałam rzucić sport - wspomina.
Przełom nastąpił w 2018 roku. - To był mój pierwszy pełny sezon w tourze WTA. Gdy pod koniec roku wyobraziłam sobie, jak będzie wyglądało moje życie przez następne 10 lat, stwierdziłam, że nie chcę tak żyć. Oprócz presji ze strony najbliższych najbardziej nie lubiłam w tenisowym świecie tego, że widzisz tylko lotnisko, hotel i kort - przyznaje.
Relacje Sofii Żuk z rodzicami poprawiły się dopiero w tym roku. - Mama zrozumiała swoje błędy i że gdyby jej stosunek do mnie nie był taki twardy, może wszystko potoczyłoby się inaczej. Przeprosiła mnie za wiele rzeczy, ale nadal mam wiele urazów psychicznych - wskazuje.
Rosjanka przytacza też historię z ostatniego Roland Garros, na którym miała okazję występować już bez rodziców. - Poczułam taką wielką wolność, że nawet nie potrafię tego opisać. Po treningu siedziałam z trenerem i po prostu rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Nie mogłam uwierzyć, że nikt mnie za to nie skarcił - przyznała.
Sofia Żuk twierdzi, że trauma z czasów kariery tenisowej towarzyszy jej nadal w życiu prywatnym. Chodzi do terapeuty, dostaje też wsparcie od męża. - Mój małżonek czasem chce mnie uświadomić, jak wiele jeszcze muszę nad sobą pracować. Wtedy pyta: "A jeśli coś pójdzie nie tak, mam cię zbesztać?". Oboje wiemy, że mój mózg ciągle tak działa, że po każdym błędzie spodziewam się krytyki - kończy Sofia Żuk, która nadal walczy z demonami przeszłości.
Komentarze (26)
Wygrała Wimbledon, a teraz sprzedaje swoje zdjęcia. Rodzice zafundowali jej traumę. "Mam cię zbesztać?"
Kto dziś pamięta o Noppawan Lertcheewakarn?
A ona wygrała juniorski Wimbledon w latach, gdy innymi wielkoszlemowymi mistrzyniami zostawały takie dziewczyny jak Halep, Pliskova, Svitolina czy Ash Barty...
A raczej, niech go po prostu prawidłowo - logicznie i po polsku - PRZETŁUMACZY. Bo to na razie dowód nieudolności w formułowaniu przekazu.
Dlatego tak wiele jest Rosjanek w tourze.