• Link został skopiowany

Po brązowym medalu rugbistów Posnanii

Zwycięstwo nad Lechią Gdańsk dało poznańskim rugbistom pierwszy od 22 lat medal mistrzostw Polski. - Jako jedyni w kraju zaczęliśmy grać nowoczesne rugby: widowiskowe i skuteczne, ale i oparte na niezwykłej wytrzymałości - tłumaczy sukces swojej drużyny trener Krzysztof Baraniecki.

Andrzej Grupa: Dwa lata temu Posnania przegrała w Gdańsku z Lechią 22:40, w poprzednim roku 7:31 i 0:34, a dwa miesiące temu cudem wydarła remis na własnym boisku 20:20. W sobotę wygraliście w Gdańsku 29:12 i zdobyliście brązowy medal mistrzostw Polski. Skąd taki progres wyników?

Krzysztof Baraniecki: No cóż, ten zespół od dwóch lat się konsoliduje, jest w trakcie budowy. Mam i zawodników doświadczonych, jak Maciej Kwiatek, Dominik Machlik, Krzysztof Witczak czy Paweł Najdek, ale i wielu młodych. Przecież w tej drużynie grają chłopacy z roczników od 1981 do 1985, którzy mają mały staż ligowy i potrzebowali trochę czasu, aby ochłonąć. A do tego - jako jedyni w kraju - zaczęliśmy grać nowoczesne rugby: widowiskowe i skuteczne, ale i oparte na niezwykłej wytrzymałości. Zawodnicy są świetnie przygotowani motorycznie, to efekt pracy z biofizjologiem. Wytrzymywaliśmy w tym sezonie pełne 80 minut każdego meczu, a zwłaszcza w rundzie jesiennej losy spotkania rozstrzygaliśmy między 60. a 80. min.

W tym decydującym spotkaniu w Gdańsku nie musieliście martwić się o wynik do końca, już po pierwszej połowie wyraźnie wygrywaliście...

- Bo postanowiliśmy zaatakować od pierwszej minuty. A Lechia myślała, że rozbije nas młynem, tymczasem my się w nim trzymaliśmy bardzo dobrze.

Strzałem w dziesiątkę było chyba przed tym sezonem pozyskanie Jurija Buchały. Można go nazwać liderem drużyny?

- Tak, to rzeczywiście był strzał w dziesiątkę. Chciałbym jednak zauważyć, że przez poprzednie trzy lata w AZS AWF Gdańsk nie mógł się przebić do pierwszej szóstki. Nam idealnie pasował do koncepcji, jest stworzony do takiego sposobu gry. Nie tylko zdobywał punkty po kopach, ale też uruchamiał ataki. Jura na pewno się wyróżniał, ale to nie tylko on zdobył brąz i nie on jest liderem tej drużyny. Jest nim za to Dominik Machlik - tak na boisku, jak i poza nim.

A tym liderem nie jest czasem trener Krzysztof Baraniecki, któremu zawodnicy zaufali?

- Chyba nie, ja patrzę na to z boku. Cieszę się jednak, że zawodnicy mi zaufali. Dwa lata temu przez chwilę przestałem być trenerem Posnanii - było to efektem zbyt pochopnych decyzji i gorących głów. Wróciłem i się udało.

Okazuje się, że ogromne korzyści przynosi praca z młodzieżą. Ilu mistrzów Polski juniorów z 2002 r. jest już w podstawowym składzie Pana drużyny?

- To nie jest tak, że liczą się tylko ci zawodnicy, którzy zdobyli złoto. Przecież w 2001 i 2004 r. zdobyliśmy brązowe medale i ci chłopacy też weszli, bądź wchodzą do drużyny. Chciałbym pokazać jeszcze jedno - w 1992 r. Posnania zdobyła w kategorii juniorów brązowy medal, a dwa lata później srebrny. Z tamtych drużyn do dziś grają choćby Machlik czy Najdek. Naprawdę warto więc inwestować w młodzież.

Jeszcze niedawno Posnania miała ogromne problemy finansowe. Coś się w tej kwestii zmieniło?

- Trochę tak, mamy kilku sponsorów, a i miasto bardzo pomogło. Sytuacja się poprawiła, ale nie na tyle, aby klub się dalej rozwijał. Pewne sprawy wciąż odkładamy na później, nie mamy masażysty, nie kupujemy nowego sprzętu. Ale na odżywki na szczęście nam starcza. O stypendiach oczywiście nie wspomnę. A szkoda, bo teraz mogą się zacząć problemy. Niestety, wielu zawodników nie ma pracy i nie zdziwię się, jak będą chcieli wyjechać gdzieś za granicę. Nie mam jak ich zatrzymać. A wystarczyłoby, gdyby jakieś firmy chciały dać po jednym etacie dla zawodników.

Ile pieniędzy potrzebujecie?

- Marzy mi się, aby drużynę sponsorowało 15 małych firm i każda dawała miesięcznie po 1 tys. zł. To daje 15 tys. zł na miesiąc. My w zamian proponujemy reklamę, logo, no i nasze spotkania dwukrotnie w weekend są transmitowane w telewizji WTK. To daje 140 min reklamy dla tej firmy w telewizji za niewielkie pieniądze. Chciałbym zachęcić sponsorów do współpracy z nami - zapewniam, że zawodnicy z chęcią pracują, a dyscyplina jest czysta.

Czy to oznacza, że bez wzmocnień nie jesteście w stanie doścignąć Arki Gdynia i Budowlanych Łódź?

- Tak nie można powiedzieć. Te drużyny są w naszym zasięgu. Myślę, że gdyby nasz mecz półfinałowy z Arką prowadził ten sam sędzia, który gwizdał nam o trzecie miejsce [Mirosław Żórawski - przyp. red.] albo ten Francuz, który perfekcyjnie sędziował finał [Eric Gauzins - red.], to walczylibyśmy o złoto. Nasz mecz w Gdyni prowadził jednak Wiesław Piotrowicz i do jego pracy mam sporo zastrzeżeń.

Dla Pana i kierownika drużyny Krzysztofa Hebdy sobota była chyba szczególnym dniem? Po 22 latach znów zdobyliście brązowe medale, tym razem jako sztab szkoleniowy.

- Nie powiem, wzruszyłem się trochę. Tych dwóch medali nie można porównać, to zupełnie inne czasy. Wtedy mieliśmy nawet szanse na złoto, ale przegraliśmy ostatni mecz z Budowlanymi Łódź 4:14. Gdyby był remis, złoto zdobyłaby Gwardia Warszawa. Wtedy jednak w Posnanii było sześciu reprezentantów kraju, teraz nie ma żadnego. To jakiś ewenement w Polsce, że trzeci zespół ligi nie ma nikogo w kadrze seniorskiej. Może ten fakt da coś komuś do myślenia.

Myśli Pan już o następnym sezonie?

- Teraz chcę odpocząć, a za miesiąc, gdy spotkamy się po urlopach, pomyślę o tym nowym sezonie. Kilku zawodników powiedziało mi co prawda, że chce zakończyć kariery, ale jestem w stanie ich namówić, by rundę jesienną jeszcze rozegrali. A jak jesień będzie dobra, to i wiosną też zagrają. Byle byśmy pozyskali kilku sponsorów...

Krzysztof Baraniecki

Człowiek-instytucja w Posnanii. Rocznik 1957. Całą swoją karierę zawodniczą w Polsce związał właśnie z Posnanią. Oprócz tego grał jeszcze w Niemczech (w Hanowerze) i we Francji (w Prades). Biegał z piłką po boisku jeszcze w wieku 42 lat - do 1999 r. Siedem lat wcześniej rozpoczął w poznańskim klubie pracę jako trener. Z jego nazwiskiem łączą się dwa ostatnie brązowe medale Posnanii w lidze - w 1983 r. (był wtedy zawodnikiem) i tegoroczny - już jako trener.

Oni zdobyli brąz

I linia: Maciej Kwiatek, Maciej Adamczyk, Jakub Piszcz, Dimitr Fedyszyn, Siergiej Suszin (obaj Ukraina). II linia: Maciej Michalczyk, Bartosz Szumiński, Krzysztof Wojcieszak, Krzysztof Witczak. III linia: Paweł Najdek, Łukasz Kujawski, Łukasz Nawrocki, Wadim Koliszkin (Ukraina), Dariusz Schneider. Łącznik młyna: Łukasz Tietz, Sebastian Chwaszcz, Tytus Sieńczak. Łącznik ataku: Jurij Buchało (Ukraina). Środkowi ataku: Leszek Krysztofiak, Marcin Szumiński, Jakub Krzesiński, Steve Toulupe (Nowa Zelandia). Skrzydłowi: Tomasz Gruszczyński, Adam Kuźma, Jakub Kordys, Piotr Korek. Obrońcy: Arkadiusz Kwiatkowski, Marek Czubaszewski. Trener: Krzysztof Baraniecki. Kierownik drużyny: Krzysztof Hebda.

Medale Posnanii

Dla rugbistów Posnanii tegoroczny medal jest trzecim w historii zdobytym w mistrzostwach Polski seniorów. Wcześniej Posnania zdobyła srebro (w 1962 r.) i brąz (w 1983 r.). Seniorzy mają też na koncie Puchar Polski (w 1974 r.). Zdecydowanie więcej medali poznański klub zdobył w grupach młodzieżowych: juniorzy byli mistrzami kraju w 1969, 1973 i 2002 r., zdobyli też kilka krążków srebrnych i brązowych. Pięć mistrzowskich tytułów ma za to inny poznański klub (dziś już bez sekcji rugby) - Polonia - w latach 1971, 1974, 1975, 1976 i 1978 r.