• Link został skopiowany

Wojciech Bartczak, prezes Spójni: Jest źle

Do czwartku zarząd stargardzkiego klubu wstrzymał się ze wszelkimi decyzjami dotyczącymi przyszłości

Sytuacja w stargardzkim klubie jest coraz gorsza. Koszykarze nie dostają wynagrodzenia i część z nich zastanawia się nad rozwiązaniem kontraktów i szukaniem nowych pracodawców. Frekwencja na trybunach jest mizerna, bo Spójnia przegrywa. W sobotę zanotowała szóstą porażkę z rzędu. W klubowej kasie brakuje na wszystko. W poniedziałek zebrał się zarząd klubu.

Jakub Lisowski: Jakie zapadły decyzje?

Wojciech Bartczak, prezes Spójni: Praktycznie żadne. Zebranie zarządu przerwaliśmy i umówiliśmy się na spotkanie w czwartek. Czekają nas trzy bardzo ważne dni.

Decydujące?

- Tak. Wszystko musi się wyjaśnić. Najważniejsze są oczywiście sprawy finansowe.

Liczy Pan, że raptem teraz znajdą się pieniądze, których szukacie od przynajmniej półtora roku? Ktoś składa obietnice?

- Ja już nie mogę liczyć na obietnice czy inne deklaracje. Spójni potrzeba rzeczywistych pieniędzy w kasie. Mam zaplanowanych kilka spotkań i coś powinno się wyjaśnić.

Można liczyć na poprawę sytuacji?

- Uczciwie? Nie wiem. Mam się spotkać z prezydentami Stargardu. Dzwoniło kilka osób, które są zainteresowane, by wspomóc nasz klub. Z wszystkimi chcę się spotkać i zachęcić do pomocy. Ale jakie zapadną decyzje - nie wiem.

Co będzie, jeśli Spójnia nie zostanie dofinansowana?

- Za wcześnie na deklaracje.

Jeśli nie będzie kasy, to czy wycofacie zespół z rozgrywek ligowych?

- Nie mogę wykluczyć takiego rozwiązania, ale nie chcemy do tego dopuścić. To by była tragedia stargardzkiej koszykówki.

Czy zarząd klubu ocenił pracę trenera Miodraga Gajicia?

- Nie. W poniedziałek skoncentrowaliśmy się na kwestiach finansowych. Kwestia szkoleniowca i wyników jest w chwili obecnej sprawą drugorzędną. Najpierw musi się wyjaśnić, czy my będziemy nadal grać w lidze. Dopiero później przyjdzie moment na ocenę pracy Gajicia.

Wyniki są słabe, a kibiców coraz mniej.

- Ostatnie wyniki nikogo w Stargardzie nie satysfakcjonują i trudno nam to zrozumieć. Z wyjątkiem kołobrzeskiej Kotwicy wszystkie zespoły opierają składy na swoich wychowankach lub koszykarzach znalezionych w okolicy. Nam również wydawało się, że drużyna stargardzko-szczecińska zafunkcjonuje w tych rozgrywkach. Przecież w Spójni jedynym zawodnikiem z zewnątrz jest Piotrek Nizioł. Jest jednak z nami już szósty sezon, więc można go traktować jak swojego. Niestety na razie wyniki są gorsze od naszych oczekiwań. Rywale przyjeżdżają, chce im się walczyć i wygrywają. A my niby mamy doświadczenie z ekstraklasy, ale nie potrafimy wygrywać.

Czy zawodnicy współpracują z Gajiciem?

- Nie chcę komentować informacji, czy jest kontakt między nimi, czy go nie ma. Ja przed rozpoczęciem tego sezonu zastanawiałem się, kogo zatrudnić w roli trenera. Konsultowałem się z najbardziej doświadczonymi zawodnikami. Padło nazwisko Gajicia, za którego poprzedniej kadencji w Spójni [w sezonie 2000-2001 - red.] zaczęli grać m.in. Arek Soczewski, Piotrek Wiliński, Tomek Świętoński. Zatrudniliśmy go ponownie, ale dziś trudno o optymizm. Poczekajmy jednak z oceną. W klubie nie patrzymy na wyniki jedynie przez pryzmat Gajicia.

Kto mógłby ewentualnie go zastąpić?

- Bez komentarza.

Czy Spójnia będzie jeszcze próbować wyjaśnić sprawę zawieszonego Piotra Nizioła?

- Nie wiemy, co mamy zrobić, bo ostatnia decyzja komisji odwoławczej PZKosz jest ostateczna i nie przysługuje nam odwołanie. Ukarali go za rzekome obrażenie sędziów w czasie spotkania w Poznaniu. Nie zgadzamy się z tym, bo jeśli doszło do takiego wydarzenia, to dlaczego arbiter nie wyrzucił Piotrka z boiska? Szkoda, że komisja nie poprosiła go o wyjaśnienie, tylko dwa dni przed meczem z Siarką zawiesiła. Dla nas to wielkie osłabienie, bo Piotr jest najlepszym graczem zespołu i jego brak był przyczyną porażki.

Miodrag Gajie

Pod jego kierunkiem Spójnia zanotowała cztery zwycięstwa i osiem porażek. Oczekiwania były zdecydowanie większe. Bolą szczególnie porażki z niżej notowanymi zespołami: Siarką Tarnobrzeg i ŁKS Łódź. Jedną z przyczyn bilansu zespołu jest coraz gorszy kontakt między Gajiciem a zawodnikami. Ci - nieoficjalnie - narzekają na zbyt ciężkie treningi, przez co w meczach ligowych brakuje im świeżości. Do końca pierwszej rundy rozgrywek pozostały trzy spotkania: wyjazdowe z Basketem i Zastalem, u siebie z Albą Chorzów.