Michał Ignerski: Ja wierzę w zwycięstwo i zdobycie tytułu mistrza. Jestem życiowym optymistą. Gramy kolejny mecz, trzeba się na nim skupić i zobaczymy, co będzie.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że mamy bardzo dobrą drużynę, która potrafi grać świetnie. Co prawda nie udowodniliśmy tego w ostatnich trzech meczach, ale finał się jeszcze nie skończył. Wierzę, że w końcu zaskoczymy.
- Ta forma gdzieś uciekła. Nie gramy tak zespołowo jak Prokom - i tutaj tkwi problem. Mam nadzieję jednak, że w środę to się zmieni.
- Na pewno tak. To gracz, który jest niezwykle przydatny w walce pod koszem. Brakuje nam jego punktów.
- Spodziewałem się, że będę więcej grał. Albo na "trójce", albo na "czwórce". Niestety, jest inaczej.
- Przez ostatnie cztery lata, gdy grałem w Stanach Zjednoczonych, występowałem na "czwórce", więc nie ma to dla mnie większego znaczenia. Czuję się komfortowo w walce podkoszowej z taki dużymi bykami. Uważam jednak, że trochę za późno trener próbuje mnie na "czwórce". Przecież przez cały sezon grałem na innej pozycji, a teraz już ciężko się przestawić, poznać nowe zagrywki. Czasu za bardzo już nie ma.
- Trudno jest mi powiedzieć. To nie pierwsza tego typu sytuacja w tym sezonie. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Taka jest decyzja trenera i ja muszę ją uszanować.
- Najwidoczniej tak. Coś w tym jest. To jest jednak pytanie do trenera, a nie do mnie.
- Może to tak wyglądać. Jak się ogląda te mecze na kasetach, to można odczuć takie wrażenie. My jednak staramy się walczyć, ale niestety, ostatnio to koszykarze Prokomu mieli więcej atutów, dzięki czemu odnosili zwycięstwa. Mam nadzieję, że kibice nam pomogą i przechylimy szalę na naszą stronę.
- Teraz to już wszystko tkwi w naszych głowach. Możemy wykonać jedynie drobne korekty. To, co mogliśmy przetestować, już przetestowaliśmy.