Na zgrupowanie reprezentacji Polski do Tajlandii Franciszek Smuda zabrał swoją żonę. Wywołało to komentarze w mediach i na blogach.
- Smuda nie pojechał do Tajlandii na wakacje, ale do pracy. Skoro zabrał małżonkę, to znaczy, że nie traktuje tej pracy poważnie - oburzał się we wtorek ? na swoim blogu dziennikarz Sport.pl Michał Pol.
- Jak selekcjoner ma wymagać od zawodników pełnej koncentracji, maksymalnej mobilizacji i zaangażowania na zgrupowaniu, skoro sam nie jest w stanie w pełni się koncentrować na zawodnikach i zaangażować w ich przygotowanie? - pytał dziennikarz.
- Zapłaciłem za jej podróż, jest na moim utrzymaniu. Paweł Janas brał swoją na każde zgrupowanie i było cicho. A ja raz wziąłem i od razu podniósł się hałas. Ale już mówiłem, że nie interesuje mnie to, co niektórzy wygadują i piszą - skomentował całą sprawę ? Smuda w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Z zażenowaniem tłumaczenia trenera przyjął inny bloger Sport.pl Paweł Czado. "Po pierwsze: ciekawe co Smuda odpowie kadrowiczom, jeśli oni będą chcieli zabrać małżonki na kolejne zgrupowanie? Czy oni są gorsi? Oczywiście tak samo jak Smuda mogą zapłacić za pobyt połowic, piłkarzy też stać, a co... Hasło "co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie" chyba ich nie przekona..." - przekonuje na blogu Czado.
Tajlandia rozbita przez reprezentację Polski ?