BIALYSTOK.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS
Tak jak można było przypuszczać, atmosfera na walnym zebraniu sprawozdawczo-wyborczym była gorąca. Pierwszy problem pojawił się jeszcze przed obradami. Wszystko miało rozpocząć się o godz. 10, a zaczęło się z ponadgodzinnym poślizgiem. Wydawanie mandatów delegatom (stawiło się 132 ze 140) trwało i trwało.
- Atmosfera jest nagrzana, balon jest napięty - przyznawał na początku obrad Witold Dawidowski, rządzący związkiem od 2000 roku.
Później, o dziwo, niemal jednogłośnie wybrano prezydium walnego zebrania. Była to jedna z niewielu decyzji, jaka zapadła w niedzielę szybko.
Już przy przyjęciu porządku obrad pojawiły się zgrzyty. Został złożony wniosek o dodanie punktu mającego na celu weryfikację kandydatów pod względem niekaralności. Każdy z kandydatów na prezesa, jak też członka zarządu, musiał złożyć oświadczenie, że nie był karany za przestępstwo umyślne. Takie oświadczenie złożył oczywiście też Witold Dawidowski. Problem w tym, że podczas zjazdu zostało odczytane pismo z Prokuratury Okręgowej w Łomży. Była w nim mowa o tym, że Witold Dawidowski w lutym 2015 roku został skazany przez Sąd Rejonowy w Wysokiem Mazowieckiem (sprawa dotyczyła jazdy samochodem pod wpływem alkoholu). Niektórzy z delegatów mieli więc w ogóle wątpliwości, czy Witold Dawidowski wcześniej, w związku z wyrokiem, nie powinien zostać odwołany z funkcji. Były też apele, aby on sam wyjaśnił całą sytuację, żeby przyznał, że został skazany przez sąd, bądź temu zaprzeczył. Witold Dawidowski wprost nie odpowiedział.
- Złożyłem oświadczenie i ono jest jasne - ucinał.
Ostatecznie punkt o weryfikacji nie trafił do porządku obrad. Za głosowało 61 osób, przeciw było 37, a 20 delegatów wstrzymało się od głosu. Aby wniosek został przyjęty, potrzeba było 79 głosów (dwie trzecie głosujących).
Po kolejnych godzinach, w końcu delegaci zbliżyli się do punktu oznaczającego wybór prezesa. Wcześniej odbyły się wystąpienia kandydatów.
- Jak zostanę prezesem, nie będziecie dodatkiem do Jagiellonii - mówił Witold Dawidowski i dodawał: - Będzie to Podlaski Związek Piłki Nożnej, a nie dodatek do Jagiellonii.
Kontrkandydatem urzędującego prezesa był bowiem Sławomir Kopczewski, były bramkarz i trener, a obecnie dyrektor Akademii Jagiellonii. Na zarzuty Dawidowskiego już wcześniej odpowiadał Cezary Kulesza, prezes i jeden z właścicieli białostockiego klubu: - Chciałbym zdementować plotki, które krążą, że Jagiellonia z trzeciego rzędu będzie kierować Podlaskim Związkiem Piłki Nożnej. Mówienie o tym jest bzdurą.
Gdy miało dojść do wystąpienia Sławomira Kopczewskiego, pojawił się kolejny problem. Chciał on bowiem zaprezentować prezentację multimedialną. Na co nie było zgody ze strony prezydium. Dopiero po protestach z sali Sławomir Kopczewski mógł pokazać przygotowaną prezentację. Wcześniej okazał wszystkim też swój wniosek z KRS-u o niekaralności.
- Odbuduję wizerunek związku. Chciałbym łączyć, a nie dzielić - deklarował Kopczewski i dodawał: - Dajcie mi szansę, żebym wspólnie z wami odbudował wizerunek związku.
Samo głosowanie przebiegało już bez problemów. Wyniki były następujące: 91 osób poparło Sławomira Kopczewskiego, 35 głosów otrzymał Witold Dawidowski. To oznacza, że po 16 latach doszło do zmiany na stanowisku prezesa Podlaskiego Związku Piłki Nożnej.
- W sporcie i piłce trzeba umieć też przegrać. Chciałbym pogratulować zwycięstwa. Mam nadzieję, że poprawisz wizerunek podlaskiej piłki, tak jak obiecałeś - powiedział po ogłoszeniu wyników w kierunku Kopczewskiego Dawidowski.
- Dziękuję wszystkim za poparcie, za zaufanie - mówił z kolei nowy prezes. - Obiecuję transparentność, otwartość i pomoc bez względu na to, czy ktoś na mnie głosował, czy nie. Obiecuję, że będę współpracował ze wszystkimi.