Po wysokiej porażce na inaugurację z Legią Warszawa (1:4) i odpadnięciu z europejskich pucharów Śląsk szczęśliwie zremisował w Szczecinie z Pogonią (1:1). Teraz "na rozkładzie" WKS-u jest ostatnia w ligowej tabeli Termalica. Na wrocławianach ciążyć będzie jednak olbrzymia presja, bowiem brak kompletu punktów mógłby zostać odebrany jako kompromitacja.
- Najwyższy czas, byśmy zaczęli punktować w lidze. Chciałbym odnieść w niedzielę pierwsze ligowe zwycięstwo. Mieliśmy w ostatnich dniach bardzo komfortową sytuację, bo przeszliśmy normalny cykl szkoleniowy. Od początku okresu przygotowawczego wszystko było nieco zaburzone, bo graliśmy po dwa mecze w tygodniu. Teraz, kiedy mogliśmy dużo czasu poświęcić na trening, mamy większy komfort - ocenia Pawłowski.
I dodaje: - Do meczu z Niecieczą podchodzę bardzo optymistycznie. Chciałbym, by pociąg z napisem WKS Śląsk ruszył z trzema punktami, byśmy mogli dalej spokojnie pracować.
Szkoleniowiec wrocławskiej drużyny widzi postępy w grze swoich nowych podopiecznych i - jak przekonuje - liczy na nich w kontekście kolejnych meczów. - Kamila Bilińskiego obserwuję na treningu i widzę w jego grze bardzo dużą tendencję zwyżkową. Zaczął już strzelać na treningach, strzeli też pewnie w niedzielę - twierdzi Pawłowski, który uważa również, że po transferach Bilińskiego i Jacka Kiełba odpowiedzialność za strzelanie goli rozłoży się na większą liczbę zawodników.
Na przedmeczowej konferencji prasowej pojawił się również inny z nowych nabytków Śląska - Czech Marcel Gecov. - Marcel potrzebuje czasu. Jestem póki co z niego zadowolony, choć to na pewno nie jest to, czego oczekujemy od niego w przyszłości. Czy będzie grał w niedzielę? Dowiecie się tego godzinę przed meczem - podsumowuje Pawłowski.