Evil Geniuses ściągnęli naprawdę duże nazwiska, zupełnie przebudowując swój zespół. Od początku ciążyła na nich spora presja, ale po części sami ją na siebie narzucili, wykonując tak ambitne ruchy. I co im to dało? Na razie bardzo gorzką pigułkę do przełknięcia, bo drużyna nie spełnia nawet ułamka pokładanych w nich oczekiwań. EG zastanawiają się, czy dobrze zrobili, wracając do Counter-Strike'a i jak można uratować projekt, który na razie tonie, idąc na dno.
W styczniu Evil Geniuses podpisali kontrakty z trójką zwycięzców bostońskiego Majora z 2018 roku - Jake'u "Stewiem2K" Yipie, Timothym "autimaticu" Ta oraz Willem "RUSHEM" Wierzbą. Dołączyli oni do dwóch graczy, którzy od dawna reprezentowali barwy "Geniuszy" - Cwetlina "CeRq" Dimitrowa i Vincenta "Brehze" Cayonte. Na papierze drużyna prezentowała się jak prawdziwy amerykański super-team z doświadczonymi i kompletnymi zawodnikami.
Pierwsze tygodnie nie były lekkie dla nowego składu. Od razu rzucono ich na głęboką wodę. Wypadli bardzo słabo w BLAST Premier Spring, nie zaskakując na żadnym polu. Szybkie baty na pewno dały im sporo do myślenia, ale mieli też do swojej dyspozycji nieco więcej czasu na przygotowanie przed kolejnymi turniejami. Evil Geniuses szykowali się na marcowe ESL Pro League. W międzyczasie z problemami załapali się na amerykański RMR, którego stawką był awans na PGL Major Antwerpia 2022. Czekał ich intensywny terminarz z meczami o tylko dużym kalibrze.
ESL Pro League było istną katastrofą. Evil Geniuses przegrali wszystkie pięć spotkań w tym jedno z polskim x-kom AGO. Powoli rozwiewała się mgiełka wokół zespołu i zamiast potężnego kolosa ukazał się zza niej bardzo wątpliwej budowy pretendent. "Geniusze" grali niezwykle chaotycznie, praktycznie nie prezentując drużynowego stylu. Dominowały indywidualizmy, ale nie w kontekście pozytywnym, bowiem żaden z graczy nie spisywał się na najwyższym poziomie.
Sam RMR to kolejne wielkie rozczarowanie. EG zacięcie walczyli o bilet na Majora, ale ostatecznie przegrali go z 9z. Nie dla nich Antwerpia czy IEM Dallas, z którego eliminacji też odpadli. Parafrazując Księgę Koheleta, obecnie Evil Geniuses to marność nad marnościami i wszystko marność.
Na pytanie z nagłówka zapewne sami zawodnicy chcieliby poznać odpowiedź. Z perspektywy obserwatora wnioski nasuwają się same, ale skoro zespół nie jest w stanie wyeliminować mankamentów od kilku miesięcy, to bardzo słabo to o nim świadczy.
Tak jak pisaliśmy wyżej - w grze Amerykanów nie ma ładu i składu. Każdy sobie rzepkę skrobie, a to nie o to chodzi w Counter-Strike'u. EG to mocne indywidualności, które na razie dużo bardziej sobie szkodzą, niż pomagają. Słabiutko wypada prowadzenie "Stewiego2K" - Yip lubi solowe zagrywki i często wypada z rund po ryzykownych manewrach. Jego styl nie jest już tak przyjemny dla oka, jak miało to miejsce parę lat temu. Teraz wypada na pozera. Niby się stara i coś tam czaruje, ale zbyt często kończy się to negatywnie.
Więcej treści esportowych na Gazeta.pl.
Nie widać też wpływu samego trenera. Damien "maLeK" Marcel to szkoleniowiec z dużym stażem, a mimo to nie potrafi znaleźć konkretnej recepty na grę "Geniuszy". Niewyczuwalna jest symbioza, która powinna go łączyć z ekipą. Do wszystkiego dochodzą ogromne wahania formy każdego z graczy indywidualnie. Kumulacją jest fatalna gra drużyny, wystawiającej się raz za razem na pośmiewisko.
Nie ma co się dziwić, że o hipotetycznych zmianach mówi się coraz więcej. Ostatnio same wpisy zawodników na social-mediach ociekają niebywale negatywnymi emocjami. Oni nie panują nad obecną sytuacją i nie potrafią znaleźć solucji. W obozie Evil Geniuses dzieje się bardzo źle, jeśli za wyniki przeprasza publicznie już nawet sam CEO organizacji.
Zmiany w zespole miałyby dotyczyć dwójki, która w barwach EG ma najdłuższy staż. "Brehze" i "CeRq" nie cieszą się tak dużym zaufaniem jak przedtem. Trudno jest zrzucać całą winę na nich, bo to niesprawiedliwe, ale bardzo możliwe, że włodarze "Geniuszy" właśnie ich pierwszych wystawią za drzwi, kiedy skończy im się cierpliwość.
Evil Geniuses nie przystoi notować takie rezultaty. To organizacja, która na swoją markę pracuje od lat. Coś wisi w powietrzu i trudno nie ulec wrażeniu, że rotacje to już tylko kwestia czasu. Obecnie EG zajmują 38. pozycję w rankingu światowym, ale następne tygodnie nie przyniosą im okazji na poprawę tego rezultatu ze względu na porażki we wspomnianych wyżej kwalifikacjach. Być może ta przerwa da im trochę do myślenia, a nawet pozwoli na szybkie dopięcie określonych zmian, jeśli takowe są już szykowane.