• Link został skopiowany

Rosjanie bez wykluczeń w esporcie. Organizatorzy turniejów zbyt łagodni?

Wykluczać czy też nie? Esport zastanawia się nad przyszłością Rosjan w dziedzinie. Na pewno wypadałoby jednak reagować na każdą z organizacji w ten sam sposób. Tymczasem dzieje się zupełnie inaczej - jedni są karani, a innym wszystko uchodzi na sucho.
Virtus.pro CS:GO
fot: PGL

Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę minęły już niemal dwa miesiące, a w świecie esportu wciąż brakuje jednoznacznej solucji w kwestii występów Rosjan. Definitywnie wykluczać, ograniczać czy też nie robić nic? Choć dominująca część esportowej społeczności naciska na ten pierwszy wariant. Mimo wszystko działania organizatorów wcale nie są tak zdecydowane i przy okazji europejskich turniejów RMR znów doszło do sporych kontrowersji.

Są równi i równiejsi? Jaką logiką kierują się organizatorzy w kwestii Rosjan?

Przy okazji ESL Pro League dwa składy zostały zmuszone do gry pod neutralną nazwą. Tyczyło się to Virtus.pro (Outsiders) oraz Gambit Esports (Players). Wymóg narzucono na rosyjskie organizacje, a nie samych zawodników - Entropiq, z czterema Rosjanami w składzie, mogło grać bez zmian, gdyż jest czeską marką. 

Poza żenującym oświadczeniem ze strony Virtusów obyło się bez kontrowersji. Społeczność oczekiwała czegoś mocniejszego, ale to znacząco zmieniłoby cały ekosystem esportowy, który został zbudowany w CS:GO. Bądź co bądź rosyjscy gracze odgrywają w nim znaczącą rolę i nie można od tak, z dnia na dzień po prostu traktować ich, jakby nie istnieli. 

Ale w turniejach RMR weźmie udział znacznie większa ilość rosyjskich zespołów niż tylko dwa. Tymczasem PGL zmusił do ustępstw tylko Virtusów i Gambit. Tymczasem wśród uczestników jest chociażby forZe - esportowa sekcja Spartaka Moskwa. Do jego sponsorów należy między innymi firma paliwowa Lukoil, mocno powiązana z rosyjskimi oligarchami.

Więcej treści esportowych na Gazeta.pl.

Czyli co - są równi i równiejsi? Skoro dwie duże organizacje są pośrednio wykluczane za konszachty z rosyjskim rządem, to dlaczego nie tyczy się to wszystkich podmiotów, które mają pewnego rodzaju powiązania? To bardzo dziwna decyzja, w zasadzie niezrozumiała. Odzew społeczności był natychmiastowy - na PGL spadła krytyka, wytykająca im ewidentną ignorancję. 

W stawce jest jeszcze kilka mniejszych organizacji z Rosji, lecz nie są one w konkretny sposób powiązane z rosyjskimi oligarchami. O sytuacji jednej z nich - Unique - pisaliśmy pod koniec marca. 

Podsumowując - nadal brakuje zdecydowanego stanowiska świata esportowego w kontekście Rosjan. Wydaje się, że dotychczasowe poczynania to stanowczo za mało. Skalę wypadałoby też poszerzyć, bo obecnie jest ona wręcz absurdalna. 

Więcej o: