• Link został skopiowany

Czy legendarna drużyna będzie jeszcze dominować? Przez pięć lat nie zrobili żadnej zmiany

Przez dwa lata na scenie Counter-Strike'a mogliśmy obserwować hegemonię Astralis. Hegemonię, która zmierza jednak ku końcowi, czego dowodem jest transfer największej gwiazdy drużyny.
Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl / Agencja Wyborcza.pl

Dominacje pewnych organizacji czy klubów w poszczególnych sportach są naturalne. Siłą rzeczy raz na jakiś czas pojawiają się ekipy, które wyrastają ponad pozostałe. W Premier League przez lata hegemonami były Arsenal bądź Manchester United, w koszykówce lat 90. nie do pokonania byli Chicago Bulls. W Counter-Strike’u: Global Offensive przez ostatnie lata mogliśmy za to obserwować hegemonię duńskiego Astralis, która jednak nieuchronnie zmierza ku końcowi. Pełna sukcesów historia zaczęła się w styczniu 2016 r. Po ponad miesiącu występowania bez organizacji skład występujący wówczas pod nazwą “?” znalazł nowy dom. Było nim nowo założone Astralis, które w przeciągu dwóch lat przemieniło się z wiecznego pretendenta do podiów międzynarodowych turniejów, do ich stałego bywalca.

Zobacz wideo Uczymy mistrzynię świata, o co chodzi w tym Counter-Strike'u!

Trio, które stało się podwaliną organizacji

Za sukcesem w dużej mierze stał trzon zespołu, który tworzył tercet graczy występujący razem od 2013 r. Peter “dupreeh” Rasmussen był niezawodny na każdej pozycji, na której przyszło mu grać. Andreas “Xyp9x” Højsleth to fantastyczny wspierający, nie tylko grający pod resztę składu, ale i potrafiący dokończyć każdą rundę, nieważne jak byłaby trudna.  Jego przydomek “clutch minister” (osoba, która poradzi sobie w każdej sytuacji, gdy pozostaje sama na wielu rywali) nie wziął się znikąd.

Tercet uzupełniał Nicolai “dev1ce” Reedtz, zawsze prezentujący ponadprzeciętny poziom, zwłaszcza jako snajper. Reedtz od 2015 r. regularnie wymieniany jest w ścisłej czołówce najlepszych zawodników. I to mimo że ani razu nie zajął pierwszej pozycji w corocznym rankingu graczy portalu HLTV, to nieprzerwane pojawianie się w najlepszej piątce musi robić wrażenie.

Kilka miesięcy po założeniu duński zespół zasilił jeden z najlepszych liderów w historii CS-a - Lukas “gla1ve” Rossander. To on poprowadził Astralis do pierwszych sukcesów, które zaczęło osiągać na początku 2017r., kosztem polskiej formacji Virtus.pro. Zapewne każdy widz CS:GO pamięta mapę Train w wykonaniu obu drużyn w finale Majora w Atlancie. Kilka rund i zagrań zadecydowały, że mistrzostwo trafiło w ręce Duńczyków, którzy miesiąc później zatriumfowali w Katowicach podczas finałów XI sezonu Intel Extreme Masters.

 

Początek złotej ery Duńczyków

Dwa kolosalne zwycięstwa w ekosystemie Counter-Strike’a nie były jednak prognozą dominacji w kolejnych miesiącach.Wręcz przeciwnie. Astralis musiało czekać ponad rok na dodanie kolejnego pucharu do gablotki, a posucha i mierna dyspozycja doprowadziły do roszad w składzie. Do drużyny dołączył Emil “Magisk” Reif, który ponad dwa miesiące po zmianie barw zdobył pierwsze trofeum. iPerwsze miejsce na DreamHacku Masters Marseille w 2018 r. było uznawane za początek tzw. ery Astralis. Ery, podczas której Duńczycy potrafili wygrywać po sześć turniejów z rzędu, a jednocześnie zdobyli pierwszy tytuł Intel Grand Slama. Ery, która sprawiła, że w kuluarach zaczęto dyskutować o tym, czy ówczesne Astralis nie jest najmocniejszą drużyną w kilkudziesięcioletniej historii gry ze stajni Valve.

 

Pierwsze problemy na horyzoncie

Era ta co prawda miała  przerwę w połowie 2019 r., kiedy to “wiecznie drugi” Team Liquid wstał z kolan i zdominował ówczesne lato. Kiedy jednak niemal każdy myślał, że piątka powstała z Amerykanów i Kanadyjczyków jest w szczycie możliwości, Astralis obudziło się z letniego snu i wygrało czwartego Majora (najwięcej w historii CS:GO) i parę innych kluczowych turniejów.

Historia pokazała, że była to chwilowa pobudka, a przemęczenie i ciągłe rywalizowanie na najwyższym poziomie zostawiało piętno na psychice graczy. Wraz z pojawieniem się globalnej pandemii COVID-19 esport schował się w naturalnym dla siebie, internetowym środowisku. Nie sprzyjało ono reprezentantom Astralis, którzy nie potrafili odnaleźć dawnej formy.

Jak się jednak okazuje, powodem tego stanu rzeczy nie była pandemia, a zmęczenie. gla1ve i Xyp9x zdecydowali się przejść na kilkumiesięczny urlop zdrowotny. Żeby załatać dziury, Duńczycy ściągnęli do zespołu trzech zawodników - Lucasa “Bubzkjiego” Andersena, Patricka “es3taga” Hansena oraz Jakoba “JUGiego” Hansena. Każdy z tych trzech transferów okazał się jednak niewypałem.

Ciąg nieudanych decyzji

Bubzkji był niesamowicie perspektywicznym graczem w MAD Lions, ale po przejściu do niegdyś najlepszej drużyny świata głównie siedział na ławce. Kiedy był wypuszczany w podstawowym składzie, kompletnie nie potrafił się odnaleźć. Teraz wrócił na stałe w miejsce dev1ce'a, ale nikt nie spodziewa się po nim cudów. Es3tag pomimo odnalezienia synergii z resztą, prędko zmienił barwy na Cloud9. A JUGi? Zagrał parę słabych spotkań na przestrzeni niecałych dwóch miesięcy i zrezygnowano z jego usług.

To zapoczątkowało niestabilny okres w szeregach duńskiej formacji, który trwa do teraz. Wspomniany duet po czasie powrócił do regularnej gry, a ze ściągniętych rezerwowych przesunięto na ławkę, bądź też kompletnie z nich zrezygnowano. Astralis co prawda pokazuje przebłyski dawnej świetności, ale były to pojedyncze momenty, które pozwoliły na dodanie do gablotki garści trofeów, a nie na mówienie o powrocie dynastii.

Zespół wiązał wielkie nadzieje ze startem 2021 roku, bo poprzedni zakończył zwycięstwem na IEM Global Challenge. Na nadziejach jednak się skończyło. Za nami ponad cztery miesiące roku, na horyzoncie pojawiają się opcje powrotu do grania na wielkich arenach, ale wszystko wskazuje na to, że nie znajdziemy na nich duńskiej piątki w niezmienionym składzie.

Próby naprawy Astralis

Mierne rezultaty skłoniły bowiem władze do kolejnych roszad. dev1ce zdecydował się na zmianę barw i od niedawna występuje w Ninjas in Pyjamas. Zmianę, która oficjalnie tłumaczona jest chęcią trenowania w Sztokholmie i przebywania z resztą drużyny, a sam NiP siedzibę ma w Sztokholmie, gdzie pomieszkuje Reedtz. Snajper tłumaczył także, że dołącza do “projektu, w który w pełni wierzy”. Czyżby w takim razie wiara w Astralis przestała mieć rację bytu?

Wiele rzeczy pozwala myśleć, że to niejedyny ruch w szeregach duńskiego kolektywu. Forma Højsletha pozostawia wiele do życzenia, a sam zawodnik wydaje się być wypalony. Za samego dev1ce’a do startującej piątki przesunięty został Bubzkji, jednakże czy 22-latek ma jakiekolwiek predyspozycje, aby godnie zastąpić tak wielką gwiazdę? Jeżeliby spojrzeć na jego ostatnie statystyki, to śmiało można twierdzić, że nie.

Wszystko wskazuje na to, że era graczy Danny’ego “zonica” Sørensena dobiegła końca i minie jeszcze trochę czasu, aż Duńczycy powrócą do rywalizacji o czołowe miejsca. Tym bardziej że na horyzoncie pojawiają się takie zespoły, jak Gambit Esports, Virtus.pro i Heroic, które zaczynają przejmować tron. Patrząc jednak na profesjonalizm oraz zasoby Astralis, nie mówimy „żegnaj”, a raczej „do zobaczenia”. Jest to bowiem organizacja, która niewątpliwie posiada potencjał, by wrócić kiedyś w szeregi ścisłej światowej czołówki.

Więcej o:

Komentarze (2)

Czy legendarna drużyna będzie jeszcze dominować? Przez pięć lat nie zrobili żadnej zmiany

0zatkaokakao0
4 lata temu
wypie...ć z tym na plotka
boliver
4 lata temu
Piaskownica
Zgłoś komentarz

Czy masz pewność, że ten post narusza regulamin?

Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę
Dziękujemy za zgłoszenie

Komentarz został zgłoszony do moderacji

Nadaj nick

Nazwa użytkownika (nick) jest wymagana do oceniania, komentowania oraz korzystania z forum.

Wpisz swój nick
Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę

Użyj od 3 do 30 znaków. Nie używaj polskich znaków, wielkich liter i spacji. Możesz użyć znaków - . _ (minus, kropka, podkreślenie).