Jesteśmy na Intel Extreme Masters 2019 w Katowicach. Obserwuj kulisy imprezy na Facebooku, Instagramie i Snapchacie Sport.pl.
- Czekałem na ten weekend cały rok! Wszyscy tutaj przeżywamy niesamowite emocje. Kilka razy musiałem się uszczypnąć, żeby się przekonać, czy czasem to nie jest sen. Jejku, chyba nie zasnę. Spotkałem się z moim herosem z dzieciństwa „Olofmeisterem” [szwedzkim zawodnikiem drużyny FaZe Clan], podpisał mi się na karcie, zamieniliśmy parę zdań. Spoko ziomek! Jak ci to najlepiej wyjaśnić? Kibicujesz Barcelonie? To wyobraź sobie, że po meczu na Camp Nou podchodzisz do Messiego, zbijasz z nim normalnie piątkę, robisz selfie i jeszcze chwilę na luzie rozmawiacie o zakończonym meczu. Sztos! - opowiadał podekscytowany 15-letni Karol z Rybnika i wielki fan gry Counter-Strike Global Offensive, który w zasadzie w tych kilku zdaniach wyjaśnił fenomen Intel Extreme Masters.
Do Katowic przylecieli najlepsi gracze 24 drużyn z całego świata, którzy do niedzieli będą walczyć o tytuł pierwszego tegorocznego Majora w CS:GO (wzbudza największe zainteresowanie), Fortnite'a i Starcrafta 2.
Czołowi zawodnicy przyciągnęli za sobą tysiące fanów ze wszystkich kontynentów, a Katowice na kilka dni stały się światową stolicą e-sportu. Znalezienie wolnego pokoju w promieniu kilku kilometrów od Spodka graniczyło z cudem. Ceny za dwie noce w trzygwiazdkowych hotelach sięgały 2,5 tys. zł! E-sportowi dziennikarze i fani, którzy na IEM zdecydowali się przyjechać w ostatniej chwili, musieli szukać noclegów w innych pobliskich miastach: Chorzowie, Sosnowcu czy Dąbrowie Górniczej. - Siatkarskie weekendy czy koncerty to przy tym pikuś. Co chwila po kogoś przyjeżdżam lub przywożę do hali. Telefony z centrali się urywają. Szczerze, to nie wiem, o co dokładnie tam chodzi, ale słyszałem, że w jakieś gry grają - mówił taksówkarz po skończonym kolejnym kursie.
W ubiegłym roku te „jakieś gry” przyciągnęły do Spodka 170 tys. widzów, a miliony fanów śledziło rywalizację swoich ulubionych drużyny w internecie. W tym roku organizatorzy liczą na jeszcze lepszy wynik. Pula nagród finałowego turnieju wynosi aż milion dolarów! Zwycięzca wielkiego finału zgarnie 500 tys.
Atmosfera w hali przypomina tą, którą znamy z meczów reprezentacji Polski w siatkówce, ale zamiast trąbek jest prawdziwy i głośny doping. Za każdym razem po wyeliminowaniu rywala wybucha eksplozja radości. Rozgrywki przebiegają w bardzo dynamicznym tempie. Nawet osoby, które po raz pierwszy zawitały na IEM do Spodka i wcześniej nie słyszały o e-sporcie, nie mogą narzekać na nudę. Wrażeń i towarzyszących gamingowych atrakcji jest co niemiara. – Jesteśmy trochę na innej planecie. W rolach głównych występują wirtuozi w swoim fachu, a wspiera ich mnóstwo pozytywnych ludzi. Żadne słowa nie opiszą tego, co się tutaj dzieje, to trzeba poczuć na własnej skórze. Jeżeli ktoś nie wie, na czym polega zjawisko esportu i zastanawia się, czy warto wpaść na IEM, niech się nie waha. Przychodźcie i chłońcie tę atmosferę – zachęca Maciej „Morgen” Żuchowski , komentator ESL Polska.
W 2014 r. w IEM w Katowicach triumfowała polska drużyna Virtus.pro. Dlaczego tym razem nasi reprezentanci nie walczą o czołowe miejsce? – Niestety, polscy zawodnicy od dłuższego czasu nie prezentują najwyższej światowej formy. Trochę się już przyzwyczailiśmy, że na tego typu eventach nie ma zawodników z naszego kraju. Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni – dodaje Żuchowski.
Największym faworytem tegorocznego finału IEM w Katowicach jest duńska drużyna Astralis. To najlepszy team w historii Counter-Strike. W piątkowym ćwierćfinale gładko rozprawili się z doświadczoną szwedzką ekipą Ninja in Pyjamas, a po zakończonym meczu fani NiP długo stali pod sceną i dziękowali swoim zawodnikom za walkę.
- Jestem szczęśliwy, że żyję w czasach dominacji ekipy Astralis. Drugiej takiej drużyny chyba nie będzie, zwłaszcza na poziomie Majora, czyli najwyższym z możliwych. Pewnie nikt ich nie powstrzyma, ale może będziemy świadkami jakiejś sensacji. Na pewno szykuje się niesamowity weekend! – ekscytuje się 15-letni Karol.