Przyznać musimy, że ze względu na powszechnie Wam znany fakt naszego umiłowania wobec Marata i pragnienie jego szczęścia przez chwilę miałyśmy nie lada dylemat: cieszyć się z decyzji naszego ulubionego rosyjskiego tenisisty, Rosjanina i tenisisty w ogóle, czy nie, bo w końcu ślepiec nawet zauważy, że Safinowi do szczytów formy jest daleko, a kolejne porażki we wszystkich możliwych spotkaniach nie sprawiają przyjemności ani nam, ani zapewne jemu samemu. Ostatecznie wygrał jednak zwykły egoizm i hedonistyczne ciągotki Ciach, które ponad wszystko przedkładają widok seksownej męskiej - a w szczególnej mierze maratowej - klaty. Myśl o tym, że tatarskiej urody rosyjskie cudo jeszcze pobiega za piłeczką w świetle reflektorów, pod okiem szerokiej publiki, natchnęła nas więc rozkosznym uczuciem rozanielenia.
Tym bardziej, że w Indian Wells Marat właśnie wygrał z Chillijczykiem Massu, toteż z jeszcze większym entuzjazmem przyjęłyśmy dziś wiadomość o przedłużeniu kariery. Skoro taka jest jego wola, to niech nadal przeżywa nerwowe starcia i przykre przegrane, miło by jednak było częściej takie zwycięstwa jedynego w swym rodzaju Safina widzieć.
Ciekawe, czy za rok Marat powie to samo. My ze swojej strony mamy nadzieję, że jest równie niekonsekwentny w wyborach życiowych partnerek.
A za cynk dziękujemy tym razem naszej Czytelniczce Martuśce. Cóż my byśmy bez Was zrobiły.
olalla
Komentarze (0)
Marat Safin jednak bedzie grał!
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!