• Link został skopiowany

Po upadku Małysza w Salt Lake City

Adam odizolował się od świata, w sobotę i niedzielę nie wychodził z pokoju. Według opinii amerykańskich lekarzy nie powinien startować w kolejnych zawodach Pucharu Świata - powiedział nam wczoraj dziennikarz TVP Włodzimierz Szaranowicz

Małysz upadł podczas piątkowego skoku treningowego. Już po wylądowaniu zahaczył nartą o kępkę trawy i z ogromnym impetem uderzył głową o zeskok. Pękł jego kask i obydwie narty. Polak stracił na kilkadziesiąt sekund przytomność. Badania tomograficzne w szpitalu nie wykazały jednak żadnych złamań ani zmian neurologicznych, a jedynie wstrząśnienie mózgu.

- Adam ma poobcieraną twarz, jest cały obolały. Ale to tak jest, że dopiero na drugi dzień odczuwa się naprawdę skutki takiego upadku - podkreślił Szaranowicz, jedyny polski dziennikarz w Salt Lake City. - Odizolował się od świata, w sobotę i niedzielę nie wychodził z pokoju, prawie z nikim nie rozmawia. Według opinii amerykańskich lekarzy nie powinien startować w kolejnych zawodach Pucharu Świata [6 - 7 marca w Lahti - red.]. I chyba rzeczywiście nie ma się co spieszyć, bo ten sezon jest już praktycznie zakończony. Myślę, że Adam będzie bardzo chciał wrócić na kończące Puchar Świata zawody w Lillehammer i Oslo - dodał Szaranowicz.

Z kolei trener Jan Szturc w wypowiedzi dla Polskiego Radia stwierdził, że Małysz chce jak najszybciej wrócić do skakania. - Nie można jednak na razie określić, kiedy rozpocznie treningi - podkreślił Szturc.

Czy powodem upadku Małysza mógł być źle przygotowany zeskok? - zapytaliśmy Szaranowicza.

- Raczej nie. Warunki były dobre. Sam jestem pełen podziwu nad pracą, jaką wykonują organizatorzy. Przed sobotnim konkursem spadło w nocy 60 cm śniegu, a mimo to udało się przygotować skocznię do konkursu - odpowiedział Szaranowicz.

WynikiTabela

Terminarz