- Dawid i Paweł na pewno się w nim znajdą, z resztą na razie zaczekam i ogłosimy to nieco później - mówił o składzie Polaków dziennikarzom Thomas Thurnbichler. Decyzję podjął około 20 minut po tym, jak opuścił strefę mieszaną. I składem, który wybrał Austriak, można było być nieco zaskoczonym.
- To trudna decyzja. Na koniec wiem, jak myślimy o wszystkim z trenerami i zdaję sobie sprawę z tego, jakie mam możliwości. Zawsze ktoś będzie nieszczęśliwy, bo kogoś nie wybiorę, a kogoś nią uszczęśliwię - mówił o tym, co dzieje się w jego głowie Austriak.
Ostatecznie postawił na skład bez Piotra Żyły, do tej pory absolutnego pewniaka w polskiej drużynie. Jego nieobecność to niespodzianka, jeśli spojrzy się na statystyki i ostatnie lata jego startów w Pucharze Świata. Jednak w piątek na Wielkiej Krokwi Polak sobie po prostu kompletnie nie radził. Był kolejno 28. na pierwszym treningu (129 metrów), 54. na drugim (113,5 metra), a w kwalifikacjach awansował do niedzielnego konkursu indywidualnego z 30. miejsca (129 metrów).
Dla Żyły to pierwsza nieobecność w konkursie drużynowym Pucharu Świata od dokładnie 2142 dni, czyli pięciu lat, dziesięciu miesięcy i dziesięciu dni. Wtedy w Oslo, 10 marca 2018 roku Polacy w składzie Maciej Kot, Stefan Hula, Dawid Kubacki i Kamil Stoch zajęli drugie miejsce, przegrywając tylko z gospodarzami, Norwegami.
- Do tej pory nie wiem. Nie jestem od tego, żeby wybierać, skład wskaże trener. Ja jeśli bym miał skakać, to dam z siebie wszystko, jeśli nie to w niedzielę też mam dzień - komentował sprawę składu na sobotni konkurs Żyła jeszcze przed decyzją Thurnbichlera. - Nie myślałem nic po treningowych skokach, byłem zły. Musiałem znaleźć sposób, żeby to ruszyło w dobrą stronę. Czy ruszyło? Coś tam znalazłem - dodał wiślanin. Jemu na Wielkiej Krokwi bardzo nie pasuje belka. - Da się na niej dobrze skoczyć, ale trzeba do tego złapać czucie. Mnie niedobrze się z niej rusza. Nie mogę też zwalać tylko na nią - przyznał Żyła.
Szansę skoków w drużynie dostaną zatem zarówno Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek, a wydawało się, że obaj będą walczyć o jedno miejsce w składzie - to za trzema najbardziej doświadczonymi polskimi skoczkami. - Moje piątkowe skoki były bardzo dobre. Pierwszy był trochę spóźniony, ale dwa pozostałe naprawdę na fajnym poziomie. Czy starczy na skład na drużynówkę? Mam nadzieję. Ja dałem z siebie wszystko, ale zobaczymy, co trener wymyśli - mówił Paweł Wąsek.
- Na pewno chciałoby się więcej, ale nie można za dużo chcieć za szybko. Błędy się zdarzają, nie wszystko działa już super i lepiej skupić się na stabilizacji. Wtedy będzie solidny grunt, na którym będzie można budować - dodał Wąsek.
- Nie mogę powiedzieć, że to był udany dzień, ale solidny i pracowity. Te trzy skoki były poprawne. Jak na tę chwilę i na mnie one były na dobrym poziomie. Nadal pracuję nad pozycją najazdową, z tym że dzisiaj wszystko wyglądało już lepiej. Z pozycją miałem mniej problemów, więcej z kierunkiem odbicia, który był trochę zbyt agresywny. Przez to brakowało mi dobrej wysokości w locie - ocenił za to Kamil Stoch, który w sobotę będzie pierwszym w składzie polskich skoczków.
Co chciałby zobaczyć u swoich zawodników Thomas Thurnbichler w trakcie weekendu w Zakopanem? - Moje oczekiwania to wciąż skakanie na poziomie najlepszej dziesiątki. Myślę, że to możliwe. W kwalifikacjach moi zawodnicy nie oddali swoich najlepszych skoków, znów byliśmy nieco lepsi podczas treningów. Teraz chodzi nam o znalezienie odpowiedniego nastawienia na konkursy i wskoczenie do czołowej dziesiątki. I to jasny cel - ocenił Austriak.
W sobotę skakanie na Wielkiej Krokwi rozpocznie się od serii próbnej zaplanowanej na godzinę 15:00. Pierwsza seria konkursu drużynowego z udziałem trzynastu zespołów rozpocznie się o 16:00. W niedzielę odbędzie się konkurs indywidualny, a skoczy w nim ośmiu Polaków.
Komentarze (6)
Żyła odsunięty! Sensacyjna decyzja Thurnbichlera