Gorąco u rywali Polaków. Media biją na alarm ws. trenera

Wyniki norweskich skoczków w tym sezonie Pucharu Świata nie są powalające. Dotychczas jedno podium wywalczył Marius Lindvik, a bez formy jest Halvor Egner Granerud, obrońca Kryształowej Kuli. Dużo się dzieje za kulisami kadry Norwegii. Po wielu latach odszedł menedżer kadry, dyscyplina w kraju jest na skraju bankructwa, a na turnieju w Polsce nie ma trenera. Tamtejsze media zaniepokojone biją na alarm.

Norweskie media są zmartwione przyszłością skoków narciarskich w kraju. "Co stanie się z Alexandrem Stoecklem i resztą sztabu trenerskiego? Czy brak intensywnego zaangażowania Brathena będzie miał istotny wpływ na skoki narciarskie w Norwegii?" - pytają dziennikarze "Dagbladet".

Zobacz wideo Niezwykła skocznia w Polsce! Tylko spójrzcie, jak jest zrobiona

Trener nieobecny na konkursach w Polsce

Po 20 latach z kadrą norweskich skoczków pożegnał się jej menedżer, Clas Brede Brathen. Poczuł, że nie jest w stanie już nic dobrego, jeśli Norweski Związek Narciarski ogranicza drużynę finansowo.

- Wystarczy. Nie mam już narzędzi do użycia. Obawiam się, że mój czas minął. Model gospodarczy, w który wątpi Norweski Związek Narciarski, oznacza nie tylko, że nasi sportowcy są "okradani" z wartości, które tworzą, ale także 'okradani' z możliwości dotrzymania kroku w trudnych międzynarodowych zawodach. Próbowałem wszystkiego, co mogłem, od spotkań i listów po rozmowy i konfrontacje z kierownictwem - powiedział Brathen na konferencji prasowej.

Norweska kadra skoczków jest właściwie pod ścianą. Do 29 stycznia musi znaleźć nowego sponsora i zebrać pieniądze na starty, sprzęt i treningi. Potrzeba co najmniej kilka milionów euro. Nad Norwegami wisi widmo upadku skoków narciarskich podobnego do tego w Finlandii. Mogą popaść w kryzys, z którego trudno będzie wyjść przez lata.

Norwegowie mają też inny problem. Podczas konkursów w Wiśle i Szczyrku nieobecny na stanowisku dla trenerów był Alexander Stoeckl. Nie było też jego asystenta i zastępcy, Magnusa Breviga. Norweskie media obawiały się, że trenerzy także odejdą, a ich nieobecność w Polsce to pierwsze kroki do pożegnania się z reprezentacją.

Sytuację wyjaśnił Brathen. Powiedział, że ich nieobecność była planowana. Norwegowie nie czują potrzeby, by cały sztab szkoleniowy był na każdym konkursie Pucharu Świata, więc trenerzy się rotują. Teraz padła kolej na Stoeckla. Ma odpocząć, a pozostali mogą nabrać doświadczenie. 

- Wielokrotnie widzieliśmy, że nie ma to żadnego znaczenia. Kiedy sportowcy mają jasny obraz tego, co zamierzają zrobić, nie ma znaczenia, kto ich macha – ani kto jest w ich pobliżu – o ile mają wystarczające wsparcie. Mężczyźni, którzy są teraz wokół nich, pełnią służbę przez całą dobę. Chcielibyśmy móc dokonać więcej zmian w trakcie sezonu. W ten sposób kilku trenerów i pracowników działu kadr może naładować swoje akumulatory, a inni zdobywają niezbędne doświadczenie w Pucharze Świata - powiedział Brathen, cytowany przez telewizję NRK i "Dagbladet". Dodał też, że Stoeckl nie myśli o odejściu z reprezentacji.

W ten weekend skoczkowie będą rywalizować na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. W sobotę odbędzie się konkurs drużynowy, a w niedzielę indywidualny.

Więcej o: