Oto plan Polaków. Reagują na katastrofę. Jeden skoczek dostał specjalną rolę

Jakub Balcerski
Polacy zapowiadają, że mogą wskoczyć w Nowy Rok nadspodziewanie dobrze. Chodzi o nowe rozwiązania sprzętowe, które testowali w niedzielę: krój i materiał kombinezonu. Podczas konkursu w Garmisch-Partenkirchen będą ich już mogli użyć wszyscy polscy zawodnicy. To niejako reakcja na problemy, które skoczkowie mają z prędkością na progu. W treningach i kwalifikacjach wyniki Polaków były katastrofalne.

Thomas Thurnbichler przyszedł do dziennikarzy po kwalifikacjach w Garmisch-Partenkirchen w znakomitym humorze. Wręcz przed nas wskoczył, nietypowo zaczynając rozmowę. Tak szczęśliwego nie widziałem go od mistrzostw świata w Planicy, gdy medale zdobywali Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Ktoś mógłby zapytać: i z czego on się tak cieszy? Bo Austriak w rozmowie z Eurosportem nazwał "bardzo dobrym dniem" taki, w którym dwóch jego zawodników nie awansowało do pierwszej serii konkursowej, a najlepszy Kamil Stoch był 22. zawodnikiem kwalifikacji. Thurnbichlerowi nie chodziło jednak o wyniki.

Zobacz wideo Apoloniusz Tajner skomentował fatalny początek sezonu polskich skoczków. "Prezentują się dużo poniżej swoich możliwości"

Polacy szykują zmiany w sprzęcie. Już je testowali. Thurnbichler zapowiada "niespodziankę"

- Myślę, że jutro ujrzymy niespodziankę - przekonuje Thomas Thurnbichler. - Nasi zawodnicy pozmieniali trochę w sprzęcie. Wyglądało to dziś w ich przypadku o wiele lepiej. Mieliśmy za mało czasu, żeby zrobić to dla wszystkich. Testowaliśmy to dziś u jednego skoczka, reszta otrzyma to na konkurs. Pracujemy w temacie kombinezonów, choć mamy też oczy otwarte w temacie smarów i wiązań. Głównym obiektem zmian jest jednak krój i materiał kombinezonu. Prędkość i jego pozycja w locie były o wiele lepsze. Mam nadzieję, że to podziała na cały nasz zespół - wskazuje szkoleniowiec.

Austriak żałuje też, że nowego sprzętu nie mogli użyć Kot i Wąsek, którzy odpadli, choć, jak twierdzi Thurnbichler, nie oddali wcale tak słabych skoków technicznie, jak wskazywały na to wyniki. Byli po prostu za wolni na progu, żeby to nie wpłynęło na ich skoki, a zatem także wyniki. - Kiedy jedziesz 1,7 kilometra na godzinę wolniej od innych, choć masz możliwości, żeby być jednym z najlepszych, to wiesz, że zawodnik nie robi tego sam z siebie. To z czegoś wynika - ocenia Thurnbichler.

Jeden z Polaków dostał specjalną rolę. "To złożona sprawa"

Tym jednym skoczkiem testującym nowe rozwiązania sprzętowe był Aleksander Zniszczoł, który był najlepszym z Polaków w niedzielę pod kątem prędkości na progu. Jeździł chwilami o kilometr na godzinę szybciej niż pozostali zawodnicy kadry Thurnbichlera. - Pracujemy nad prędkością, myślę, że w konkursie wszyscy będziemy ją mieli znacznie lepszą. To złożona sprawa, nie jadą tylko narty, a cały sprzęt - mówi dość zagadkowo Zniszczoł.

To jego skoki były najstabilniejsze nie tylko pod względem prędkości - zajął 22. i 20. miejsce w treningach oraz 23. w kwalifikacjach, skacząc kolejno 127,5, 129,5 i 125,5 metra. A przypomnijmy, że ostatnio wcale nie był w czołówce kadry, dobre skoki mu się raczej tylko zdarzały, a nie były codziennością. - Takie było podejście od początku, żeby złapać tę stabilność. Zacząłem od mniej energetycznego punktu, pułapu, ale ze stabilnością, żeby złapać się jednego elementu, nad którym pracuję i robić swoje - tłumaczy Zniszczoł.

Hafele: Próbujemy zrobić wszystko, żeby być lepszym i szybszym

- Robimy wszystko, żeby być lepszym i szybszym na najeździe - mówi Sport.pl odpowiedzialny za sprzęt w polskiej kadrze asystent trenera Thomasa Thurnbichlera, Mathias Hafele. - Ta skocznia jest naprawdę trudna, jeśli chodzi o rozbieg. Pamiętam, że kiedy byłem jeszcze w Austrii, to często mieliśmy tu ogromne problemy. Nie chodzi tylko o nas. Oczywiście my mamy największe kłopoty i jesteśmy najdalej w stawce pod względem prędkości na progu, ale inni też stracili sporo w stosunku do tego co osiągali wcześniej. Jeśli nie skaczesz dobrze, nie masz poczucia, które pomoże ci akurat na tej skoczni zwiększyć prędkość. Próbujemy wszystkiego, idzie trochę lepiej. Czas na ciężką pracę i potem zobaczymy, co uda się z tym osiągnąć - twierdzi Austriak.

Pytamy go też, czy z Aleksandrem Zniszczołem to sprawa top secret? - Nie, bez przesady. Spróbowaliśmy czegoś w kombinezonie i u niego zadziałało to ewidentnie lepiej. Teraz przed nami dużo pracy wieczorem tak, żeby na konkurs być w pełni gotowym ze sprzętem dla wszystkich - zdradza Hafele.

Katastrofa na progu. Polacy nawet za Kazachami, Estończykami, czy Ukraińcami

Gdyby nie te słowa Thurnbichlera, Zniszczoła, czy Hafele, nastroje przed noworocznym konkursem byłyby wręcz fatalne. Bo w skokach Polaków nie było widocznego na zewnątrz progresu wynikowego ani technicznego. Co więcej, tym razem nie wszyscy z nich awansowali do konkursu, a to cel minimum dla każdego zawodnika w obliczu kryzysu, w jakim znalazła się polska kadra.

Prędkości martwiły jednak najbardziej, bo wyniki wskazywały wprost, że postawa Polaków to dramat. Prześledźmy je. Oto zestawienie prędkości na progu Polaków i miejsc, jakie zajmowali w stawce pod tym względem (w nawiasie miejsce zajęte w serii, uwzględniając pełną notę) we wszystkich niedzielnych seriach, kolejno dwóch treningach i kwalifikacjach:
- Aleksander Zniszczoł: 91,6 km/h - 8. (22.), 91,2 km/h - 18. (20.), 91,2 km/h - 18. (23.)
- Maciej Kot: 90,9 km/h - 28. (39.), 90,7 km/h - 38. (44.), 90,6 km/h - 45. (51.)
- Paweł Wąsek: 90,5 km/h - 49. (49.), 90,3 km/h - 58. (54.), 90,1 km/h - 62. (55.)
- Kamil Stoch: 90,2 km/h - 61. (37.), 90,2 km/h - 60. (46.), 90,5 km/h - 52. (22.)
- Dawid Kubacki: 90,4 km/h - 54. (48.), 90,9 km/h 34. (31.), 90,6 km/h - 46. (30.)
- Piotr Żyła: 90,3 km/h - 59. (29.), 90,6 km/h - 44. (30.), 90,3 km/h - 60. (50.)

Poza Zniszczołem wyniki kadry Thurnbichlera to po prostu katastrofa. Lepsi od większości Polaków byli Kazachowie, Ukraińcy, czy Estończycy. Z całym szacunkiem dla tych nacji, bo nie chodzi o to, że im umniejszamy, ale jeszcze na początku sezonu w Ruce Polacy potrafili mieć prędkości nieodstające wyraźnie od czołówki Pucharu Świata, nawet jeśli ich skoki nie były dobre i tracili dużo do rywali. Nie przegrywali jednak z takimi reprezentacjami, na progu byli porównywalnie szybcy co część Austriaków i Niemców. To duża różnica w stosunku do obecnej sytuacji: gdy tracą nawet blisko dwa kilometry na godzinę do najlepszych, jeżdżąc z tych samych belek. To przepaść, wygląda to tak jakby schodzili po dwie-trzy belki niżej od pozostałych skoczków.

Kot zdradza szczegóły pracy nad poprawą prędkości. "Chodziło o to, żeby być bardziej swobodnym"

Jeśli sprzętowe rozwiązanie zadziała i w skokach, a do tego rezultatach, będzie widoczny ewidentny progres, to konkurs w Ga-Pa może być przełomem w tym bardzo szarym i smutnym sezonie, jak do tej pory wyglądała obecna zima w wykonaniu Polaków. Jeśli nie, może ich dobić, bo okaże się, że kolejna próba znalezienia drogi do lepszej formy nie przyniosła efektu. Podstawy do pozytywnego nastawienia przed rywalizacją w poniedziałek są, ale nie warto z nimi przesadzać. Można się tym też niepotrzebnie napalić na coś, co nie przyniesie wielkich efektów, a to nie musi się pozytywnie odbić na psychice skoczków. W końcu w skokach trochę jak w Formule 1, liczy się to, jak zawodnik wykorzysta możliwości technologiczne dostarczane przez sztab. To musi współgrać, a skoczkowie powinni wykonać wszystkie elementy możliwie najlepiej technicznie. Wtedy sprzęt może trochę im pomóc, odegrać kluczową rolę.

- Praca nad uzyskaniem odpowiedniej prędkości najazdowej to zawsze mix czynników. Pozycja najazdowa musi być aktywna. Mogą pracować delikatnie nad tym, żeby narty były oddalone od bocznych ścianek, jak najbliżej środka torów najazdowych. Nasze zadanie, trenerów, to usprawnianie sprzętu - wyjaśnia Thomas Thurnbichler.

- Skupiam się na tym, co ja mogę zrobić, więc chodziło o to, żeby być nieco bardziej swobodnym w pozycji. Kiedy tak jest, narty jadą trochę luźniej w torach, trzeba poszukać ich środka. Jak pozycja jest spięta, mamy tendencję do rozpychania nart i hamowania. Głównym założeniem było zatem, żeby pojechać trochę swobodniej i poprowadzić te narty luźno w torach, a potem odpowiednio się odbić. Trenerzy skupiali się na innych aspektach, głównie sprzętowych i na innej analizie. Teraz trzeba spojrzeć na te dzisiejsze skoki i sprawdzić, skąd pomiędzy nami spore rozbieżności. Musimy trochę nadgonić z tymi prędkościami - przyznaje Maciej Kot.

Szwajcarzy korzystają na rozwoju smarów w narciarstwie alpejskim? Ich skoczek odpowiada: Nie mamy nic wyjątkowego

Do niedawna Thomas Thurnbichler mówił o problemach z prędkością na progu jako o czymś wynikającym z faktu, że o wiele lepiej od Polaków z rozwojem w tym elemencie poradzili sobie rywale. Wymieniał Niemców, Austriaków, ale także np. Szwajcarów. Twierdził, że te nacje skorzystały na tym, jak ich związki narciarskie szukały rozwiązań w smarach dla innych dyscyplin po tym, jak Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) zakazała smarów na bazie fluoru.

- W zeszłym roku mieliśmy jedne z najlepszych prędkości. Teraz widać, że Niemcy, Szwajcarzy, czy Austriacy są przed nami. Oni świetnie poradzili sobie z kwestią wykluczenia smarów na bazie fluoru, bo dobrze współpracują z sekcjami narciarstwa alpejskiego, a tam dużo się zmienia i testuje pod tym kątem. Oni z tego naprawdę korzystają. Musimy ich dogonić i będziemy się starali to zrobić - mówił trener polskich skoczków jeszcze w Oberstdorfie.

- Nie mamy nic wyjątkowego w tej kwestii. Nie robimy nic innego niż w zeszłym roku, po prostu się poprawiliśmy i dlatego wyniki są lepsze. To efekt ciężkiej pracy: naszej i sztabu - mówi Sport.pl Remo Imhof, skoczek, który w kwalifikacjach w Ga-Pa osiągnął drugą najlepszą prędkość na progu, ustępując tylko Andreasowi Wellingerowi z Niemiec, liderowi Turnieju Czterech Skoczni i drugiemu zawodnikowi kwalifikacji. Imhof po skoku na 136 metrów był w nich jedenasty. - Mamy dwóch gości, którzy się nami zajmują: Bjoerna Schneidera, serwismena i Andre Kiesewettera, który dba o nasze ciała: dzięki niemu wstajemy do odbicia z progu najlepiej jak się da i możemy szybko przedostać się nad narty. To także ich zasługa, że zyskujemy optymalne prędkości na progu - dodaje Szwajcar.

W konkursie w Ga-Pa przekonamy się, czy coś rewolucyjnego dla prędkości na progu faktycznie znaleźli właśnie Polacy. Pierwsza seria ruszy o godzinie 14:00, a poprzedzi ją seria próbna, której początek zaplanowano na 12:30. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.