Jako kibice wielokrotnie przekonywaliśmy się, jak bardzo niebezpiecznym sportem są skoki narciarskie. Świadomość tego mają także skoczkowie, którzy niejednokrotnie w ekwilibrystyczny sposób ratowali się przed upadkami, albo niestety uderzali o zeskok. Paweł Wąsek, po upadku w Wiśle sprzed lat wciąż musi radzić sobie ze strachem.
Choć jeden z najlepszych polskich skoczków narciarskich nie ma większego problemu z oddawaniem prób na dużych obiektach, mamut w Planicy wzbudza w nim lęki. Największym problemem dla młodego zawodnika jest wysokość, jaką skoczek uzyskuje zaraz po wyjściu z progu, która akurat na tej skoczni jest bardzo duża.
- Musiałem zmierzyć się ze strachem tak jak w poprzednich dniach i wykonać swoją robotę. Progres mentalny jednak poczyniłem, po każdym skoku ta pewność siebie wzrasta. Te trzy dzisiejsze skoki na pewno dużo mi dadzą. W Vikersund bardzo nisko lecimy nad zeskokiem i jest taka świadomość, że nawet jak wylądujesz na głowie, to nie powinno się nic wielkiego stać, bo to podłoże jest blisko. Tutaj wylatuje się bardzo wysoko i budzi to dużo respektu - powiedział Wąsek w rozmowie z portalem skijumping.pl.
Podobnie jak w przypadku innych trudnych sytuacji życiowych, u Pawła Wąska bardzo dużo wniosła rozmowa z psychologiem, która pozwoliła mu nieco inaczej podejść do problemu. Dzięki temu nasz zawodnik był w stanie lepiej skupić się na skakaniu, co cieszyło także samego Thomasa Thurnbichlera.
- Bardzo długo rozmawiałem z psychologiem, starał się mnie odpowiednio nastawić, no i pomogło, bo te skoki dziś wyglądały już trochę lepiej niż w czwartek. To nie była moja pierwsza trudna rozmowa dotycząca moich skoków. Kiedyś miałem podobną z trenerem Maćkiem Maciusiakiem w Kuusamo - dodał Wąsek.
Przypomnijmy, że już w niedzielę o 10:00 w Planicy odbędzie się ostatni w sezonie 2022/2023 konkurs Pucharu Świata. Wystąpi w nim trzydziestu zawodników najwyżej sklasyfikowanych w Pucharze Świata, jednocześnie obecnych w Słowenii.