39 - tyle punktów zdobyli biało-czerwoni we wtorkowym konkursie w Lillehammer. To zdecydowanie najgorszy wynik w sezonie i jednocześnie najgorszy wynik osiągnięty za kadencji Thomasa Thurnbichlera. Najlepszy z Polaków Kamil Stoch zajął 15. miejsce. Dawid Kubacki był 19. W drugiej serii oglądaliśmy też Aleksandra Zniszczoła (26.), Piotra Żyłę (27.), Paweł Wąsek (29.). Niestety, Polacy w Turnieju Raw Air rozczarowują.
- Musimy ponownie przemyśleć swoje wartości i cele. Popełniliśmy wiele błędów. To był średni dzień w naszym wykonaniu. Musimy się wziąć w garść i walczyć o nasze cele. Wiem, że wszyscy są zmęczeni, ale dla wszystkich drużyn są takie same warunki - powiedział wyraźnie zdenerwowany trenerem naszej reprezentacji Thomas Thurnbichler w rozmowie z Eurosportem.
Słowa Thurnbichlera zabrzmiały dość groźnie. Zresztą na wieży sędziowskiej on i Marc Noelke sprawiali we wtorek wrażenie mocno wściekłych. I to prawdopodobnie nie na warunki, a na błędy popełniane przez skoczków. Z jednej strony można z nich wyczytać, że zawodnicy na pewno są zmęczeni, ale z drugiej strony, wygląda to tak, jakby po mistrzostwach w Planicy trochę rozmyły się cele tej ekipy. Nic więc dziwnego, że we wtorkowy wieczór sztab zaplanował specjalne spotkanie całej kadry, na którym zawodnicy i sztab mają wyjaśnić kilka kwestii - pisze właśnie będący na miejscu Dominik Formela.
W tym sezonie takie "spotkania kryzysowe" już przynajmniej raz odbyło (w Kuusamo - przyp.red) i zawsze przynosiło skutek. Jest jedna różnica. Na wcześniejszym etapie sezonu biało-czerwoni mieli zdecydowanie więcej sił.
Niestety, Polacy po wybitnym początku sezonu, w drugiej części zimy Polacy radzą sobie coraz gorzej. Wydawało się, że blisko podium w zawodach jest wreszcie Kamil Stoch, ale Polak nie radzi sobie dobrze w skokach konkursowych. Piotr Żyła po mistrzostwie świata wyraźnie obniżył loty. Mocno posypała się też jego technika, a 36-latek w locie wygląda, jakby bardziej walczył o przetrwanie niż o dobre wyniki. Mocno w kratę skacze też Dawid Kubacki. Którego z jednej strony stać na dobre wyniki, ale dużo częściej zdarza się, że skoczek psuje jeden skok w zawodach.
Czy nas to dziwi? Tak naprawdę nie powinno. Pierwszy sezon pod wodzą Thomasa Thurnbichlera trzeba oceniać przez pryzmat warunków, jakie zastał. W tym sezonie polscy skoczkowie aż 17 razy stawali na podium Pucharu Świata, Dawid Kubacki wygrał przy tym pięć konkursów. Dodatkowo złoty medal na mistrzostwach świata wygrał Piotr Żyła. Czy to mało? Nie, to świetne wyniki.
Pierwszy sezon Thurnbichlera należy oceniać więc bardzo dobrze, bo udało mu się przywrócić najlepszych skoczków na wysoki poziom. Dodatkowo do regularnego punktowania w PŚ doprowadził Pawła Wąska i Aleksandra Zniszczoła, co w przeszłości się nie zdarzało. Jeśli zaś porównamy dorobek w miejscach na podium do tych osiąganych przez Stefana Horngachera i Michala Doleżala, to tu również jest bardzo dobrze, a przecież mówimy o kadrze siedem lat starszej od tej przejmowanej przez Horngachera. Powinniśmy się więc cieszyć, że jest tak, jak jest, bo wkrótce 17 podiów w sezonie może być niewykonalne. Przynajmniej przez kilka lat.
Im dalej w sezon, tym trudniej jest oszukać PESEL, bo najlepsi polscy skoczkowie są zdecydowanie najstarszą nacją w Pucharze Świata. I o ile rywalizacja na początku sezonu, czy na najważniejszych imprezach nie stanowi dla nich większego problemu, to nie jest przypadkiem, że od kilku lat biało-czerwoni z reguły gorzej wypadali w niedzielnych zawodach Pucharu Świata, gdy narastało zmęczenie. Nie jest przypadkiem, że na mistrzostwach świata w Planicy Polacy przez dwa dni rywalizacji na dużej skoczni wygrywali klasyfikację drużynową, ale ostatniego dnia imprezy zabrakło im energii, by stanąć na podium. Na początku sezonu 2022/2023 sztabowi Thurnbichlera udawało się to nawet tuszować, bo Kubacki w niedzielę skakał nawet lepiej niż w sobotę. Ale niestety i tutaj prawda wyszła na jaw w połowie stycznia.
Po wtorkowym konkursie w Lillehammer Kamil Stoch mówił w Eurosporcie, ze skoki tak naprawdę były w porządku, ale zabrakło w nich "efektu wow" - tak zwanego odejścia z progu, którym w tej części sezonu charakteryzują się np. Halvor Egner Granerud czy Stefan Kraft. To może być związane choćby z aspektem świeżości i przygotowania fizycznego. Tylko czy mu możemy być źli na fakt, że 36-letni rocznikowo Kamil Stoch i Piotr Żyła, a 33-letni Dawid Kubacki nie są w stanie wytrzymać trudów całego sezonu? No właśnie nie. Pewnych rzeczy się nie uniknie.
Osobnym przykładem jest pewnie też Piotr Żyła, który ten sezon zaczął rewelacyjnie. Do TCS nie wypadał z czołowej dziesiątki. Ale jak tylko zobaczył, że nie jest w stanie wygrać turnieju, to jakby podświadomie odpuścił i zaczął przygotowywać się do mistrzostw świata. Czy to miało sens? Oczywiście, że tak, bo Żyła zdobył złoto. Ale teraz widać ewidentnie, że jest na fali opadającej. Tylko że znając Piotra Żyłę można przypuszczać, że on po prostu zbiera siły na loty w Vikersund, a potem w Planicy.
Tutaj pojawia się pytanie, czy sztab Thomasa Thurnbichlera mógłby lepiej zarządzać siłami naszych zawodników. Czy faktycznie konieczne jest branie udziału zawsze w dwóch seriach treningowych przed kwalifikacjami, czy nie warto czasem odpuścić serii próbnej? Czy faktycznie Kamil Stoch, Piotr Żyła muszą brać udział w każdym konkursie w sezonie? To na pewno pytania, które Austriak będzie musiał sobie postawić przed nowym sezonem. Oczywiście, o ile Kamil Stoch zdecyduje się na kontynuowanie kariery.
Adam Małysz kilka tygodni temu przekazywał nam, że Thurnbichler chciałby lepiej zarządzać kadrą i częściej wymieniać skoczków, by dać odpocząć np. Kamilowi Stochowi. Problemem jest jednak brak zaplecza i fakt, że w tym sezonie mamy zaledwie pięciu skoczków, który są w stanie dość regularnie punktować w zawodach Pucharu Świata. Ale to już kwestie, które wkrótce będą rozpatrywane w krakowskich gabinetach PZN-u.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!