Piotr Żyła obronił tytuł mistrza świata na normalnej skoczni. W słoweńskiej Planicy dokonał niemal cudu. Po pierwszej serii i skoku na 97,5 m zajmował dopiero 13. miejsce. W drugim pobił rekord skoczni. 105 m dało mu spektakularny awans i ostatecznie drugie indywidualne złoto mistrzostw świata na skoczni normalnej w karierze.
W Planicy w dużej mierze karty rozdawał wiatr. Zwycięstwo Żyły z pewnością nie jest jednak dziełem przypadku. Po pierwszej serii różnice w czołówce były niewielkie. Mimo iż Polak był dopiero w drugiej dziesiątce, do prowadzącego Stefana Krafta tracił raptem 5,9 punktu. Innego zdania są jednak Austriacy. Ich zdaniem zawody były niesprawiedliwe.
Rozgoryczenia po konkursie nie krył Stefan Kraft. Nic dziwnego - po pierwszym skoku prowadził, ale w drugiej serii spadł na najgorsze dla sportowca czwarte miejsce. Brązowy medal przegrał z Karlem Geigerem o 0,4 punktu. - To zdecydowanie mój najbardziej gorzki moment na mistrzostwach świata. To był fajny konkurs. Jestem dumny, ale nie do końca - mówił w rozmowie z telewizją ORF.
Trzykrotny mistrz świata zasugerował również, że zwycięski dla Żyły konkurs nie był do końca fair. - Drugi skok wydawał się bardzo dobry, ale niosło mnie tak, jak w pierwszej serii. Trenerzy mogliby lepiej ocenić, czy było niesprawiedliwie. Szczęście zdecydowanie nie było dziś po mojej stronie. Punkty za wiatr często nie do końca odzwierciedlają rzeczywistości. Było brutalnie ciasno - dodał.
W język nie gryzł się natomiast jego kolega z reprezentacji Daniel Tschofenig. On również nie miał powodów do zadowolenia. Zajął 14. miejsce. Bardziej interesował go los kolegi. - Serce mnie boli, gdy widzę, jak Stefan po świetnych skokach kończy na czwartym miejscu. Zaniemówiłem, bo to po prostu nie były sprawiedliwe zawody od początku do końca. FIS musi wymyślić coś lepszego - grzmiał austriacki skoczek.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Austriacy nie zamierzają składać broni i już zapowiadają rewanż w niedzielnym konkursie mikstów. - Trzeba wydostać się z dołka i ponownie zaatakować - zapowiedział na koniec Kraft.