30. kolejka Primera Division. Gijon wstrząsnął Madrytem

Real sensacyjnie przegrał na Santiago Bernabeu 0:1. To pierwsza ligowa porażka drużyny prowadzonej przez José Mourinho na własnym boisku od dziewięciu lat. Portugalski trener ogłosił, że zdobycie mistrzostwa jest praktycznie niemożliwe

Cztery kluby. 150 meczów. 3325 dni. Kiedy Mourinho przegrał ostatni ligowy mecz u siebie (jego Porto poległo z Beira-Mar 2:3), w Realu pracował trener Vicente del Bosque, a na skrzydle biegał Steve McManaman. Wliczając krajowe rozgrywki pucharowe, zespoły portugalskiego fachowca nie poległy od 183 spotkań.

Seria przetrwała w Anglii, choć prowadzona przez Mourinho Chelsea regularnie mierzyła się z najlepszymi zespołami kontynentu. Przetrwała w Serie A, choć jego Inter kilka razy ratował się w ostatnich minutach. W Madrycie 48-letni szkoleniowiec zmienił Santiago Bernabeu w niedostępną twierdzę. Do soboty Real na własnym stadionie wygrał wszystkie mecze w tym sezonie.

W ostatnich minutach "Królewscy" próbowali ratować remis. Ośmiu graczy w białych koszulkach ostrzeliwało bramkę, dwóch dośrodkowywało, bramkarz Iker Casillas stał na środku boiska, a w ostatniej akcji wpadł w pole karne rywali. Sekundy przed końcem Gijon wybiło piłkę z linii bramkowej i przetrwało.

Mourinho poszedł do szatni gości, by pogratulować piłkarzom i trenerowi Manolo Preciado, choć ten jesienią nazwał go "łajdakiem". Szkoleniowiec Gijon wściekł się, bo Portugalczyk zarzucał mu, że na spotkanie z Barceloną wystawił rezerwy i odpuścił mecz. - Pochwaliłem ich za walkę i zaangażowanie - powiedział Mourinho i ogłosił, że jeśli Barcelona zwycięży w Villarrealem, zdobycie mistrzostwa będzie praktycznie niemożliwe.

Osłabiony (w pierwszej jedenastce debiutował w tym sezonie 20-letni Thiago Alcântara, zabrakło Puyola, Xaviego i Messiego, w drugiej połowie wszedł tylko ten ostatni) lider wygrał 1:0 i powiększył przewagę nad Realem do ośmiu punktów.

- Sporting stworzył jedną szansę i strzelił gola. My mieliśmy sześć, ale nam się nie udało. Taki jest futbol, jutro przyjdzie kolejny dzień - mówił Mourinho.

Jednak problemy pozostaną. Przez kontuzje z Gijon nie zagrali lider (Ronaldo), najlepsi strzelec (Benzema) i obrońca (Marcelo) Realu ostatnich tygodni. Nie wystąpią oni prawdopodobnie też we wtorkowym ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Tottenhamem. - Zabrakło nam kreatywności. Bez tego nie da się pokonać zespołu skupionego na defensywie. Jeśli wystawię Ronaldo we wtorek, to na moją odpowiedzialność - powiedział Mourinho.

Portugalczyk płaci za pierwszą połowę sezonu, gdy nie dawał swoim gwiazdom wytchnienia. Zrezygnował z rotacji, uznał, że przy rozpędzonej, regularnie zbierającej punkty Barcelonie nie ma czasu na odpoczynek. Dwa tygodnie temu, po wygranych derbach z Atletico, przyznał jednak, że piłkarze są zmęczeni, i narzekał, że wyjeżdżają na mecze reprezentacji. W sobotę gwiazdy zagrały słabo, a w ostatnich minutach atakami Realu dowodził Sergio Canales, który jesienią zagrał ledwie pięć meczów. Drużynie nie pomógł nawet powrót Gonzalo Higuaina, który przez cztery miesiące leczył kręgosłup.

Realowi pozostała walka w LM i Pucharze Hiszpanii. W finale tych rozgrywek (20 kwietnia) zagra z Barceloną. Prezes Katalończyków Sandro Rosell powiedział kilka dni temu, że stawia na zwycięstwo 5:0.

Takim wynikiem zakończyło się listopadowe starcie obu drużyn. Była to najbardziej dotkliwa porażka Mourinho w karierze. W sobotę przerwana została fantastyczna seria portugalskiego trenera. W najbliższych tygodniach może okazać się, że debiutancki sezon w Realu będzie dla niego pierwszym od 2002 r. bez trofeum.

Liczba Mourinho - 4

Tyle razy od 23 lutego 2002 r. do soboty zespoły Mourinho przegrały mecze u siebie. W Porto Portugalczyk poległ z Panathinaikosem (w Pucharze UEFA) oraz Realem Madryt (w Lidze Mistrzów), jako szkoleniowiec Chelsea z Barceloną (w LM) i jako szkoleniowiec Interu znów z Panathinaikosem (w LM)

Więcej o: