Jeden gol pod koniec pierwszej połowy, a potem cztery dopiero w dogrywce. Najpierw jeden dla Liverpoolu, ale później aż trzy dla Atletico, które w środę wygrało 3:2 i awansowało do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.
Po środowym spotkaniu angielskie media zgodnie twierdzą, że jednym z głównych winowajców porażki Liverpoolu był Adrian, rezerwowy bramkarz "The Reds", który zastępował Alissona. 33-latek popełnił błąd przy dwóch golach Atletico w dogrywce. Najpierw, w 97. minucie fatalnie zachował się przy strzale z dystansu Marcosa Llorente, a później pogrzebał szanse swojego zespołu na awans, przepuszczając strzał w 105. minucie.
"Pierwszy błąd kosztował Liverpool porażkę" - napisał Mark Lawrenson z bbc.com. "Już wcześniej wiedziałem, że między pierwszym i drugim bramkarzem Liverpoolu jest duża różnica. Tak jest wielu klubach, ale w środę przypomniało mi się, dlaczego Adrian nie jest podstawowym bramkarzem. Jednym z jego największych problemów jest trudność w ocenianiu sytuacji, innym jest gra nogami i wychodzenie przed bramkę. Wszystkie te problemy odegrały pewną rolę przy pierwszym golu Atletico" - dodał.
Winę za porażkę na Adriana zrzuca także "Daily Mail". Dziennik twierdzi, że to jego błąd dał siłę i napędził piłkarzy Atletico. "Juergen Klopp musi kupić nowego bramkarza" - podkreśla gazeta.
Nieco szerzej problemy Liverpoolu opisali dziennikarze "The Sun". Oni stwierdzili, że problem leży nie tylko w Alissonie, ale także, a może nawet przede wszystkim, w zbyt wąskiej kadrze. "Nawet drużyna pokroju Liverpoolu przez zbyt wąską kadrę może odpaść z Ligi Mistrzów".