Liverpool odpadł z Ligi Mistrzów! Zdecydowały trzy gole Atletico Madryt!

Jeden gol pod koniec pierwszej połowy, a potem cztery dopiero w dogrywce. Najpierw jeden dla Liverpoolu, ale później aż trzy dla Atletico, które w środę wygrało 3:2 i awansowało do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

- Spokojnie, jesteśmy dopiero po pierwszej połowie. W trakcie przerwy - tym razem nie mieliśmy jej 15 minut, a trzy tygodnie - zdążyliśmy wyciągnąć wnioski z pierwszej połowy i opracować plan na drugą - mówił Juergen Klopp przed rewanżem z Atletico w 1/8 Ligi Mistrzów. Jego Liverpool miał do odrobienia jedną bramkę straty, bo trzy tygodnie temu nieoczekiwanie przegrał na Wanda Metropolitano 0:1.

W środę na Anfield też mógł przegrywać szybko, bo już od 1. minuty - Diego Costa uderzył jednak obok słupka. I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o Atletico w pierwszej połowie. Goście nie forsowali tempa, bo forsować nie musieli. To Liverpool musiał odrabiać straty. I odrobił. Tuż przed przerwą - w 44. minucie Alex Oxlade-Chamberlain dorzucił piłkę z prawego skrzydła, a Georginio Wijnaldum, który zgubił krycie w polu karnym, głową pokonał Jana Oblaka.

Zobacz wideo Balotelli zaimponował wypowiedzią o koronawirusie!

Liverpool miało okazje, a Atletico miało Oblaka

Drugą połowę Klopp zaczął na siedząco, ale wyglądał na zaniepokojonego. Jakby przeczuwał zbliżające się kłopoty. Ale te wcale nie nadeszły tak szybko, bo po przerwie Liverpool dalej miał przewagę. Atletico miało jednak Oblaka, który trzymał swój zespół przy życiu. Miało też trochę szczęścia - jak w 66. minucie, kiedy piłka po strzale Andrew Robertsona odbiła się od poprzeczki.

Napór gospodarzy trwał. Widać było, że chcą zakończyć wszystko w regulaminowym czasie. I mogli to zrobić. Nawet bardzo efektownie, gdyby np. w 85. minucie Sadio Mane uderzył przewrotką o półtora metra niżej. Ale nie uderzył. Mylili się też inni (najczęściej Mohamed Salah i Robertson). A nawet gdy się nie mylili, w bramce Atletico cały czas stał Oblak.

Słaby punkt Liverpoolu, który pogrzebał szanse na awans

By wyłonić czwartego ćwierćfinalistę - po RB Lipsk, Atalancie i PSG - potrzebna była dogrywka. Wystarczyły cztery minuty dodatkowego czasu, by Liverpool podwyższył na 2:0. Zrobił to Roberto Firmino, ale przy dużym udziale Wijnalduma, który wypatrzył go w polu karnym.

Radość gospodarzy trwała jednak krótko. A nawet bardzo krótko, bo w 97. minucie nastroje popsuł rezerwowy napastnik Atletico Marcos Llorente. Wraz z rezerwowym bramkarzem Liverpoolu Adrianem (zastępował kontuzjowanego Alissona), który nie obronił strzału Llorente z dystansu, choć prawdę mówiąc, obronić powinien.

Tak samo, jak w 105. minucie, kiedy Hiszpan zdobył dla Atletico drugą bramkę. Też przy dużym udziale Adriana, który pogrzebał szanse Liverpoolu na awans do ćwierćfinału. Obrońców trofeum dobił jeszcze w 120. minucie Alvaro Morata, który trafił na 3:2 dla Atletico.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.