Raków Częstochowa obronił Puchar Polski. Podopieczni Marka Papszuna okazali się zdecydowanie lepsi w finale i pokonali Lecha Poznań. Już na początku spotkania drużynę z Częstochowy na prowadzenie wyprowadził Vladislavs Gutkovskis. Jeszcze przed przerwą prowadzenie Rakowa podwyższył Mateusz Wdowiak. Lech odpowiedział w drugiej połowie trafieniem Joao Amarala, ale w 76. minucie sprawę załatwił Ivi Lopez. Raków wygrał 3:1.
Raków zasłużenie wygrał finałowy mecz, aczkolwiek do poziomu spotkania nie dostosował się jeden z zawodników Marka Papszuna. Chodzi o Jakuba Araka. Wszedł on na boisko w 83. minucie. Cztery minuty później zapisał się w protokole meczowym. Sędzia Szymon Marciniak ukarał go bowiem żółtą kartką za brutalny faul na Filipie Marchwińskim. Powtórki jednak pokazały, że żółta kartka to zdecydowanie za mało. Arak wszedł wyprostowaną nogą w Marchwińskiego i młody lechita ma szczęście, że uniknął złamania.
To nie umknęło uwadze sędziów VAR. Szymon Marciniak podszedł do monitora i po krótkiej analizie podjął jedyną słuszną decyzję. Pokazał Arakowi czerwoną kartkę. Tym samym piłkarz Rakowa spędził na boisku pięć minut. W 83. wszedł, w 88. sędzia nakazał mu opuścić boisko.
"To mógł zrobić tylko boiskowy bandyta" – tak tę sytuację skomentował dziennikarz Sport.pl Karol Górka. Inni obserwatorzy pisali, że być może to był najgorszy występ w historii finałów Pucharu Polski. Nie zabrakło też ostrej krytyki. Nic dziwnego, bo wejście było naprawdę groźne.
Mimo tej przykrej sytuacji wspaniały sezon zespołu Marka Papszuna trwa w najlepsze - Puchar i Superpuchar Polski oraz niezły występ w eliminacjach Ligi Konferencji Europy już były, teraz zostały już tylko trzy kroki do mistrzostwa Polski. Ale Raków musi uważać, bo znajdujący się tuż za jego plecami Lech będzie tylko czyhał na choćby najmniejsze potknięcie częstochowian.
Komentarze (8)
"Boiskowy bandyta" w finale Pucharu Polski. Wszedł i zszedł [WIDEO]